Róże i kolce
Gdy popatrzymy na życie człowieka cierpiącego, schorowanego czy przygniecionego wiekiem, wydaje się, że z łodygi jego życia wyrastają same tylko kolce i ciernie
2016-10-05
Znane jest powiedzenie: „Nie ma róży bez kolców”. I rzeczywiście trudno sobie wyobrazić kwiaty róż bez kolców wyłaniających się pośród liści. Jeszcze trudniej sobie wyobrazić łodygę obsypaną liśćmi i kolcami, a nie zakończoną kielichem różnobarwnego wonnego kwiatu.
Gdy popatrzymy na życie człowieka cierpiącego, schorowanego czy przygniecionego wiekiem, wydaje się, że z łodygi jego życia wyrastają same tylko kolce i ciernie. Z tego zbolałego ciała opadła już młodość, radość, ulotnił się uśmiech. Ale gdy popatrzymy na tego samego człowieka ukradkiem, niespodziewanie i zobaczymy w jego dłoniach różaniec, dostrzeżemy jego poruszające się w modlitwie usta – wówczas, obok kolców i cierni ujrzymy róże.
Modlitwa różańcowa jest tym cudownym kwiatem, dzięki któremu na bezwodnej pustyni wyrasta przepiękny ogród. W szarzyźnie umęczonego życia ukazują się urzekające barwy. Każde Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo przenosi utrudzonego wędrowca tej ziemi w nowy, Boży świat; pomaga zapominać o wszystkim, co ciężkie, bolesne, beznadziejne. Te modlitwy to nie tylko słowa, ale jakby światła, które oświetlają wszystko co dotychczas budziło lęk, trwogę, smutek.
Zamienić ciernie na róże
To nieprawda, że człowiek chory jest słaby, bezradny, niezdolny do niczego. Wprost przeciwnie – to on właśnie uświadamiając sobie całą swoją nędzę i kruchość może wprawić w ruch moce odradzające go wewnętrznie i wpływające na przemianę świata. Tylko on wie, jak słaby jest człowiek, dlatego chwyta się potężnej ręki Bożej i puka do miłującego Serca Bożego o wsparcie i pomoc.
Właśnie różaniec jest takim sięgnięciem po moce Boże i alarmowaniem Miłosierdzia Bożego w tragicznej sytuacji człowieka i świata. Człowiek cierpiący, zbolały, chory – a równocześnie wierzący w Jezusa Zbawiciela świata nie będzie nigdy wznosił do Boga usilnych próśb i błagań o usunięcie kolców i cierni ze swojego życia. Po prostu będzie się modlić, aby tuż przy cierniach wyrastały kwiaty , tuż przy kolcach pojawiały się róże, i nigdy nie będzie oddzielać tych dwóch rzeczywistości od siebie. A zależy to przede wszystkim od nas: od tego czy przy naszym łóżku postawimy Boga, czy w naszym cierpieniu wezwiemy Chrystusa, tak jak wołamy lekarza; od tego czy na naszych wargach pojawi się Imię Matki – Maryi. Ale to wymaga naszej wolnej woli, naszej osobistej decyzji. Bóg nie będzie nam się nigdy narzucał i nikogo przymuszał.
Przywołanie Boga jest łatwe i proste, właśnie takie jakie podsuwa różaniec: znak krzyża świętego, Wierzę w Boga …., Ojcze nasz…., Zdrowaś Maryjo…., Chwała Ojcu i króciutka myśl o tajemnicach radosnych bolesnych, światła czy chwalebnych. A tym, gdzie samo odmawianie różańca męczy, wystarczy krótki, serdeczny pocałunek Ran Zbawiciela na krzyżyku i wolne przesuwanie paciorków z imieniem Jezusa i Maryi, z gestem Szymona Cyrenejczyka i spojrzeniem Weroniki. Jezus będzie sam najlepiej wiedział, co to oznacza.
Najpiękniejsza róża
W litanii loretańskiej modlimy się do Maryi: „Różo Duchowna módl się za nami”. Nie łudźmy się: kolców nigdy nie zabraknie w naszym życiu, cierni nigdy nie wytępimy z naszej codzienności. Łzy nigdy nie przestaną płynąc, szpitale będą zawsze przepełnione. Nie przestaniemy nigdy wołać: „ Wygnańcy Ewy do Ciebie wołamy, zlituj się zlituj, niech się nie tułamy”.
Bóg wiedząc o naszej niedoli sierocej, o naszej ziemi wygnania i cierpienia postawił obok nas Maryję, swoją Matkę. Obok kolców i cierni wyrosła Róża, która łagodzi ukłucia cierni, a bolesnym kolcom naszego życia nadaje zbawczy sens, ukazuje swego Syna ukoronowanego cierniem, zranionego kolcami naszych grzechów, a jednak wołającego do Ojca: „Ojcze odpuść im , bo nie wiedzą, co czynią”.
Od tej chwili wszystko zmieniło się na naszej ziemi. Od tej chwili wszystkie kolce mają obok siebie kwiaty, najpiękniejsze kwiaty naszej ziemi: róże. Wszystkie te róże są symbolem Róży Duchownej, Maryi, Matki całego rodzaju ludzkiego. Tę różę przywołujemy na pamięć, ilekroć bierzemy w ręce różaniec, ten cudowny dar nieba, o którym nam Matka Boża przypomina we wszystkich ostatnich objawieniach i który nam tak żarliwie zaleca na wszystkie choroby te osobiste i te społeczne.
Nie przestańmy dziękować Matce Bożej, za to że stanęła obok nas. Ona – Nadzieja obok drążącej nas rozpaczy.
„MATKO BOGA, oto przychodzę do Ciebie tym razem nie po to, aby Cię prosić, czy złożyć Ci jakiś dar, lecz po to wyłącznie, by na Ciebie spojrzeć i zapłakać z radości, żem Twoim dzieckiem, a Ty moją Matką. Przychodzę, by przez chwilę być z Tobą, Matko moja i nic nie mówiąc, śpiewać Ci z serca przepełnionego szczęściem: Żeś Matką Pięknej Miłości, żeś najdoskonalszym stworzeniem, jakie wyszło z rąk Stwórcy. Z pełni serca dziękuję Ci, Matko Boża za to, że codziennie czekasz na mnie, za to, że jesteś, że istniejesz – po prostu za to, że jesteś Ty, Maryjo, Matko Chrystusowa. Bądź pozdrowiona” (Paul Claudel).