Pięćdziesiąt lat razem
Prawdziwa miłość małżonków jest hojnością, jest jej bijącym źródłem. Polega na pragnieniu dobra dla ukochanego człowieka, na uczynieniu wszystkiego, aby mógł wspaniale rozwinąć i wygrać swoje życie
2017-03-08
Zawarcie związku małżeńskiego jest przełomowym momentem w życiu człowieka. Każda kolejna rocznica tej wyjątkowej chwili, a w szczególności pięćdziesięcioletni jubileusz pożycia małżeńskiego, to cudowna okazja, aby okazać swoją miłość, wdzięczność i radość ze wspólnie spędzonych chwil.
Spędzić z kimś połowę wieku to wyraz najszczerszej miłości. Trzeba takiej miłości, żeby pokonać wszelkie trudności razem, mimo różnych charakterów, różnicy zdań, pasji, marzeń, oczekiwań.
Niedawno obchodziliśmy z mężem 50- tą rocznicę naszego ślubu. Był to czas aby trochę powspominać o naszym wspólnym życiu, o wszystkich tych latach, które razem przeżyliśmy, ale przede wszystkim dziękować Bogu za to, że zawsze był obecny w naszym małżeństwie. Był w naszych radościach, ale też chwilach smutnych, bolesnych, był w cierpieniu i chorobie.
Pomimo różnorakich trudności nasze małżeństwo przetrwało. Przetrwało bo ślubowaliśmy sobie to w dniu naszego ślubu, kiedy składaliśmy sobie wzajemnie przysięgę małżeńską. „Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci”
Chrystus przyszedł na ziemię aby odnowić wszystko, a więc i małżeństwo, aby pokazać ludziom prawdziwe oblicze miłości. W Biblii jest taki wspaniały fragment, taka definicja miłości, którą wszyscy znamy „ Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje.” Takiej miłości z Listu do Koryntian nie da się osiągnąć o własnych siłach. Musimy sobie zdać z tego sprawę. Ale trzeba spróbować kochać taką miłością, bo do takiej miłości zaprasza nas Bóg.
Prawdziwa miłość małżonków jest hojnością, jest jej bijącym źródłem. Polega na pragnieniu dobra dla ukochanego człowieka, na uczynieniu wszystkiego, aby mógł wspaniale rozwinąć i wygrać swoje życie. Wejście w małżeństwo to jest uśmiercenie własnego egoizmu dla dobra drugiej osoby, czy rodziny, jak już pojawią się dzieci. Często miłość małżeńska będzie wymagała poświęcenia. Nie będzie tylko padaniem sobie w objęcia, wspólną przechadzką i przysięgą wiecznego uczucia, ale także będzie poświęceniem własnego maleńkiego, egoistycznego szczęścia, zrezygnowaniem z ulubionych zwyczajów, osobistych pragnień, ambicji itd. Chciałoby się być jednym, a okazuje się, że jesteśmy dwojgiem, i to bardzo rożnych istot, każde z własnymi wadami ale też i zaletami. Ale miłość bywa niejednokrotnie skażona, zepsuta przez żądzę i namiętność. Współmałżonek często nie widzi już w tym drugim jego godności, ten drugi staje się tylko przedmiotem zadowolenia, czasem źródłem korzyści. Gdy minie urok, zadowolenie i zainteresowanie, a zaczynają się problemy, porzuca się go wtedy dla innej osoby, lub dla innych celów. Wówczas miłość niejednokrotnie przeradza się w nienawiść.
Ponieważ w sercach ludzkich istnieje grzech, miłość i małżeństwo narażone są na zniekształcenie, wykrzywienie i zwyrodnienie. Po pierwszych chwilach uniesienia serc, co nazywamy potocznie miodowym miesiącem, przychodzi odkrywanie głębszych cech naszych charakterów. Wtenczas olśnienie może ustąpić wobec zawodu, a nierzadko zjawia się pokusa zakwestionowania całej miłości i oddania.
Chciałabym jeszcze skupić się na ostatnim elemencie przysięgi małżeńskiej: „tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący”. Otóż bez przywołania Pana Boga na świadka, bez przywołania pomocy Ducha Świętego nie jesteśmy w stanie tego wszystkiego obiecać co ślubowaliśmy. I dlatego przed wypowiadaniem przysięgi małżeńskiej małżonkowie wraz z kapłanem w pozycji stojącej śpiewają hymn do Ducha Św., prosząc aby On zstąpił i im pomógł. Bo tylko z Panem Bogiem, tylko z Jego pomocą jesteśmy w stanie dotrzymać tego co przysięgaliśmy. Otrzymaliśmy wielką łaskę z którą musimy codziennie współpracować.
Małżonkowie w dzisiejszych czasach nie potrafią przetrwać kryzysu. Brak dialogu i przebaczenia prowadzi do rozpadu nie tylko małżeństwa, ale też i rodziny. Najwięcej wtedy jednak cierpią dzieci. Małżonkowie nie zawsze potrafią współpracować z łaską , którą otrzymali, to znaczy: nie przychodzą do Pana Jezusa z problemami, które są w ich życiu. W tym działa też szatan, szatan burzy jedność – szatan tak naprawdę jest królem dzielenia, w tym sensie że on rozdziela i wciśnie się w każdą szczelinkę. Jest to tak jak z wodą, która, jak jest szczelina, wejdzie, zamarznie, rozsadzi bardziej – to jest działanie szatana. Jeżeli my tych wszystkich szczelin nie będziemy w naszych małżeństwach łatać z pomocą Pana Jezusa, to rzeczywiście może dojść do rozpadu małżeństwa do rozwodu. I to wszystko jest w tym ostatnim zdaniu przysięgi małżeńskiej „tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący.”