Niespokojny świat
Żyjemy w czasach, gdzie co raz bardziej liczy się „ja”. Na dalszy plan schodzą odmienne poglądy, pomysły na życie, czy zdania na różne tematy. Najważniejszy jest „mój” punkt widzenia. Takie tendencje obserwujemy nie tylko w życiu codziennym, funkcjonując pomiędzy poszczególnymi ludźmi, ale również w świecie polityki, mediów, wielkich światowych wydarzeń. Jeśli ktoś ma odmienne idee niż rządzące lub będące na szczycie elity, wtedy nie tylko lekceważy się go, ale nawet wyśmiewa i pokazuje jego nierozumność.
2017-02-01
I Rok czytań
Mk 6,1-6
Pewnie każdy, przynajmniej kilka razy w życiu, poczuł się odsunięty na bok, pominięty, zignorowany. I zapewne pamięta uczucie goryczy i przykrości jakie mu wtedy towarzyszyło. To normalne, że nie zawsze mamy spójne z innymi zasady życiowe i spojrzenie na to co nas otacza. Jednak, niezależnie od tego kim jesteśmy i co myślimy, zawsze należy nam się szacunek. On nie oznacza zgody na oddanie swoich poglądów i bezkrytyczny kompromis, ale wymaga tego, by drugiego człowieka uszanować jako osobę, tak samo równą i godną pod każdym względem, co inni. Podobnie jak inni, powołaną do miłości i życia wiecznego przez Boga.
Dla tych, którzy bywają poniżeni i nieuszanowani bardzo mocnym pocieszeniem może stać się fragment Ewangelii św. Marka, który odczytujemy dzisiaj. Chrystus zlekceważony… Wczujmy się w Jego sytuację. Po jakimś czasie, kiedy Jego imię już nabrało w Galilei rozgłosu wraca do Nazaretu – rodzinnego miasta i okazuje się, że tutejsi mieszkańcy nie tylko zupełnie nie wiedzą kim jest, ale nawet nie chcą Go zupełnie słuchać. Chociaż Chrystus, jako Boży Syn, zapewne spodziewał się i wiedział, że taka sytuacja będzie miała miejsce, to jednak po ludzku, musiało to być niezwykle trudne doświadczenie. To jak policzek od najbliższej osoby. Oczekiwanie wsparcia od kogoś, kto nas zna, przyćmione drwiącym spojrzeniem i wyrzutami wykrzyczanymi prosto w twarz.
Fragment Ewangelii św. Marka staje się coraz ciekawszy kiedy czytamy dalsze jego strofy. Pokazuje, że na konfliktowej sytuacji zawsze najbardziej cierpi największy agresor. Bo przecież sam Jezus, oprócz gorszego samopoczucia, niewiele stracił na lekceważeniu, nieufności i ignorancji przez swoich bliskich. Ofiarami tego zderzenia stali się mieszkańcy Nazaretu. To oni nie skorzystali ze słów i nauki, jakie oferował im Jezus. To ich minęły uzdrowienia akie mogły stać się realną rzeczywistością. Jednak najważniejszym co ich ominęło to odkrycie w Chrystusie Boga i błogiej, kojącej bliskości z Nim.
Wniosek, jaki płynie do nas z czytanego dzisiaj fragmentu Ewangelii, podpowiada, że nawet w chwili największego oburzenia, złości, chęci wyładowania się na drugim, zawsze warto pozostać spokojnym i poczekać, bo samemu można pozbawić się owoców płynących z relacji do żyjących obok ludzi. Cierpliwość i opanowanie to dwa cenne skarby uzdrawiające nas samych i otaczający świat. Pozbawienie się ich prowadzi do otwierania nowych wojen przeciwko tym, którzy są wokół nas. Szczególnie w świecie, gdzie każdy ma rację i jest ekspertem od wszystkiego…