Tani romantyk, czy wdzięczny uczeń Jezusa?
Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi… (Mt 11,25). Chrystus wysławiający Boga, niby nic nadzwyczajnego, obrazek jakich setki w Ewangeliach, bo przecież Jezus na każdym kroku dziękował Ojcu. Mamy naśladować naszego Zbawiciela, po to przyszedł na świat w ludzkim ciele, żeby nam dać przykład. Kiedy zatem ostatnio dziękowaliśmy Bogu?
2017-07-19
I Rok Czytań
Mt 11,25-27
Zazwyczaj modlitwa kojarzy się z prośbą o coś. Modlimy, żeby coś nam się udało, coś nam wyszło, coś było po naszej myśli. Jednak o wiele rzadziej podczas rozmowy z Bogiem dziękujemy. Wydaje nam się, że nie mamy za co dziękować, tymczasem jeśli spojrzymy na nasz poziom życia, ludzi będących wokół, nasze małe sukcesy (adekwatne do każdego stanu i sposobu życia), to może się okazać, że jednak jest za co dziękować. Przecież Jezus wcale nie miał lekkiego życia. Nie piszę tego, żeby zrobić z niego jeszcze większego „superbohatera”, ale chodzi o fakty. Już jego przyjście na świat odbywało się w dosłownie bydlęcych warunkach. Potem odrzucenie przez innych, niezrozumienie (nawet przez własnych rodziców), posądzanie o to, że jest szalony, albo, że współpracuje z diabłem, chęć zabicia Go przez faryzeuszów, brak wiary i efektu nauczania wśród tych, którym głosił Ewangelię, a wreszcie męka i haniebna śmierć na krzyżu. Mimo tego potrafił znaleźć takie momenty w swoim życiu, za które dziękował i pewnie myślał sobie, że właśnie dla nich warto było stać się człowiekiem.
Dzisiaj panuje powszechna moda na melancholię, apatię i taki prosty, banalny, tani romantyzm. Choć czasy Mickiewicza i Goethego minęły prawie 200 lat temu, to bohaterów ich poezji można by z powrotem postawić za model współczesnego człowieka. Zamyślony, trochę skołowany, załamany, bez poczucia sensu i z zawiedzioną miłością. Ogólnie rozczarowany i poszukujący. Warto byłoby porozmawiać z tymi, którzy w sposób szczególny prezentują taką postawę i zanalizować na ile rzeczywiście przytłoczyły ich osobiste doświadczenia, a na ile po prostu wmawiają sobie gorsze samopoczucie, żeby móc odnaleźć pocieszenie od innych.
Tymczasem Bóg pragnie, abyśmy dostrzegali również pozytywne strony naszego życia, nawet bardzo drobne i może niewyraźne na pierwszy rzut oka. I żebyśmy umieli za nie dziękować, inaczej będziemy smutnymi malkontentami widzącymi świat jedynie w ciemnych barwach. Zastanówmy się dzisiaj szczególnie nad tym, za co moglibyśmy, wraz z Jezusem wypowiedzieć słowa: Wysławiam Cię Ojcze, Panie nieba i ziemi! (Mt 11,25).