Dobry lekarz – dobry człowiek

Rozmowa z ks. Stanisławem Warzeszakiem, proboszczem parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Warszawie oraz Krajowym Duszpasterzem Służby Zdrowia i Chorych w latach 2010-2016.

Ksiądz Stanisław Warzeszak jest profesorem zwyczajnym Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie. Szczególnym obszarem jego naukowych zainteresowań jest bioetyka.

zdjęcie: Renata Katarzyna Cogiel

2017-08-25

REDAKCJA: – W latach 2010-2016 pełnił Ksiądz funkcję krajowego duszpasterza służby zdrowia. Na czym polegała Księdza rola?

KS. STANISŁAW WARZESZAK: – Tak, byłem krajowym duszpasterzem służby zdrowia. Do nazwy tej funkcji w ostatnim czasie, zgodnie z sugestią Papieskiej Rady, dodajemy także: „i chorych”. Zatem precyzując: pełniłem posługę krajowego duszpasterza służby zdrowia i chorych. Kiedy weźmiemy pod uwagę te dwa punkty odniesienia: służbę zdrowia i osoby chore, wówczas perspektywa duszpasterskiej działalności i odpowiedzialności mocno się rozszerza. Zespołowi Konferencji Episkopatu Polski ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia i Chorych przewodniczy ks. biskup Stefan Regmunt, a ja miałem szczęście przez sześć lat pełnić funkcję dyrektora w tym zespole, co jest równoznaczne z funkcją krajowego duszpasterza. Na początku zupełnie nie wiedziałem na czym ta praca polega, ale – jak to w życiu bywa – wszystkiego trzeba się uczyć. Zaangażowanie w organizację duszpasterstwa służby zdrowia w ciągu roku jest wielostronne. Przez rozmaite działania pragniemy dać temu środowisku możliwość formacji i oddychania duchem wiary. To duszpasterstwo od lat jest realizowane w wielu formach. Do najważniejszych z nich z pewnością można zaliczyć rekolekcje, pielgrzymki, liczne konferencje naukowe i duszpasterskie, formację księży kapelanów i diecezjalnych duszpasterzy służby zdrowia oraz różne uroczystości środowiskowe czy rocznicowe. Oczywiście niezwykle ważne i chyba najcenniejsze są indywidualne kontakty z lekarzami, pielęgniarkami i całym medycznym personelem. Nic tego bezpośredniego kontaktu z człowiekiem nie zastąpi.

– Istotnym zadaniem wspomnianego przez Księdza Zespołu jest także co roku promocja papieskiego orędzia na Światowy Dzień Chorego.

– Jest to każdorazowo duże przedsięwzięcie. Najpierw – zwykle w drugą niedzielę lutego – sprawowana jest Msza święta radiowa, a potem ma miejsce konferencja prasowa odbywająca się albo w siedzibie Episkopatu albo w wybranym środowisku związanym z osobami chorymi i służbą zdrowia. Jej bezpośrednim celem jest promocja treści papieskiego orędzia. Jest to o tyle ważne, że media, zwłaszcza katolickie, potrzebują rzetelnego materiału dotyczącego obchodów Światowego Dnia Chorego i my staramy się ten materiał dostarczać. Każdego roku na promocję papieskiego orędzia zapraszamy znamienitych gości, którzy z chęcią „dają twarz” temu wydarzeniu. Naszymi gośćmi byli np. minister zdrowia Konstanty Radziwiłł czy prof. Bogdan Chazan.

– Co według Księdza jest istotą lekarskiej profesji?

– Profesja lekarska jest według mnie powołaniem. Wiem, że brzmi to jak slogan, ale w przypadku zawodu lekarza naprawdę nie wystarczy być tylko wybitnym specjalistą. Owszem, to bardzo ważne i konieczne, by być sprawnym operatorem, mieć zgrabne ręce, świetnie znać skomplikowaną aparaturę medyczną czy posiadać ogromną wiedzę. Ale wówczas jest się jedynie – przepraszam za określenie – znakomitym rzemieślnikiem. By jednak być lekarzem w pełnym tego słowa znaczeniu, trzeba mieć w sobie coś, co absolutnie leży u podstaw lekarskiego fachu – zdolność do ludzkiego kontaktu z osobą chorą. To jest zawsze pierwsze i najważniejsze.

– W czym ten ludzki kontakt powinien się przejawiać? Bo w tej akurat kwestii zdania wśród znawców tematu są podzielone…

– Ważne, by w pacjencie zobaczyć partnera. Relacja lekarz-pacjent powinna być uczciwa, oparta na rzetelnej informacji. W kontakcie lekarza z pacjentem kluczową rolę może odegrać wiele czynników: dotyk, życzliwy gest, słowo pocieszenia albo cierpliwa obecność i poświęcony choremu czas. To wszystko jest zawsze dowodem zainteresowania i troski ze strony lekarza. Musi on jednak pamiętać, że każdy chory ma indywidualne potrzeby i jednym z jego ważnych zadań jest te potrzeby właściwie rozpoznać i im zaradzić. Nie schematycznie i „z automatu”, ale empatycznie i konkretnie. Słowem: dobry lekarz to jest po prostu dobry człowiek. I z duszpasterskiego doświadczenia wiem, że chorzy najbardziej ufają właśnie takiemu lekarzowi, w którym rozpoznają dobrego człowieka.

