Leczyć się modlitwą
Do podjęcia tego tematu skłoniła mnie konferencja ks. Profesora Stanisława Warzeszaka, wygłoszona na 51. Ogólnopolskiej Pielgrzymce osób chorych, niepełnosprawnych i starszych na Jasnej Górze, w dniu 6 lipca 2016 roku, który podkreślił wartość modlitwy szczególnie człowieka chorego i cierpiącego.
2016-07-15
Człowiek chory ogląda się za lekarzem, szuka najskuteczniejszych lekarstw na swoje nieraz bardzo liczne dolegliwości. Obstawia się całą apteką różnorakich medykamentów, tych wypróbowanych i tych, którzy inni polecą. Co chwila sięga po doraźną pomoc na nękające go schorzenia. Zalicza różnego rodzaju specjalistów w obawie o swoje zdrowie a nieraz i życie. Taka jest ludzka natura – człowiek nie lubi i nie chce cierpieć. Zresztą Bóg nie stworzył człowieka do cierpienia. To dopiero sam grzech sprowadził na ludzi różnorakie dolegliwości. Grzechem jest natomiast nie dbać należycie o swoje zdrowie. Ważne są regularne badania specjalistyczne, gdyż czasem okazuje się, że choroba wcześniej zdiagnozowana byłaby dużo łatwiejsza w leczeniu, a komfort psychiczny chorego byłby zdecydowanie lepszy.
A jednak choroba jest faktem. Cierpienie zadomowiło się w życiu człowieka. Dlatego też muszą być środki, które chronią nas i leczą, muszą być lekarstwa. Bóg sam zapełnił ludzkie apteki wspaniałymi i coraz doskonalszymi środkami leczniczymi. Jest jednak jeden środek, po który tak rzadko sięgają chorzy, który jeszcze rzadziej przepisują lekarze – m o d l i t w a.
Modlitwa jest nadprzyrodzonym kontaktem z jedynym Lekarzem ciał i dusz – z Bogiem. To w modlitwie czerpiemy z Boga wszystkie siły potrzebne ludzkiemu organizmowi i złączonej z nim nieśmiertelnej duszy ludzkiej. To cały człowiek musi być leczony, a nie tylko jego mniej wartościowa cząstka jaką jest ciało. Zdrowiem każdej duszy jest Bóg, zdrowa dusza działa także kojąco na ciało, obejmuje całego człowieka. Rozmawiając z Bogiem, pozwalamy Mu oddziaływać na siebie, promieniować na nasze schorowane ciało i duszę, regenerować się wewnętrznie, napełniać się pokojem i radością, nawet pośród różnorakich cierpień.
Modlitwa jest nam nieodzownie potrzebna – jest źródłem mocy, energii. Jest ona jednak przez współczesnych ludzi tak mało wykorzystywana. Starajmy się wskrzesić w naszym życiu modlitwę. Trzeba się modlić, aby znosić brzemię naszego życia, aby uzyskać siłę czekania. Czekania na to co ma nadejść. Dla człowieka, który dużo się modli, nie istnieje ani rozpacz, ani gorzki smutek. Wiara, nadzieja, miłość – to diamenty, a diamenty kosztują bardzo dużo. Zyskuje się je właśnie za cenę modlitwy, która sama jest klejnotem bezcennym. Modlitwa jest źródłem pokoju, uciszenia wewnętrznego, zadowolenia. Nic tak nie może uspokoić szczególnie człowieka chorego jak świadomość: nie jestem sam, jest Ktoś, kto mnie kocha, do kogo mogę się w każdej chwili zwrócić o pomoc. Nic złego nie może mi się przydarzyć, bo miłującemu Boga wszystko wychodzi na dobre. Nawet choroba, krzyż, cierpienie.
Jak wielu żyje obok nas ludzi, którzy ostentacyjnie obnoszą się ze swoimi dolegliwościami, mają ciągle skwaszone i obolałe miny, a nie mogące natrafić na drzwi najlepszej „APTEKI”. Na drzwi kościoła czy kaplicy z Najświętszym Sakramentem. Tam czeka Lekarz Naczelny, który powiedział: „Nie zostawię was sierotami. A ja pozostanę z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata”. Tam nie trzeba ustawiać się w kolejce po numerek, aby zostać przyjętym – tam wszyscy są przyjmowani w pierwszej kolejności. Tam niepotrzebna jest historia choroby – On wszystko wie. I tylko On ma lekarstwo na tę indywidualną, niepowtarzalną chorobę, którą każdy w sobie nosi. Tylko On jest lekarzem uniwersalnym, który leczy nie tylko jeden organ ciała, ale całego człowieka. To o Nim pisał już prorok Izajasz, że „nosił wszystkie nasze choroby”, wszystkie nasze cierpienia wziął na Siebie, aby nam ulżyć w niesieniu krzyża.
Jakże to musi być bolesne dla Niego, że tylu chorych chce się obywać bez Jego pomocy, chcą nosić swój krzyż samotnie, wolą oddać się rozpaczy, niż rzucić się w ramiona Boskiego Lekarza i Przyjaciela. A przecież wystarczy powiedzieć: „Panie nie jestem godzien…ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja”. Wystarczy Mu przypomnieć: „Panie, ten którego miłujesz choruje”. A nawet wystarczy tylko spojrzeć na tabernakulum lub na krzyż i ucałować najświętsze Rany, te najcudowniejsze lekarstwa ludzkich ciał i dusz.
Modlitwa oddania
Panie, weź w swoje ręce moje życie i zrób z nim co zechcesz.
Oddaję się Twojej miłości, nie odrzucając ani rzeczy trudnych
ani tych przyjemnych, które przygotowałeś dla mnie.
Wystarczy mi Twoja chwała.
Wszystko cokolwiek zaplanowałeś – jest dobre.
Wszystko jest miłością.