Stopniowe uzdrawianie
Każdy z nas potrzebuje jakiegoś uzdrowienia. Jeden fizycznego, inny psychicznego, jeszcze inny duchowego. Kiedy już jest okazja, żeby się ono dokonało, oczekujemy, by nastąpiło jak najszybciej. Tymczasem wiara, tak bardzo potrzebna przy każdym rodzaju uzdrowienia, to długi proces, wymagający cierpliwości.
2017-02-15
I Rok czytań
Mk 8,22-26
Można powiedzieć, że żyjemy w cywilizacji „instant”. Chcemy by wszystko było natychmiast. Produkujemy gotową do użycia żywność i sprzęty AGD, które wyręczają nas co raz bardziej z kolejnych obowiązków związanych z utrzymaniem domu. Drażnią nas kolejki do kas, denerwują korki na ulicach i bulwersuje czekanie w urzędach, czy na poczcie. Walczymy dosłownie o każdą sekundę naszego życia. Po co? By móc zrobić jeszcze więcej, by być aktywniejszym, sławniejszym, bogatszym… W różnych dziedzinach, nie tylko finansowej, ale też uczuciowej, intelektualnej, a nawet duchowej. Jednak taki stan życia może spowodować kłopoty z koncentracją, układem krwionośnym (pewnie dlatego wiek XX, w którym tak prężnie rozwijały się globalne korporacje – często kosztem ludzi, stał się stuleciem chorób serca), psychiką, a przede wszystkim naszym wnętrzem i sumieniem.
W dzisiejszej, jakże prostej i konkretnej scenie z Ewangelii św. Marka, Chrystus dba nie tylko o zdrowie fizyczne, ale też duchowe uzdrowionego. Objawia się to w konieczności wykazania przez niego dużej dozy cierpliwości, stopniowego przeglądania na oczy. Ten cud nie dzieje się jak w powieściach, czy filmach – dosłownie za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale przebiega przez wiarę człowieka, który go doznaje. Niewidomy najpierw dostrzegł zarys ludzi – widział ich jak drzewa. To z pewnością wzmogło w nim nadzieję i dało do myślenia, że Chrystus, Który go dotyka jest kimś więcej niż pierwszym lepszym znachorem. Dopiero później nastąpiło całkowite przejrzenie.
W naszym zabieganym życiu bądźmy ludźmi cierpliwymi. Niekiedy, nawet bardzo niechciane oczekiwanie na coś powoduje rozwój naszego ducha. Przecież zawsze możemy w tej chwili bezczynności wznieść nasze myśli ku Niebu… To także wpływa uspokajająco na nasze nerwy, jeśli umiemy pogodzić się z tą sytuacją. Poza tym Bóg przechodzi obok nas delikatnie, spokojnie, czasem niepostrzeżenie. Potrzeba skupienia, opanowania i czasu, żeby Go dostrzec. Inaczej będziemy tylko udawali, że w Niego wierzymy. Piękną symbolikę ma olej używany przy wielu sakramentach (namaszczeniu chorych, bierzmowaniu, czy chrzcie). Delikatnie, stopniowo przenika nasze ciało, jak maść, która nie daje natychmiastowej ulgi i ukojenia, kiedy jesteśmy chorzy. Jednak z czasem widać jej działanie. Ten olej sakramentalny niesie ze sobą Ducha Świętego wymuszając na każdym przyjmującym cierpliwość i opanowanie w kontakcie z Bogiem.