Świat chorych
Świat chorych, który teraz w szczególny sposób odkrywam, trwając w bolesnej rekonwalescencji po ciężkiej operacji jest także światem Chrystusa.
2016-09-01
Na przestrzeni ostatnich tygodni, zadawałam sobie pytanie, czy istnieje świat chorych. Istnieje przecież świat biznesu, polityki, sportu itp. A czy istnieje świat chorych. Pan Bóg przecież stworzył jeden wspólny świat dla wszystkich: zdrowych i chorych, bogatych i biednych, szczęśliwych i nieszczęśliwych. Słońce świeci jednakowo dla wszystkich, dobroć Boża rozlewa się na wszystkie swoje dzieci. A jednak kiedy znalazłam się w szpitalu jako pacjentka uświadomiłam sobie, że świat chorych istnieje naprawdę. Zrozumiałam, że jest jakaś wewnętrzna jedność chorych przebywających w szpitalu. Świat chorych jest bardzo specyficznym światem, przez który prawie wszyscy ludzie w jakimś okresie życia się przesuwają, a niektórzy spędzają w nim nieraz długie miesiące. Jest to świat bólu, bezsiły i całkowitej zależności od innych. Świat samotności, lub też bardziej gromadnego życia na salach szpitalnych. Na stoliku przyniesione od bliskich czy przyjaciół jakieś soki czy owoce, często różaniec, a w łóżku czasem bardzo niewygodnym pod kołdrą czy kocem ciało któregoś z nas. Boleśnie przecięte i zszyte po ciężkiej operacji, rozgorączkowane, nieraz opuchnięte.
Człowiek chory, szczególnie ten po przebytej ciężkiej operacji jest jak miasto otwarte po kapitulacji. Nowe życie wejdzie w niego różnymi drogami, wchłaniać je będzie całym ciałem, wszystkimi porami skóry. Na łóżku leży cały człowiek, a nie tylko kilkadziesiąt kilogramów ciała. Dusza czuje bardziej niż kiedykolwiek, że jest bardzo z ciałem związana i od niego zależna. Każdy z nas, jeżeli zechce, może się tu nauczyć dwóch najbardziej zasadniczych spraw; prawdy i współczucia. Prawdy o własnej słabości i nędzy – i współczucia dla swojego bliźniego, w którym cierpi Chrystus.
A zatem istnieje coś, co możemy nazwać „światem chorych”. Nie jest on wcale wyizolowany od świata zdrowych. W każdym mieście są szpitale, w wielu domach są łóżka zajęte nie tylko w nocy, ale przez długie dnie a nawet miesiące i lata.
Prawda i współczucie to dwie najbardziej życiowe postawy. Trzeba się ich uczyć. Nie dzieje się to jednak automatycznie. Bo przecież w chorobie można się zamknąć w świecie iluzji, kłamstwa i stać się sobkiem, egoistą, dziwakiem.
Choroba ujawnia nam z bezwzględną ostrością prawdę o naszej ludzkiej kondycji: o naszej słabości i kruchości, o naszej nędzy fizycznej i duchowej, o przemijalności naszego zdrowia, wdzięku, zdolności, bogactw, przyjaźni. Wszystko na naszych oczach kruszy się rozsypuje, niczego nie możemy zatrzymać przy sobie. „Wszystko marność nad marnościami – i jeszcze raz marność”.
Prawda ta nie powinna nas jednak przerażać, nie wolno też od niej uciekać, lecz trzeba abyśmy ją skonfrontowali z prawdą o Jezusie Chrystusie, Synu Człowieczym, który chciał nam być „we wszystkim podobny oprócz grzechu”. Nie przeraziła Go nawet wizja Ogrojca, drogi krzyżowej, straszliwej agonii. Przeżył wszystko najgorsze, co może przeżyć człowiek w poniżeniu, chorobie, agonii, śmierci. Taka jest cała prawda o ludzkim cierpieniu. Cząstkowa prawda jest wtedy, gdy myślimy tylko o swoim cierpieniu, poniżeniu, słabości, nędzy. Wtedy wszystko się w nas buntuje: dlaczego ja?, dlaczego tak boli?, dlaczego tak długo to trwa?, jaki to ma sens?, kiedy to się skończy?. Te pytania będą tak długo rozsadzać nasze własne „ja”, dopóki nie pomyślimy o innych, o Chrystusie, o wspólnocie Kościoła, o ratowaniu grzeszników i całego świata. Chrystus nie myślał o sobie, o swoim Bóstwie, o swojej chwale.
„Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, w Jego ranach jest nasze zdrowie. Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich” ( Iz 53, 4-6)l
Oto w jaki sposób sam Chrystus włączył się do świata chorych. I włącza się do niego nieustannie - w każdym z nas. On się włącza – ale czy my się do Niego włączamy? Czy my kierujemy oczy na krzyż? Czy my przesuwając paciorki różańca próbujemy szeptać: „Który za nas krwią się pocił…Który za nas był ubiczowany…Który za nas był cierniem ukoronowany…Który za nas ciężki krzyż nosił…Który za nas był ukrzyżowany…? Czy próbujemy ofiarować nasze cierpienia za tych, za których On cierpiał i umierał? Za chorych, grzeszników, umierających, głodujących, prześladowanych, więzionych, upośledzonych pozbawionych światła wiary i łaski. Można by tak wymieniać w nieskończoność, bo tak wiele jest ludzi, którzy potrzebują naszej modlitwy, ofiary naszej choroby, naszego bólu, naszej samotności. Chrystus mówi: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili”.
Świat chorych, który teraz w szczególny sposób odkrywam, trwając w bolesnej rekonwalescencji po ciężkiej operacji jest także światem Chrystusa, Jego Odkupieńczego Dzieła, wspólnotą zbawiającą siebie i innych – mocą Chrystusa Ukrzyżowanego, a zarazem Zmartwychwstałego, triumfującego nad grzechem, śmiercią i szatanem. Tej perspektywy zmartwychwstania, zwycięstwa, triumfu, nie może świat chorych ani na chwilę utracić jeśli ma być światem Chrystusa.
Modlitwa o pełnienie woli Bożej.
Panie mój! Nie wiem o co Cię prosić, Ty sam wiesz czego teraz najbardziej potrzebuję. Nie mam odwagi prosić Cię ani o krzyż, ani o pociechę. Mogę tylko czekać na Ciebie. W milczeniu oddaję cześć Twojej woli i Twoim niezbadanym drogom. Nie mam innego pragnienia prócz wypełnienia Twojej woli.