– Środowisko lekarskie jest Księdzu bliskie i dobrze znane. Z jakimi problemami się ono boryka?

– Z pewnością o wszystkich problemach nie wiem i nie sposób też o wszystkich powiedzieć. Mogę jedynie podzielić się tym, co płynie z moich duszpasterskich obserwacji. Myślę, że trzeba wyjść od tego, że lekarz to przede wszystkim człowiek jak każdy inny. Ma swoje ograniczenia i problemy. Jego także może dotykać choroba, cierpienie, nieszczęście. Trzeba mieć to na uwadze, przychodząc do lekarza. Lekarz w pracy może być nie w formie, bo akurat przeżywa coś bardzo trudnego, z czym nie potrafi sobie poradzić albo coś mu dolega. To, że lekarz czasem oschle potraktuje pacjenta lub okaże mu zniecierpliwienie, nie zawsze wynika z jego złej woli. Wchodząc w indywidualny kontakt z lekarzami jako duszpasterz, miałem okazję poznawać ich problemy i towarzyszyć im. Spotykałem się z wieloma problemami natury osobistej, zawodowej a także duchowej. Proszę mi wierzyć, to są normalni ludzie, których nie omija całe zło świata.

Na pewno środowisko lekarskie zmaga się ze zjawiskiem przepracowania. Często bywa tak, że lekarz specjalista pracuje jednocześnie w kilku miejscach, w efekcie czego kilkanaście godzin na dobę przebywa poza domem. Nie starcza mu już czasu na życie rodzinne i własne sprawy. To z pewnością nie służy efektywności jego pracy i generuje kolejne problemy. Zdarza się, że lekarze nie wytrzymując napięcia i obciążenia, uciekają w alkohol albo nawet wymagają leczenia psychiatrycznego. Istnieje także szereg problemów systemowych czy administracyjnych w służbie zdrowia, które również dotykają lekarzy, ale jako przede wszystkim duszpasterz, nie będę się w nie zagłębiał.

– Myślę, że to, o czym Ksiądz powiedział będzie dla chorych zachętą, by także oni starali się traktować lekarzy życzliwie i z wyrozumiałością. Tak to już jest, że zwykle apeluje się do środowiska medycznego o empatię i ludzkie traktowanie chorych. Tym razem jednak kierunek się odwraca i mamy okazję przypomnieć, że serdeczność w kontaktach lekarz-pacjent powinna być praktykowana obustronnie.

– Tak, to bardzo ważne.

– Wspomniał Ksiądz, że organizacja duszpasterstwa służby zdrowia służy formacji tego środowiska. Na czym ta formacja polega i do czego jest potrzebna?

– To bardzo dobre pytanie. Sami je sobie stawiamy jako duszpasterze. Formacja ta obecnie przebiega niejako dwutorowo. Z jednej strony dotykamy kwestii bioetycznych, po to, by oświetlać praktykę lekarską. Lekarze mają wiele dylematów natury etycznej związanych ze swoją pracą. Dylematy te dotyczą głównie zagadnień prokreacji i granic podtrzymywania życia ludzkiego. Staramy się więc służyć im wsparciem i radą w tym zakresie. Z drugiej strony formacja środowiska medycznego skupia się na duchowym wsparciu konkretnego człowieka. Z naszego duszpasterskiego doświadczenia wynika, że potrzeby duchowe są w środowisku medycznym bardzo realne. Oczywiście o tych potrzebach dowiadujemy się w indywidualnych kontaktach, w atmosferze zaufania. Dużo częściej spotykamy się w duszpasterstwie z prośbą o spowiedź, modlitwę czy kierownictwo duchowe niż o jakieś rozstrzygnięcie w kwestiach etycznych. Ale to ma zawsze miejsce poza oficjalnymi spotkaniami, poza strukturami zawodowymi, w bezpośrednich kontaktach. Warto zaznaczyć, że praca duszpasterska wśród lekarzy nie jest działalnością masową. De facto mamy kontakt tylko z niewielkim ich odsetkiem. Docieramy głównie do tych, którzy zrzeszeni są w stowarzyszeniach lekarzy katolickich. Jesteśmy świadomi, że do zdecydowanej większości nie mamy dostępu, a przecież z pewnością także i wśród pozostałych lekarzy mielibyśmy wiele do zaproponowania i zrobienia.

