ZaKLESZCZeni

O zagrożeniu jakie niesie w sobie ugryzienie przez kleszcza oraz o sposobach diagnostyki i leczeniu boreliozy mówi dr Halina Zięba, specjalista chorób wewnętrznych zajmująca się od kilku lat także leczeniem chorób odkleszczowych.

zdjęcie: CANSTOCKPHOTO.PL

2017-08-11

 

REDAKCJA: – Jest Pani specjalistą chorób wewnętrznych, ale zajmuje się Pani również leczeniem boreliozy. Dlaczego akurat ta choroba stała się obiektem Pani szczególnego zainteresowania?

DR HALINA ZIĘBA: – Można powiedzieć, że borelioza i inne choroby odkleszczowe wciąż są w Polsce tematem tabu. Od kilku lat o problemach osób chorych na boreliozę robi się coraz głośniej na świecie i w Europie, ale to raczej zasługa samych chorych, którzy szukając pomocy, popularyzują temat. Przykro o tym mówić, ale jeszcze do niedawna trudno było znaleźć lekarza, który nie zlekceważyłby osoby ugryzionej przez kleszcza, skarżącej się na bardzo złożone objawy chorobowe. W wielu przypadkach jest tak niestety do dzisiaj. Boreliozą zainteresowałam się bliżej, gdy sama na nią zachorowałam. Oczywiście od ugryzienia kleszcza do zdiagnozowania u mnie choroby minęły blisko trzy lata, bo nikt nie wiedział, co wywołuje u mnie tak wiele różnych dolegliwości. Gdy w końcu rozpoznano u mnie boreliozę, temat ten stał mi się bardzo bliski i z czasem postanowiłam również zająć się nim w swojej praktyce lekarskiej.

– Jakie objawy choroby wystąpiły u Pani?

– W 2006 roku podczas wycieczki za miasto ugryzły mnie jednocześnie cztery kleszcze. Kiedy znalazłam je na ciele, w fachowy sposób usunęłam i ...zapomniałam o całej sprawie. Po pewnym czasie pojawiły się u mnie zaburzenia rytmu serca, nasilające się w nocy. Wywoływało to zdziwienie kardiologów, którzy początkowo zrzucili przyczynę objawów na przemęczenie i stres. Ale w takich sytuacjach w nocy zwykle następuje poprawa, a u mnie było na odwrót. Taki objaw jest charakterystyczną cechą zaburzeń rytmu w boreliozie. Później pojawiły się również objawy neurologiczne: zaburzenia orientacji, poważne zaniki pamięci, nagłe omdlenia czy chwilowa afazja (utrata mowy). Długo nikt nie potrafił znaleźć przyczyny moich dolegliwości. Po kilku miesiącach postawiono diagnozę boreliozy. Najpierw leczono mnie sterydami, bez efektu. Następnie były antybiotyki podawane przez 4 tygodnie i znowu sterydy. Poprawa była prawie niezauważalna. Lekarze bezradnie rozkładali ręce, przekonując mnie, że nic więcej nie da się zrobić. Tymczasem mój stan pogarszał się z tygodnia na tydzień, objawy narastały i wciąż pojawiały się nowe. Widząc, że nie mogę liczyć na dalszą pomoc, sama musiałam zainteresować się tematem i wziąć sprawy w swoje ręce. Zaczęłam poszukiwać innych sposobów leczenia, czytałam mnóstwo opracowań, dokształcając się jako lekarz i jednocześnie osoba chora na boreliozę.

– I znalazła Pani jakieś rozwiązanie?

– W mojej ocenie tak. Choć oczywiście trzeba pamiętać, że to, co działa u jednego pacjenta, nie musi w taki sam sposób działać u drugiego. Niemniej pojawiła się w medycynie duża szansa, że wielu chorym da się jednak pomóc.

– Na czym polega owa szansa?

