Przeżywanie cierpienia

Cierpienie, które jest przeżywane z Bogiem, w jedności z Chrystusem,  może zostać przekute na sukces rozumiany w rzeczywistości życia wiecznego.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2016-10-16

 Cierpienie dotyka każdego z nas. Nie ma człowieka, który by nigdy nie cierpiał, a nawet takiego, który nie cierpi aktualnie. Może komuś wydawać się, że jego życie jest idealne, ale pomimo tego, cierpienie zawsze jest obecne choćby w postaci minimalnego dyskomfortu. Ci, którzy przeżywają je w natężonej formie często zadają sobie pytanie: Dlaczego? Bardzo trudno znaleźć na nie odpowiedź. Z racjonalnego punktu widzenia jest to nawet niemożliwe. Pytanie, które wydaje się bardziej stosowne w tym przypadku to: Co dalej?

               Trudno w logiczny sposób wytłumaczyć skąd bierze się cierpienie. Można je pojmować jako karę za złe czyny (z chrześcijańskiego punktu widzenia powiedzielibyśmy za grzechy). Ale takiego myślenia nie można pogodzić z tym czego nauczał Jezus Chrystus. Żeby nie pozostać gołosłownym warto tutaj przytoczyć fragment Ewangelii św. Jana, w którym czytamy: Jezus przechodząc obok ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: ”Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice?” Jezus odpowiedział: ”Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże. (J 9,1 – 3). Z tej wypowiedzi Jezusa wyraźnie wynika, że za doznawany ból, cierpienie, czy złą sytuację życiową nie jest odpowiedzialny sam zainteresowany, ani jego przodkowie. My w swoim myśleniu bardzo często przejawiamy tendencję do tego, żeby szukać w osobie cierpiącej jakiejś wady, czy życiowego błędu, którego efektem byłoby owo cierpienie. Jednak okazuje się, że takie myślenie jest niewłaściwe, przynajmniej z punktu widzenia chrześcijańskiego. Podobne wnioski podsuwa nam również doświadczenie życiowe. Przecież każdy z nas mógłby wskazać w swoim środowisku ludzi, którzy doznają jakiegoś cierpienia, pomimo tego, że nic szczególnie złego nie zrobili. Co więcej, pewnie można by odnaleźć również takich, którzy prezentowali postawę godną naśladowania, byli wzorowi, a pomimo tego spotkało ich bardzo negatywne przeżycie, w wyniku, czego przyszło cierpienie. Choć podstawowe prawdy wiary mówią, że Bóg za dobre wynagradza, a za złe karze, to jednak tę zapłatę powinniśmy widzieć w perspektywie wieczności.

               Drugi rozdział Księgi Hioba podpowiada, że za wszystkie złe doświadczenia ludzi odpowiada Szatan. Bóg jedynie dopuszcza zło do ludzkości. Powodem takiego stanu jest miłość do całego Stworzenia, również do Diabła, który może czynić zło. To ważny fragment Pisma Świętego, gdyż zaprzecza teorii, jakoby Bóg zsyłał cierpienie na człowieka. Niestety taki pogląd jest mocno zakotwiczony w codziennym sposobie myślenia wielu osób. Nawet tradycyjne przysłowia idą w błędną stronę mówiąc, że kogo Pan Bóg kocha temu daje krzyże. Takie podejście to kompletne nieporozumienie. Bóg nie chce cierpienia człowieka. Wszystko, co stworzył było dobre (por. Rdz 1), a Księga Mądrości powie, że byty tego świata niosą zdrowie: nie ma w nich śmiercionośnego jadu  (Mdr 1,14). Zatem źródło cierpienia jest poza Bogiem. Jak więc wytłumaczyć czemu, od czasu do czasu, w sposób niezwykle intensywny dotyka ono niektórych ludzi? Bez osoby Złego Ducha jest to niemożliwe, gdyż nawet jeśliby uwzględnić dobroć i wszechmoc, jako dwie główne cechy Boga, to nadal mamy problem dotyczący pochodzenia zła. Bo albo Bóg nie może uczynić czego zechce, albo nie zawsze pragnie dobra. Oczywiście istnieją pewnego rodzaju filozoficzne spekulacje próbujące wyjaśnić ten problem, ale nie czas teraz na to by rozważać tę problematykę. Warto wspomnieć, że św. Tomasz z Akwinu próbował tłumaczyć zło jako brak dobra, ale takie stanowisko nie zadowala wszystkich. Poza tym trudno je przyjąć zupełnie bezpretensjonalnie przez przeciętnego cierpiącego człowieka, który nie zasłużył sobie jakoś szczególnie na takie doświadczenie. Widzimy, że mamy bardzo poważny problem z wytłumaczeniem tego skąd bierze się cierpienie. I pewnie żadna teoria nie wyjaśni tego w pełni, bo zawsze będzie można zagłębiać się co raz bardziej, szukać kolejnych argumentów podważających poszczególne wnioski. W związku z tym, o wiele bardziej praktycznym i zrozumiałym pytaniem będzie takie, które podejmie kwestię tego, jak z cierpieniem żyć i w jaki sposób je wykorzystać dla własnego rozwoju.

