Zmiana perspektywy
Dzisiejszy fragment Ewangelii bardzo dobrze pokazuje, co zmieniło się od czasów Starego Testamentu. Dawniej funkcjonowały surowe kodeksy praw, które jasno wyznaczały granice ludzkiego postępowania. Nakazywały lub zakazywały jakiś postaw, ukazywały w bardzo jasny sposób drogę, którą ma kroczyć człowiek, aby być blisko Boga. Niestety jednocześnie sprawiały, że ta bliskość była niekiedy tylko pozorna, zewnętrzna, nie zawsze szczera. Wszystko zmieniło się wraz z przyjściem Jezusa na ten świat.
2017-09-13
I Rok czytań
Łk 6,20-26
Po Odkupieniu, jakie Bóg w swoim zamyśle przygotował ludzkości, całkowicie zmieniliśmy sposób funkcjonowania religijnego. Nasze położenie diametralnie odwróciło się i już nie same przykazania, reguły i sztywne normy stały się nadrzędne, ale nasza postawa względem Boga i tym samym względem drugiego człowieka. Cóż z tego, że ktoś zewnętrznie będzie idealny, zachowa wszystkie przepisy czując jednocześnie złość, niechęć, a może nawet nienawiść w sercu za to wszystko, czego musi doświadczać lub praktykować.
Dzisiaj Chrystus zachęca nas, byśmy potrafili z godnością przeżywać te sytuacje, w jakich się znajdujemy. Ktoś może powiedzieć, że to nic wielkiego, ale czy, aby na pewno? Przecież mało komu udaje się pozostać zupełnie uczciwym i szczęśliwym w sytuacji jaka aktualnie go spotyka. Ciągle żyjemy, albo wspomnieniami z przeszłości, rozmyślając jak to kiedyś było dobrze, albo marzeniami, zastanawiając się jaka świetlana przyszłość nas czeka. I zawsze ci inni, żyjący gdzieś dalej, jakoś inaczej mają lepiej niż my… Nawet jeśli ktoś czuje się spełniony i zadowolony z tego co ma, to jednak zawsze znajdzie coś, co stoi na drodze do pełnego szczęścia, wskaże jakiś mankament, niedociągnięcie, czy wadę, która potrafi zatruć całe myślenie o świecie. Jezus Chrystus okazuje się ogromnym realistą, nie każe nam ślepo kroczyć po okrojonej ścieżce zasad, ale raczej wskazuje powody do ucieszenia się tym kim jesteśmy, co mamy, co przeżywamy… To może wydawać się prostsze, ale takie jest tylko pozornie. Przecież tekst błogosławieństw, jaki dzisiaj rozważamy, tyczy się także tych, którzy są głodni, ubodzy, smutni, znienawidzeni. Tak więc teraz dostrzegamy trudność i wysokość poprzeczki jaką stawia nam nasz Zbawiciel: radość z tego kim jesteś, w pełni, zawsze, bez względu na położenie, okoliczności i otoczenie, bez względu na możliwy chaos, upodlenie, poniżenie…
Wbrew pozorom Jezus nie próbuje nas przekonać do masochizmu, czyli postawy, w której człowiek lubuje się w cierpieniu i sam go poszukuje, można powiedzieć dla przyjemności. On próbuje nas przekonać byśmy pokochali życie takie jakim ono jest, z radościami i smutkami, nadziejami i troskami, chwilami dobra i zła. Ale to można uczynić tylko wtedy, kiedy prawdziwie uwierzy się, że ten otaczający nas świat jest tylko małym etapem, odcinkiem wędrówki ku wieczności i ku spotkaniu z Bogiem, że w zetknięciu z Nim każde doświadczenie jest zupełnie niczym. Frazes, banał, oczywistość – owszem – ale czy naprawdę wierzysz już na tyle mocno, by móc ze spokojem powiedzieć sobie, że będziesz szczęśliwy, nawet wtedy kiedy zabraknie Ci jedzenia, picia ubrania i przyjaciół?