– Spróbuję to wytłumaczyć prostym językiem. Borelioza jest chorobą, którą można leczyć na dwa różne sposoby. Standardową metodę leczenia boreliozy, którą zaleca Polskie Towarzystwo Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych i która jest powszechnie stosowana przez większość polskich lekarzy, opracowało Amerykańskie Towarzystwo Chorób Zakaźnych (IDSA – The Infections Diseases Society of America). Zupełnie inną terapię proponuje Międzynarodowe Towarzystwo ds. Boreliozy i Chorób z Nią Powiązanych (ILADS – The International Lyme and Associated Diseases Society). Specjaliści zgromadzeni przy IDSA zalecają podanie pacjentowi antybiotyku dopiero wtedy, gdy pojawią się pierwsze objawy boreliozy. Podaje się tylko jeden antybiotyk (w standardowych, małych dawkach) przez krótki czas, bo tylko przez 3-4 tygodnie. Po około miesięcznej antybiotykoterapii pacjenta uznaje się za wyleczonego, a wszelkie objawy, które nie ustąpiły, traktowane są jako zespół poboreliozowy. Natomiast eksperci z ILADS w przypadku zdiagnozowania boreliozy, zalecają stosować dość agresywną terapię. Zaproponowane przez nich leczenie opiera się bowiem na przyjmowaniu mieszanki kilku antybiotyków (tzw. koktajli antybiotykowych) w bardzo dużych dawkach przez długi okres, aż do ustąpienia objawów boreliozy. Potem, już po ustąpieniu objawów, pacjent musi przyjmować antybiotyki jeszcze od 2 do 4 miesięcy, by wyeliminować formy przetrwalnikowe bakterii. Dopiero po tym czasie uznaje się pacjenta za wyleczonego. Stąd w niektórych przypadkach leczenie może trwać łącznie nawet kilka lat. Ponadto w metodzie ILADS szczególną uwagę przywiązuje się nie tylko do skutecznego leczenia boreliozy, ale również do właściwej diagnostyki i leczenia innych, współistniejących z boreliozą zakażeń odkleszczowych (tzw. koinfekcji).

– Dlaczego metoda o której Pani wspomina przynosi lepsze efekty leczenia niż metoda standardowa?

– Z bardzo prostej przyczyny. Bakteria wywołująca boreliozę (borrelia) może przyjmować różne postaci: postać ze ścianą komórkową, którą stosunkowo łatwo zniszczyć, albo postać przetrwalnikową. Powstają wówczas cysty, które pozwalają bakterii na przetrwanie w roztworze antybiotyków i odpowiadają za nawroty choroby po zaprzestaniu terapii (podobnie jak ma to miejsce w gruźlicy czy trądzie). Stąd agresywna i wydłużona terapia antybiotykowa jest bardziej skuteczna niż standardowa, bo stosuje się całą gamę antybiotyków, które działają na różne postaci bakterii. Ponadto umiejscowienie bakterii np. w stawach, czy zębach wymaga wyższych dawek niż standardowe, aby antybiotyk mógł dotrzeć do tych trudniej dostępnych struktur. Standardowa 21-dniowa terapia jednym antybiotykiem, działającym tylko na jedną formę bakterii jest więc zawodna, a pacjent pozostaje w dalszym ciągu chory.

– Ale czy ta długa i agresywna antybiotykoterapia nie jest zagrożeniem dla i tak już osłabionego chorobą organizmu?

– Jeśli antybiotykoterapia jest monitorowana i regularnie kontrolowane są wszystkie istotne parametry (np. próby wątrobowe, poziom kreatyniny, morfologia), a przy tym pacjent bezwzględnie przestrzega zaleconej diety i bieżących wskazań lekarza, to leczenie jest bezpieczne.

– Kto jest najbardziej narażony na ugryzienie przez kleszcza?

– Kleszcze atakują zwłaszcza osoby aktywne, wędrujące po górach i lasach, grzybiarzy, osoby mieszkające w czasie wakacji w namiotach. Jest to grupa zróżnicowana wiekowo; chorują osoby w każdym wieku. Wcale nierzadko zdarzają się ugryzienia przez kleszcza w parkach, w centrum miasta. Jesienią z pewnością pacjentów przybywa, z racji tego, że trwa wówczas okres grzybobrania.

– Z relacji chorych na boreliozę wiem, że są często traktowani przez lekarzy jak hipochondrycy. Pukają do drzwi różnych specjalistów: reumatologów, neurologów, dermatologów czy okulistów i nie otrzymują należytej pomocy, gdyż nie potrafią wskazać źródła swojego złego samopoczucia. Jeśli natomiast pojawia się temat ugryzienia przez kleszcza, to jest on często ucinany...

– Ma pani niestety dużo racji. Często zdarza się, że osoba ugryziona przez kleszcza ma tak liczne objawy ze strony różnych układów i narządów, że lekarz nie znający dobrze objawów boreliozy ma wrażenie, iż pacjent wymyśla sobie dolegliwości, a spowodowane to jest jego problemami domowymi, stresem w pracy lub – jak pani wspomniała – hipochondrią. Wówczas zaczyna się odsyłanie go do kolejnych specjalistów. Każdy z nich coś mu zaleca, ale choremu nic nie pomaga. Pacjent wraca do swojego lekarza i... machina rusza od nowa. Po prostu błędne koło.