Tylko konkretna religia może próbować odpowiedzieć na pytanie o sensowność cierpienia. Chrześcijaństwo jest w tej kwestii wyjątkowe, gdyż to właśnie Jezus Chrystus – prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek – zszedł do poziomu ludzkości i przyjął na siebie cierpienie po to, aby wyzwolić nas z grzechu. Cierpienie, które jest przeżywane z Bogiem, w jedności z Chrystusem,  może zostać przekute na sukces rozumiany w rzeczywistości życia wiecznego. Należy zaznaczyć, że nie jest ono konieczne do zbawienia (przynajmniej rozumiane jako różnego rodzaju męczeństwo). Odnajdziemy przecież wielu świętych, których stawiamy za wzór pomimo tego, że nie przeżyli nadzwyczajnego cierpienia w swoim życiu. Obok tego, soborowa Konstytucja Duszpasterska o Kościele w Świecie Współczesnym – Gaudium et spes, wspomina, że cierpienie umożliwia zbawienie (jednocześnie pamiętajmy, że każdy w  jakimś stopniu cierpi).

Papież Jan Paweł II wydał w 1984 roku List Apostolski Salvifici doloris, co w tłumaczeniu oznacza Błogosławione cierpienie. Zaznaczył w nim kilka elementów, które mogą stanowić owoc ludzkiego cierpienia. Warto podkreślić, że sam dokument nie bazował jedynie na opiniach i przemyśleniach papieża, ale również na jego osobistym cierpieniu. Opracowany tekst stał się w pewnym sensie przełomowy, a nawet szokujący. W świecie co raz bardziej bogacącym się, nastawionym na rozwój dóbr materialnych; w świecie, który pragnie przyjemności i odrzuca złe doświadczenia, nagle ktoś pisze o cierpieniu jak o czymś wartościowym. Jan Paweł II wyraźnie stwierdza, że doświadczenie cierpienia pozwala w pełni przeżyć swoje człowieczeństwo. Dzieje się tak choćby dlatego, że omawiane zjawisko jest charakterystyczne tylko dla ludzi (por. G. Wąchol, Fizjonomia cierpienia – www.apchor.pl, dodany: 5.10.2016).

Według Papieża cierpienie może mieć korzystny wpływ na człowieka, gdyż pozwala ono spojrzeć na kwestie i wartości najważniejsze w ludzkim życiu. Nawrócenie się ku Bogu następuje bardzo często pod wpływem cierpienia. Wówczas, dotknięci nim, szczególnie zwracają się w stronę Stwórcy. Nierzadko jest to związane z perspektywą przyszłości i wieczności. Kiedy zbliża się kres życia, wtedy przychodzi refleksja nad tym, co będzie dalej i jedynie Bóg może dać nadzieję na egzystencję, która nie będzie miała końca. To właśnie głównie z tego powodu cierpienie w oderwaniu od Boga traci sens, a we współpracy z Nim staje się drogą do wieczności. Stan cierpienia to nie tylko okazja by zatroszczyć się o życie wieczne, ale również doczesne. Przejawia się to w odniesieniu do najbliższych, z którymi można się pogodzić, podziękować im, dopilnować spraw spadkowych, poprawić relacje, które często mogły być nieudane. Nierzadko dopiero na łożu śmierci umierający reflektują się, że właściwym jest  dopilnowanie kwestii związanych z osobistymi kontaktami z rodziną i bliskimi. Cierpienie wreszcie może prowadzić do mocnego rozwoju osobowego. Jako niezwykle silny bodziec wyzwala przemyślenia na temat tego, co w życiu jest najistotniejsze. Porządkuje wartości, które wybieramy i sprawia, że dostrzegamy przemijalność i nieprzydatność w dłuższej perspektywie tego, co materialne i hedonistyczne (związane z czerpaniem przyjemności). Tyle jeśli chodzi o Jana Pawła II.

