Modlitwa przemienia
Trwanie na modlitwie do Ojca przybliża mnie do Chrystusa.
2017-03-07
Dziś Jezus uczy nas się modlić. To, że nie mamy być gadatliwi, nie znaczy wcale, że modlitwa ma być krótka. Modlitwa ma przede wszystkim przemienić nas, nie Pana Boga. Na modlitwie uczymy się patrzeć na nasze życie oczami Pana - On wie czego nam potrzeba, my często potrzebujemy wiele czasu by to dostrzec. Bo z tych wszystkich próśb, których uczy nas Jezus, po ludzku przydatny wydaje się jedynie chleb. A ja jestem w stanie bardzo szybko wymyślić setki próśb dotyczących rzeczy materialnych, zawodowych, naukowych, związanych z moim ciałem i moją osobą. A ta modlitwa w ogóle nie obraca się wokół mnie, tylko wokół Ojca, aby to jego imię się święciło, nie moje, aby przyszło Jego królestwo, a nie nastało moje ciepłe gniazdko, aby to Jego wola się działa, a nie moja. A jeśli chodzi o chleb, to mam prosić tylko o ten powszedni, nie o zapas na cały rok plus pyszne dodatki, a przede wszystkim troszczyć się aby ten Eucharystyczny Chleb był moim udziałem.
Jakże często moje myśli i pragnienia kieruję w inną stronę. Ileż sprzeczności jest we mnie - modlę się, by Pan nie dopuścił, bym uległ pokusie, a jednocześnie chętnie bym przyjął jakieś królestwo tego świata we władanie. Jednak jeśli uznam w sobie tą winę, to Pan mi ją odpuści, o ile ja będę w stanie wybaczyć drugiemu człowiekowi. I tu pojawia się wielkie pole do popisu. I nie chodzi tylko o jakieś poważne krzywdy i zranienia, ale także o zwykłą codzienność. Jakże łatwo denerwuję się na najbliższych i jakże często brak mi wyrozumiałości dla ich wad.
Święci uczą nas, że tajemnica szczęścia nie leży w posiadaniu rzeczy materialnych, osiągnięć czy nawet zdrowia, ale w chwaleniu Boga, Jego Królestwie i wypełnianiu Jego woli. Tych prawdziwych dóbr nie jest w stanie naruszyć żaden kataklizm ani choroba. Trwanie na modlitwie do Ojca przybliża mnie do Chrystusa, przywraca harmonię i spójność w moim sercu.