Skandal Jezusa
Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać? (Łk 7,19) Słowa św. Jana Chrzciciela, pewnie nawet jemu samemu musiały wydawać się dziwne. Ktoś kto ogłaszał światu przyjście Mesjasza, nagle teraz w Niego wątpi. Co spowodowało tak wielkie rozdarcie we wnętrzu Jana?
2016-12-14
I Rok czytań
Łk 7,18b-23
Jan znajdujący się w więzieniu, z powodu głoszonej prawdy o Herodzie, miał dostatecznie dużo czasu, żeby rozmyślać i z pewnością głównym tematem jego refleksji był Jezus Chrystus. To przecież Jego ogłaszał całemu światu. Nagle życie Jana musiało się gwałtownie załamać, bo przecież tak się dzieje, kiedy tracimy z oczu sens i cel życia. Nie mógł długo wytrzymać, nie pomagała kontemplacja i analiza wszelkich argumentów, jego wnętrze nurtowała nieustanna wątpliwość: czy Jezus jest rzeczywiście Synem Bożym.
Tę chwilę zwątpienia, albo może raczej zagubienia wewnętrznego, można by porównać do ciemnej nocy duszy, o której tak wiele pisał św. Jan od Krzyża, patron dzisiejszego dnia. Każdy może być narażony na stracenie z oczu Boga i wartości, które nam proponuje, na pogrążenie się w nostalgii i doświadczeniu zbliżonym do depresji. Nocy ciemnej nie da się skutecznie zapobiec, może dotknąć zarówno średnio zaawansowaną religijnie osobę, jak i największych gigantów duchowych. Z jednej strony to pocieszające, bo jeśli sami wpadniemy w objęcia tego typu wątpliwości, to możemy sobie łatwo uświadomić, że w pewnym sensie to naturalne, a na pewno powszechne zjawisko. Z drugiej jednak strony to przerażające, że nawet tym, którzy są najbliżej Boga grozi zwątpienie.
Święty Jan Chrzciciel prawdopodobnie był nie tylko zaskoczony, ale wręcz zszokowany postawą Jezusa i Jego nietypowymi zrachowaniami. Ogłosił przecież, że jest On Mesjaszem, Synem Bożym mającym odkupić ludzkość z grzechu i przywrócić jej przyjaźń z Bogiem. Miał być kimś wielkim, w kogo wpatrzone były oczy całego żydowskiego świata, tymczasem Jego obyczajowość i podejście do Prawa przekraczały wszelkie granice, jakie w mniemaniu ówczesnych ludzi, powinien zachować porządny rabin. Jan z pewnością słyszał o nowatorskim podejściu Chrystusa do przepisów stawiających na pierwszym miejscu intencje i sumienie człowieka, a dopiero potem efekt zewnętrzny. Wiedział też o powszechnym uzdrawianiu, dotykaniu trędowatych, a więc nieczystych, czy o odpuszczaniu grzechów. To musiało szokować, wychodziło poza oczekiwania jakie pokładano w Mesjaszu. Na dodatek Chrystus w ogóle nie mówił o wyzwoleniu spod okupacji rzymskiej. Jedyne wyzwolenie jakie głosił, to ostateczne rozprawienie się ze swoimi duchowymi słabościami.
Teraz być może lepiej rozumiemy dlaczego Jan Chrzciciel miał wątpliwości co do osoby Jezusa. Ale też mocniej czujemy Boże miłosierdzie i siłę Jego łaski. W bliźniaczym tekście z Ewangelii św. Mateusza, opisującym tę samą sytuację odnajdujemy słowa: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela (Mt 11, 11). To pokazuje, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby (Dz 10,34) i z każdego potrafi mocą swojej oczyszczającej łaski uczynić świętego oraz przywrócić do świętości tego, kto zwątpił. Gdybyśmy chcieli opisać w sposób matematyczny dynamikę duchowości św. Jana, musielibyśmy nakreślić sinusoidę: najpierw odkrywanie Boga i szczytowy moment rozpoznania w Jezusie Mesjasza, potem zwątpienie i znowu powrót do pełnej jedności i przyjaźni ze Stwórcą. Pomimo dwóch dolin, owa sinusoida poprowadziła Jana wprost do nieba. Pewnie w dużej mierze dlatego, że nie pozostał bierny w swoich rozterkach i uczynił wysiłek, by je rozwiać – wysłał swoich uczniów z otwartym pytaniem do Jezusa.
Dla nas najważniejsza nauka płynąca z tego fragmentu zawiera się w pytaniu: jakiego Jezusa oczekujemy? Swojego, wymarzonego, z naszymi osobistymi oczekiwaniami względem Niego? Czy prawdziwego i realnego, całym bagażem wymagań i wzorców niekiedy trudnych do naśladowania? Czy robimy coś , by rozwiać nasze wątpliwości?