Otwórz się!
Choć uszy mogą nie słyszeć, a język może nie mówić, to wiem, że niczyje serce nie jest głuche na miłość i że o wiele piękniej miłość wyraża się bez słów.
2017-02-10
I Rok czytań
Mk 7, 31-37
Niegdyś ten ewangeliczny opis stał się dla mnie inspiracją, by „świat ciszy” spróbować ubrać w słowa. Czy to jednak możliwe? Czy istnieje sposób, by nazwać to, czego nie da się wyrazić słowami? Czy można liczyć na to, że zaklęte w zdaniach ludzkie pragnienia, staną się realne i rzeczywiste? Głuchoniemy znad Jeziora Galilejskiego przekonuje mnie, że tak. To właśnie on „podyktował” mi ten krótki tekst.
Zobaczyłem Cię Panie, gdy szedłeś z daleka. Bałem się, że nie zdołam dopchać się do Ciebie. Jestem głuchoniemy. Nie umiem rozpychać się łokciami. Nie potrafię krzyczeć, nawet normalnie mówić. Jak więc zdołam zawalczyć o miejsce w pierwszym rzędzie, jak pokonam ten dziki tłum, który zewsząd Cię otacza, jak mógłbym z nimi wszystkimi konkurować?
Nie musisz się pchać, by Mnie odnaleźć. To Ja będę szukał ciebie – tak długo, aż znajdę. Cierpliwie i konsekwentnie. Wśród wielu twarzy w tłumie, wypatruję właśnie tej jedynej – twojej.
Nie bój się!
Ktoś nagle boleśnie pochwycił mnie za rękę i zaczął ciągnąć. Drugą ręką wymachiwał przed sobą, rozganiając zgromadzonych ludzi. Musiał chyba głośno krzyczeć, bo jego twarz zrobiła się czerwona, a na czole pojawiła się pulsująca żyła. Ludzie rozstępowali się na boki niczym wody Morza Czerwonego. Poczułem, że nie dam rady dalej biec. Ów ktoś puścił wtedy moją rękę i zwyczajnie odszedł. Zrozumiałem, że zostałem przyprowadzony w miejsce, w które nie miałem szans dotrzeć o własnych siłach. Wtedy Go zobaczyłem. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Przede mną stał Jezus.
Dobrze cię widzieć, Przyjacielu. Wiem, że przybyłeś z daleka, by się ze Mną spotkać. Czekałem na ciebie. Znam każde twoje cierpienie. Nie martw się, że twoje uszy nie słyszą. Ja będę przemawiał do twojego serca. Nie bój się!
Wówczas Jezus wstał i zaprowadził mnie w spokojne miejsce, z dala od tłumu. Nie chciał rozgłosu i sensacji. Czułem, że w tej chwili liczę się dla Niego tylko ja. Miał czas wyłącznie na moje sprawy. Spojrzał na mnie łagodnymi oczyma. Wyciągnął ręce. Dotknął moich niesłyszących uszu i niemego języka. W skupieniu podniósł oczy do nieba i bezgłośnie modlił się przez długie minuty. W końcu z ruchu jego warg odczytałem: Effatha! Wtedy moje uszy się otworzyły, a język rozwiązał. Byłem zdrowy!
Jestem Bogiem i wszystko mogę. Rozkoszą mego Serca jest twoje szczęście. Pragnę dla ciebie tylko dobra. Nie chcę, byś kiedykolwiek się bał. Idź w pokoju i odtąd ciesz się pełnią życia.
Uwielbiam Boga we wszystkich Osobach głuchoniemych. Uwielbiam Go w ich trudnych doświadczeniach. W ich osamotnieniu i odrzuceniu. W lęku o każde dzisiaj i każde jutro. Uwielbiam Boga przez „świat ciszy”, który jest jedynym światem, jaki znają.
Choć uszy mogą nie słyszeć, a język może nie mówić, to wiem, że niczyje serce nie jest głuche na miłość i że o wiele piękniej miłość wyraża się bez słów.
Stoję Panie przed Tobą. Głucha i niema. Nie przeciskam się przez tłum. Aż tak bardzo mi się nie spieszy, poczekam. Wiem, że Ty szukasz właśnie mojej twarzy. We właściwej chwili przyjdziesz. Wtedy spojrzysz, dotkniesz, otworzysz, uzdrowisz, ocalisz…