Obok Papieża Polaka w historii pojawili się też inni myśliciele, którzy próbowali dostrzec sens cierpienia lub nadać go pod wpływem osobistych przeżyć. Jednym z najbardziej wyrazistych pośród nich był Victor Emil Frankl. W myśl psychologiczną i filozoficzną wpisał się nie tylko poprzez osobiste refleksje, ale także przez niezwykle mocne doświadczenie, jakim był pobyt w kilku obozach koncentracyjnych podczas drugiej wojny światowej. To właśnie tam dojrzewała myśl Frankla na temat cierpienia, które według niego samego może być przyczyną, czy nawet wyzwolicielem życiowej energii. Może motywować do podejmowania prawidłowych wyborów, gdyż wybierający jest dzięki niemu zahartowany i „obyty z trudnymi sytuacjami”. Pozwala również spojrzeć w przyszłość, zastanowić się nad konstruktywną odpowiedzią na pytania o podstawy życia. Innymi słowy, co z resztą współbrzmi z tekstem Jana Pawła II, cierpienie pozwala na głębsze i mocniejsze przeżycie swojego człowieczeństwa. Jeszcze dalej w swojej opinii posunął się inny, tym razem amerykański psycholog Abraham Maslow, mówiąc, że zupełny brak cierpienia uniemożliwiłby rozwój osoby ludzkiej.

Oczywiście znajdują się też opinie zupełnie przeciwne, nie dostrzegające w cierpieniu najmniejszej wartości. Są one zazwyczaj prezentowane przez myślicieli dalekich od poglądów chrześcijańskich, takich jak choćby Karl Jaspers, który w cierpieniu dostrzega wyłącznie stan destrukcyjny i wyniszczający człowieka, czy Helmuth Plessner promujący wartości biologiczne, oraz Peter Singer według, którego człowiek jest na tyle autonomiczny, że sam może decydować o tym, co dozwolone w zupełnym odłączeniu od Boga, czy innego obiektywnego źródła prawa, a to pociąga za sobą czysty materializm.

Wspomniane już Pismo Święte nie pomija tematu cierpienia i daje odpowiedź na problematykę z nim związaną. Znamy już biblijne podstawy cierpienia, wywodzące się w dużej mierze ze Starego Testamentu, ale dopiero w jedności z Jezusem Chrystusem cierpienie osiąga charakter zbawczy – przedłuża nasze ziemskie życie do wieczności. Chrystus swoją realną i mistyczną obecnością pomaga dźwigać krzyż bólu i złego doświadczenia pokazując na niebo, jako kierunek życiowej wędrówki człowieka. Przez swoją sakramentalną i duchową obecność wzmacnia każdego kto cierpi. Można uczciwie powiedzieć, że nie wyjaśnia w pełni Dlaczego?, ale pokazuje Jak? i Dokąd?.

Łatwo mówić o cierpieniu w teorii. O wiele trudniej je znosić i przeżywać. Z zaprezentowanych poglądów i naświetlonej problematyki związanej z trudnościami w określeniu pochodzenia cierpienia, jego celu i sposobów radzenia sobie z nim, możemy wywnioskować, że jedynie wiara w Boga potrafi nadać sens cierpieniu, albo przynajmniej wesprzeć człowieka, który zmaga się z tego rodzaju sytuacją życiową. Nasuwa się tutaj na myśl kolejne, ludowe przysłowie: Jak trwoga, to do Boga. W określonych warunkach, wcale nie musi mieć negatywnego wydźwięku, ale może nieść w sobie nadzieję, że jeśli nie udało się w ciągu spokojniejszego etapu życia związać ze Stwórcą, to przeżywane cierpienie nie musi oznaczać końca, a szansę na odnalezienie cichego głosu Zbawcy.

Autorzy tekstów, Teksty polecane, pozostali Autorzy

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024