Krewni Pana
Nie ma innego sposobu, żeby stać się najbliższym Jezusowi, nie ma takiego przywileju, który by czynił najbliższym Jezusowi. Sposobem największej intymności jest pragnąć wypełnić wolę Boga w swoim życiu.
2016-07-19
II Rok czytań
Mt 12, 46-50
Można by się długo zastanawiać nad postawą Jezusa z dzisiejszej Ewangelii. Można by licytować się na argumenty i przekonywać jeden drugiego. Niektórzy z dezaprobatą uznaliby, że zachowanie Jezusa było – delikatnie mówiąc – nieeleganckie, inni stanęliby po Jego stronie, tłumacząc, że Jezus zawsze wie, co robi i nigdy nie uczynił niczego złego. Jeszcze inni nie mieliby sprecyzowanego zdania w obawie przed narażeniem się którejkolwiek ze stron.
Jesteśmy świadkami sceny, kiedy Jezusowi nauczającemu tłum ludzi, ktoś przynosi wiadomość, że Jego Matka i bracia, pragną się z Nim spotkać. Jezus pozostaje jakby niewzruszony tą informacją i naucza dalej.
Niesamowicie plastyczna jest ta scena. Widzę ją oczami serca. Pan Jezus wyciąga rękę ku tłumowi i mówi: oto Moja matka i Moi bracia, oto oni. Mówi to w sytuacji, gdy ktoś próbuje sobie rościć większe prawo do Niego. Wtedy wyciąga rękę i wskazuje na tłum.
I ja tę rękę czuję dzisiaj na sobie, czuję jak na mnie pokazuje Pan Jezus. Ważne przesłanie płynie z tej ewangelicznej sceny. Dosyć często czujemy się pominięci przez Boga. Pominięci, to znaczy: innym się dostaje Jego łaska, inni otrzymują Jego bliskość, ja zostaję pominięty tak jak święty Tomasz, którego nie było wraz z pozostałymi Apostołami, gdy przyszedł zmartwychwstały Pan. Tomasz czuł się pominięty i my też często tak się czujemy. W takich momentach potrzebujemy zobaczyć tę scenę, gdy Jezus pokazuje na wszystkich – cały ten tłum uczniów, którzy są przy Nim i którzy chłoną Jego słowa: ci, którzy słuchają, ci, którzy chcą pełnić wolę Ojca – to są Jego bracia, to są Jego najbliżsi.
Nie ma innego sposobu, żeby stać się najbliższym Jezusowi, nie ma takiego przywileju, który by czynił najbliższym Jezusowi. Sposobem największej intymności jest pragnąć wypełnić wolę Boga w swoim życiu. Wobec Jezusa nie muszę czuć się człowiekiem drugiej kategorii. Jeśli jest we mnie choćby najmniejsza gotowość, najmniejsze pragnienie, żeby przekraczając samowolę i pychę, szukać woli mojego Ojca, to tym samym już wkraczam w krąg Jego najbliższych, Jego rodziny. I na mnie wskazuje Swoją ręką i mówi: ty jesteś Moim przyjacielem, ty jesteś Moim bratem, ty jesteś Moją siostrą.
Autor Ewangelii nie napisał, że Jezus nie przyjął Swojej rodziny, ale że odpowiedział: „Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je”. Wbrew pozorom słowa te nie tylko nie umniejszają roli Maryi w życiu Jezusa, ale przeciwnie – wynoszą tę rolę na poziom wyższy niż fizyczne pokrewieństwo. Maryja jest bowiem nie tylko Tą, która Go urodziła, ale zgadzając się na Boży plan, wyrażony przez Archanioła Gabriela, była najdoskonalej posłuszna słowu Bożemu i dokonała jego wypełnienia. To z Maryi i jej pełnej zgody na wolę Bożą „Słowo stało się Ciałem”.
Słowa Jezusa ukazują też Jego miłość do każdego człowieka. To nie Maryja została „zdegradowana” do poziomu każdego z nas, ale każdy, kto idzie za Jezusem został podniesiony do rangi Jego najbliższej rodziny. Podobny sens mają słowa Chrystusa umierającego na Krzyżu, wypowiedziane do Matki i umiłowanego ucznia: „Oto syn twój” i „Oto Matka twoja”. Tam jeszcze bardziej podkreślają związek Maryi z każdym uczniem Chrystusa, który ma zadanie „wziąć ją do siebie” (zob. J 19, 25-27).
Bliskość to nie zawsze pokrewieństwo. Bliskość często nie ma nic wspólnego z więzami krwi. Bliskość to kochanie jednym sercem. Jeśli moje serce będzie kochało na wzór Jezusowego Serca – pozostanę najbliższa Jezusowi.