Chciałbym wspomnieć w tym miejscu o jeszcze jednej istotnej kwestii, o której coraz częściej mówią – co nas duszpasterzy bardzo cieszy – sami lekarze i pozostały medyczny personel. Chodzi mianowicie o dostępność posługi księdza kapelana w szpitalu także dla nich. Nieraz pracownicy szpitala proszą o możliwość chwili adoracji Najświętszego Sakramentu, o spowiedź, o modlitwę we wspólnocie. To czasem ze względów organizacyjnych może być trudne, ale zapotrzebowanie na takie praktyki jest faktem. Krótko mówiąc: kapelan w szpitalu jest nie tylko dla chorych. On jest, a przynajmniej powinien być do dyspozycji wszystkich. Kapłan staje przy łóżku chorego ramię w ramię z lekarzem, pielęgniarką, psychologiem, logopedą. Ta jego współpraca z medykami może służyć zbliżeniu się nie tylko do samych osób chorych ale także do tych, którzy im zawodowo pomagają. Ufam, że z czasem uda się wypracować status kapelana w szpitalu – bo póki co jeszcze go nie ma – i że będzie on częścią zespołu terapeutycznego, którego zadaniem jest wszechstronna i całościowa pomoc chorym.

– Jest Ksiądz nie tylko doświadczonym duszpasterzem służby zdrowia i chorych w wymiarze krajowym, ale również bliska jest Księdzu posługa w duszpasterstwie parafialnym. Tutaj, w dużej warszawskiej parafii również ma Ksiądz kontakt z osobami chorymi i ze środowiskiem medycznym.

– Moje parafialne doświadczenie z osobami chorymi i ze strukturami służby zdrowia buduję głównie w oparciu o kontakt z Zakładem Opiekuńczo-Leczniczym, który odwiedzam. Przebywa w nim obecnie 100-120 osób, w tym także moi parafianie. Pozostali podopieczni, którzy pochodzą spoza parafii, teraz również przez fakt pobytu w Zakładzie stali się jej częścią. Bardzo mi zależy na żywym kontakcie osób przebywających w ZOL-u z parafią. Dlatego odwiedzam te osoby jako ten, który troszczy się o parafię, a ZOL przecież do tej parafii przynależy. Opowiadam podopiecznym ZOL-u o tym, co aktualnie dzieje się w parafii: że było Boże Ciało z uroczystą procesją, że kupiliśmy nowe organy, które pięknie brzmią, że młodzież przyjęła sakrament bierzmowania, że potrzeba modlitwy w wielu intencjach itd. To ich każdorazowo bardzo interesuje i cieszy. Myślę, że kontakt pomiędzy parafią, w której życie przebiega bardzo dynamicznie, a ZOL-em, gdzie wszystko jest bardziej wyciszone i statyczne ma wielką wartość. Można powiedzieć, że obecnie staramy się tam wraz z księżmi wikarymi oraz z zespołem duszpasterskim nieco ożywić życie religijne. Być może uda się przygotować przestrzeń na kaplicę albo oratorium, by podopieczni i pracownicy ZOL-u mieli okazję zatrzymać się na chwilę osobistej modlitwy. Głosimy Słowo Boże, modlimy się, proponujemy nabożeństwa, które są podopiecznym znane – prowadzimy zwyczajne duszpasterstwo, które ma być wyraźnym znakiem jedności ze wspólnotą parafialną. Oczywiście oprócz osób chorych swoją duszpasterską troską staramy się także objąć pracowników i personel medyczny ZOL-u. Cieszymy się, bo kilka osób udało się przyprowadzić do Pana Boga.

– W lipcu tego roku zmarł ks. arcybiskup Zygmunt Zimowski, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia i Chorych. Znał go Ksiądz bardzo dobrze, przez wiele lat współpracowaliście. Proszę na koniec o słowo wspomnienia na jego temat.

– Tak, znaliśmy się bardzo dobrze. I co ciekawe, pamiętam, że po jego śmierci zadzwonił do mnie dziennikarz z Katolickiej Agencji Informacyjnej i zadał mi podobne pytanie, a ja nie wiedziałem od czego zacząć… Wśród wielu szlachetnych cech księdza arcybiskupa Zygmunta Zimowskiego chciałbym dzisiaj wydobyć i podkreślić jedną, według mnie niezwykle ważną. On się nigdy nie uchylał od swoich obowiązków, także od posługi w środowisku związanym ze służbą zdrowia i chorymi. Zauważmy, że zanim ksiądz arcybiskup został watykańskim ministrem zdrowia i niejako światowym duszpasterzem służby zdrowia i chorych, nie miał większego kontaktu i doświadczenia w tej posłudze. Owszem, pracował w różnych dykasteriach, ale nie był specjalistą w dziedzinie chorych i medyków. Tymczasem kiedy został wezwany do tej posługi, zaangażował się w nią naprawdę całym sercem, z wielką otwartością i odpowiedzialnością. Można nawet powiedzieć, że to było jego powołanie w powołaniu. On się nigdy nie skarżył na tę pracę, ona mu nigdy nie ciążyła. Był zawsze znakomicie przygotowany i zorganizowany. Ponadto miał fantastyczne poczucie humoru, które pozwalało mu integrować to środowisko i zjednywać sobie ludzi.

– Serdecznie dziękuję Księdzu za rozmowę.


Zobacz całą zawartość numeru ►

Z cyklu:, Najnowsze, Numer archiwalny, Kapłan wśród chorych, Miesięcznik, Cogiel Renata Katarzyna, Autorzy tekstów, 2016-nr-10

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024