– Czy można zatem powiedzieć, że podstawowym problemem jeśli chodzi o leczenie boreliozy jest kwestia zawodnej i nieodpowiedniej diagnostyki?

– Myślę, że tak. Rozpoznanie zakażenia bakterią borrelii opiera się na wykorzystaniu tzw. dwuetapowej diagnostyki serologicznej. W pierwszym etapie wykonywany jest test Elisa wykrywający przeciwciała w surowicy krwi pacjenta. Drugi etap to np. test Western Blot. Niestety z doświadczeń własnych, doniesień innych lekarzy oraz coraz liczniejszych danych naukowych wynika, że testy wykonywane metodą Elisa nie są w stu procentach wiarygodne, co oznacza, że u części rzeczywiście zakażonych pacjentów uzyskuje się wyniki ujemne (są to tzw. wyniki fałszywie ujemne). W ten sposób osoba rzeczywiście chora na boreliozę dowiaduje się o ujemnym wyniku badania, czyli otrzymuje diagnozę: „zdrowy”. Stąd ważny jest drugi etap diagnostyki związany z wykonywaniem kolejnych testów, które potwierdzą lub zakwestionują postawioną wcześniej diagnozę. Ale w tym miejscu chcę wyraźnie podkreślić, że nie ma testu jednoznacznie wykluczającego chorobę. Ważny jest także wywiad zebrany od pacjenta. Ponadto trzeba też pamiętać, że rumień występujący w miejscu ugryzienia kleszcza (przypomina tarczę strzelecką z jasną obręczą w środku) to zawsze gotowa i pewna diagnoza boreliozy.

– Proszę jeszcze o kilka rad praktycznych, co zrobić, gdy już ugryzie nas kleszcz: czy należy go usuwać, czy może raczej od razu zgłosić się do lekarza?

– Ugryzienie przez kleszcza nie zawsze wymaga interwencji lekarza, ponieważ w większości przypadków można go usunąć samodzielnie. Kleszcz wbija się w skórę człowieka i pozostawia w niej tzw. hypostom, czyli rodzaj rynienki za pomocą której żywi się krwią. Żywiąc się nią, często wymiotuje i może pozostawić w naszej skórze drobnoustroje ze swojego przewodu pokarmowego. Wytworzenie owej rynienki zajmuje kleszczowi jakiś czas – od kilku do kilkunastu godzin. Dlatego podstawowa zasada mówi, że im szybciej zauważymy kleszcza w skórze i usuniemy go, tym lepiej. Chcąc usunąć kleszcza należy mocno uchwycić go jak najbliżej skóry np. pęsetą i usunąć go zdecydowanym ruchem razem z częścią głowową. Po usunięciu kleszcza należy zdezynfekować skórę, przemywając ją wodą z antybakteryjnym mydłem. Jeżeli w ciele zostanie główka kleszcza, należy spróbować usunąć ją jałową igłą, podobnie jak usuwa się drzazgę. Jeśli jednak mimo prób, nie udaje się jej usunąć, należy udać się do lekarza. Nigdy nie należy łapać kleszcza za jego obrzęknięty brzuch, ponieważ istnieje ryzyko, że jego zainfekowany płyn dostanie się do naszego organizmu. Nie należy także dusić kleszcza wazeliną, masłem, lakierem do paznokci, benzyną lub alkoholem. W ten sposób tylko prowokuje się wymioty kleszcza i zwiększa ryzyko wystąpienia infekcji.

– A czy można w jakiś sposób uchronić się przed ugryzieniem kleszcza, a tym samym przed przenoszonymi przez niego groźnymi chorobami?

– Myślę, że w tym przypadku najlepszą profilaktyką jest ostrożność i czujność. Radziłabym, aby udając się na łono przyrody, zwłaszcza do lasu i na łąkę, w miarę możliwości ubierać odzież szczelnie okrywającą ciało i pełne obuwie. Koniecznie też, po powrocie ze spacerów i wycieczek (szczególnie w okresie letnim) należy każdorazowo dokładnie oglądać swoją skórę w poszukiwaniu kleszczy. Niestety ugryzienie kleszcza jest bezbolesne, co sprawia, że możemy być nieświadomi zagrożenia.

– Bardzo dziękuję Pani za rozmowę i cenne rady.


Zobacz całą zawartość numeru ►

Z cyklu:, Numer archiwalny, W cztery oczy, Miesięcznik, 2017-nr-08, Cogiel Renata Katarzyna, Autorzy tekstów

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024