Wewnętrzne oczyszczenie

Trudno pogodzić się z kimś, z kim od dłuższego czasu toczymy spory. Niekiedy nawet udaje się podać sobie rękę i wypowiedzieć „przepraszam”, ale zadra w sercu, bardzo często, zostaje na długi czas. Jeszcze trudniej pogodzić się z samym sobą. Ile razy mówimy „nic się nie stało”, kiedy upadamy w naszym życiu, a mimo tego myślami krążymy wokół problemu jaki napotkaliśmy. Tymczasem Chrystus pragnie uwolnić nas od ciężarów zalegających w naszych sumieniach.

2017-02-08

Rok A
Mk 7,14-23

Fragment Ewangelii św. Marka, jaki został nam dany na dzisiaj do rozważenia, jest typowym nauczaniem skierowanym do środowiska żydowskiego. Chyba nikt tak bardzo jak oni, nie wyśrubował przepisów dotyczących nie tylko życia religijnego, ale także codziennego. Żyjąc w starożytnym Izraelu właściwie bez przerwy trzeba było poruszać się według zasad narzuconych przez Prawo. Taka sytuacja generowała co raz częściej zewnętrzne podejście do religii, szczególnie w połączeniu z pomysłami faryzeuszów na to jak zgodnie z literą prawa obchodzić rożnego rodzaju restrykcje. Żyjąc w ten sposób bardzo łatwo zatrzeć własne sumienie. Tutaj sprawdza się stara zasada dotycząca prawodawstwa, która mówi, że nie może ono być ani zbyt surowe, ani zbyt pobłażliwe. To tak jak z podatkami: jeśli są zbyt niskie, państwo nie ma zysku, a jeśli są zbyt wysokie, ludzie szukają sposobów niepłacenia ich. Optymalna stawka sprawia, że wspólny budżet jest zasilony, a podatnikom nie płaca się oszukiwać. Podobnie jest z innymi dziedzinami życia: każdy przepis musi stawiać przede wszystkim na dobro człowieka.

Stąd właśnie apel Jezusa nakazujący wyzbycie się wszystkich nieczystości zalegających we wnętrzu ludzkiego serca. Tak naprawdę to właśnie ono – rozumiane jako sumienie, zdolność człowieka do przezywania wyższych uczuć – decyduje o naszej zewnętrznej postawie. Słowo lub czyn bez swojego osobistego przekonania o ich słuszności, nie mają większego znaczenia. I tak jak kiedyś podejście czysto literalne, zewnętrzne, było problemem judaizmu, tak dzisiaj staje się również naszą, chrześcijańską bolączką. Widać to choćby po sposobie rozumienia i odbierania tego, czym jest chrześcijaństwo. Dla wielu wierzących, pierwsze skojarzenia jakie nasuwają się słysząc słowo „Kościół” to obowiązki uczestniczenia we Mszy św., wytrwania w czystości do ślubu, czy zakaz jedzenia mięsa w piątek. Oczywiście to są istotne przepisy, bo u swoich korzeni mają dobro wierzących, ale o wiele ważniejsza jest ich osobista relacja do Boga. W wielu miejscach naszej Ojczyzny wciąż mamy pełne po brzegi kościoły, jednak wielu spośród tam obecnych nie potrafi nawiązać osobistej więzi z naszym Stwórcą. Potrzeba ciągle jakiejś akcji – śpiewu, recytacji, wsłuchiwania się w teksty… Wszystko po to, żeby się nie nudzić. Tymczasem prawdziwa wiara wymaga również ciszy i wsłuchania się we własne sumienie, z którego przemawia Pan Bóg.

To tylko pewien zarys, chyba najbardziej wyrazisty spośród tych, które możemy zaobserwować na własnym podwórku, problemu który toczy nas wszystkich: odchodzenia od miłości, w stronę zewnętrznej poprawności. Czy to problem współczesnego człowieka? Pewnie nie, gdyż jest on tak stary jak historia istnienia ludzi na świecie. Dzisiaj natomiast jest on z pewnością bardziej czytelny i łatwiej dostrzegalny. Widzimy też tendencję, szczególnie u młodego pokolenia, by co raz mniej przejmować się tzw. poprawnością polityczną. Obecna kultura i filozofia wtłoczyły nam ideę, by „być panem samego siebie” i podejmować wybory wyłącznie z pełnym przekonaniem siebie. W efekcie mamy pustoszące świątynie. Nie wiadomo czy to dramat, czy błogosławieństwo współczesnego Kościoła. Załamanie wiary, czy oczyszczenie z tych, którzy robili to na pokaz?

 

Ks. Wąchol Grzegorz, Autorzy tekstów, Rozważanie

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024