Zatrzymać się
Ludzie potrzebują wyraźnego znaku, dowodu, kiedy nie potrafią dojść do wniosków na drodze rozumowania, czy intuicyjnego przeczucia. Podobnie było w czasach Chrystusa. Pobożni Żydzi zastanawiali się kim On naprawdę jest i oczekiwali świadectwa, potwierdzenia Jego boskości. Nawet kiedy je otrzymywali w postaci cudu, np. uzdrowienia, to i tak dystansowali się i jeszcze bardziej pogłębiali swoje wątpliwości. Wątpliwości, albo złą wolę i brak chęci w rzetelnym poznaniu Jezusa.
2017-03-08
1 Rok czytań
Łk 11,29-32
Aby móc właściwie kogoś lub coś poznać trzeba się temu dobrze przyjrzeć, zanalizować, przemyśleć, ułożyć sobie w głowie wszystkie dane jakie są nam dostarczone przez tę osobę, czy rzecz. Dane o jej życiu, wyglądzie, działalności, opinii innych… Do tego wszystkiego potrzeba czasu i wysiłku. Tempo życia, jakie prowadzi człowiek troszczący się o swój los i często także o los rodziny, nie sprzyja refleksji. Już nawet w stereotypach wyrażamy niepochlebne opinie o ludziach zdobywających się choćby na odrobinę przemyślenia. Wypowiedzi: „nie myśl tyle, bo ci zaszkodzi”, albo „o masz, filozof się znalazł”, jednoznacznie pokazują, że nie szanujemy tych, którzy zostawiają swoje życie na moment na boku, po to, żeby je przemyśleć. Tymczasem jeśli nie chcemy przejść obojętni wobec tego co ważne w naszym istnieniu, potrzebujemy czasu na rozmyślanie. To jedna z podstawowych cech człowieka, a odbierając ją sobie, upodabniamy się do zwierząt. Niestety dla dużej części społeczeństw szacunkiem może cieszyć się nie tyle człowiek refleksyjny, co człowiek zaradny, obrotny, dążący do sukcesu. Jednym słowem: człowiek praktyczny. Kto wie, czy za jakiś czas nie sklasyfikujemy nowego gatunku: homo practicus i, czy nie ogłosimy z bólem śmierci homo sapiens…
Dzisiejszy fragment Ewangelii pokazuje Jezusa w nastroju surowym dla jego słuchaczy. Wzięło się to z tego, że nie dał im znaku, którego wyraźnie oczekiwano od Niego. Nikt nie zdobył się na refleksję, nie chciał posłuchać Go, zaobserwować i przeanalizować Jego poczynania. Skupiono się tylko na tym, by jak najszybciej i najbardziej jak to możliwie dokładnie, przekonać się o tym, że jest Mesjaszem. Niestety takie podejście nie daje oczekiwanych rezultatów. Zaciemnia to co można odkryć odchodząc na bok i myśląc o doświadczonych z Jezusem sytuacjach. Dlatego Chrystus daje za przykład mieszkańców Niniwy, którzy pod wpływem nauczania Jonasza nawrócili się. Ale nie stało się to natychmiastowo. Bóg dał im czas, dał im kilka dni, by nie tylko słyszeli proroka, ale również z nim byli, a dzięki temu doświadczyli obecności Boga. Nasz Zbawiciel chwali także Królową Saby, która już w X w. p.n.e. przybyła by słuchać Salomona. Przecież mogła z nim korespondować, wysłuchać opowieści innych osób, a tymczasem przebyła wiele kilometrów, by doświadczyć jego mądrości. Dała mu szansę, podobnie jak Niniwici dali szansę Jonaszowi, a w konsekwencji sobie samym, by zbliżyć się do Boga.
Zaprzestać pędowi, w jakim się tkwi, kontemplować i rozmyślać… Analizować świat i innych ludzi… Dać szansę drugiemu. Wysłuchać, dostrzec, zainteresować się, nie przejść obojętnym, zatrzymać się na chwilę, być z drugim człowiekiem… Być z Bogiem. Ilu z nas to jeszcze potrafi?