Leki z Łukaszowej apteki

W dniu patronalnego święta pracowników służby zdrowia (18 października) wzywam orędownictwa św. Łukasza Ewangelisty. Proszę Boga, by za przyczyną tego niezwykłego medyka, pozwolił całej służbie zdrowia prawdziwie kochać chorych.

zdjęcie: WWW.FREECHRISTIMGES.ORG

2017-09-28

Tradycja podaje, że św. Łukasz z zawodu był lekarzem. Mają świadczyć o tym między innymi opisy licznych uzdrowień, które zawarł w swojej Ewangelii. Ponadto św. Łukasz przedstawił wiele razy Jezusa jako delikatnego opiekuna, czułego obrońcę, miłosiernego przyjaciela i współczującego towarzysza. W obliczu tych faktów narzuca mi się myśl, że Łukaszową Ewangelię można by uznać za pierwszy w historii Kodeks Etyki Lekarskiej. Znam wielu wspaniałych lekarzy i nie mniej cudownych pielęgniarek. Potrafią z czułością zająć się chorym nawet wtedy, gdy właśnie za moment kończą dyżur i gdy następna zmiana przywdziewa już fartuchy. Zamiast nerwowo spoglądać na zegarek, z czułością i troską patrzą na pacjenta. Czują, że ich praca nie jest tylko zawodem i że nie każde lekarstwo można przepisać na receptę. Dobrze wiedzą, że są takie „leki”, które nie figurują w żadnych farmaceutycznych księgach i których nie można kupić w aptece.

Są to lekarstwa dostępne dla wszystkich – bez określonych dawek i godzin przyjmowania. Nie mają żadnych działań niepożądanych ani skutków ubocznych. Można je stosować w każdym wieku, dobrze też reagują z innymi lekami. To lekarstwa, które lekarze i pielęgniarki mogą niejako wydobyć ze swojego wnętrza. Wykaz kilku z takich „leków” można odnaleźć w Jezusowej przypowieści o Miłosiernym Samarytaninie, którą jedynie św. Łukasz – patron służby zdrowia – umieścił w swojej Ewangelii. Są one sprawdzonym antidotum na najdotkliwsze ludzkie dolegliwości.  

Kochać znaczy działać

Niezawodnym lekiem na wszelkie bolączki chorych jest OBECNOŚĆ. To ona przynosi ulgę w samotności. Każdy chory potrzebuje nie tylko obecności lekarza-fachowca, ale przede wszystkim lekarza-człowieka. To samo dotyczy pozostałego personelu medycznego. Nie wystarczy, że pielęgniarka profesjonalnie zrobi zastrzyk czy założy wenflon. Wykonywanie jakiejś medycznej czynności przy chorym nie zawsze jest równoznaczne z „byciem” przy jego sprawach. Święty Łukasz relacjonuje, że Samarytanin dostrzegł potrzebę chorego: „Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził obok i zobaczył go” (Łk 10, 33a). To bardzo istotny szczegół. Bo tylko z tego „zobaczenia” może wypłynąć prawdziwa, pełna troski obecność, a nie jedynie bezduszna medyczna usługa. Ale co to znaczy prawdziwie „być” przy sprawach chorego? To znaczy bez pośpiechu i zniecierpliwienia wysłuchać tego, co ma do powiedzenia. To zainteresować się tym, co go niepokoi i wyjaśnić mu to, czego nie rozumie. To zdobyć się na moment życzliwej rozmowy i serdecznego spojrzenia. W zobaczeniu chorego nie chodzi bowiem tylko o dostrzeżenie go wzrokiem, ale o spojrzenie serca. Z obecności z kolei rodzi się WZRUSZENIE, które może okazać się skutecznym lekiem na bezmyślne procedury. Święty Łukasz pokazuje, że jest ono początkiem szeregu czułych zabiegów, które przynoszą potrzebującemu człowiekowi prawdziwą ulgę: „Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko” (Łk 10, 33b). Nie ma nic piękniejszego, jak widok lekarza prawdziwie przejętego losem pacjenta. Ileż dobra i czułych gestów może wówczas popłynąć w stronę chorego! Jakże może on poczuć się zauważony i indywidualnie potraktowany. Nie musi się martwić, że na korytarzu ciągnie się długi ogonek pacjentów. Otrzyma tyle uwagi i zainteresowania, ile będzie potrzebował. Jezusowa przypowieść o Miłosiernym Samarytaninie przekazana przez św. Łukasza idzie krok dalej i uczy, że spotykając chorego człowieka, nie można poprzestać na samym tylko wzruszeniu. Byłoby ono wówczas jedynie ckliwością. Cierpienie domaga się KONKRETNEGO CZYNU, konkretnej reakcji. Przecież człowiek okazuje się miłującym nie przez to, co deklaruje, ale przez to, co faktycznie robi. Konkretne działanie jest lekarstwem na obojętność i puste deklaracje. Ewangelista Łukasz relacjonuje, że Samarytanin prawdziwie okazał się bliźnim poszkodowanego właśnie przez to, że udzielił mu bardzo konkretnej pomocy. Na konkret wskazują liczne czasowniki użyte w tekście biblijnym: Samarytanin najpierw zobaczył potrzebującego i wzruszył się głęboko, potem podszedł do niego i opatrzył mu rany, które zalał oliwą i winem. Następnie wsadził go na swe bydlę, zawiózł do gospody i tam pielęgnował. Wyjął ponadto dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł do niego, że jeśli ten wyda więcej, odda mu dług. Wyraźnie widać więc, że miłosierny bliźni nie poprzestał na samym tylko wzruszeniu i współczuciu, ale postarał się o skuteczną pomoc dla poszkodowanego. W tę pomoc włożył swoje serce i nie żałował środków materialnych. Dał siebie, swoje własne „ja”, otwierając to „ja” dla drugiego, przez co stał się gotowy i zdolny do uczynienia bezinteresownego daru z siebie samego. Można by wymieniać jeszcze wiele podobnych „lekarstw”. Są ich dziesiątki. Każdy, kto posługuje osobom chorym, zapewne przechowuje w sercu własną listę sprawdzonych „specyfików”. Tylko one są w stanie zaleczyć najgłębsze rany i postawić na nogi wyczerpanych. Tylko one dają nadzieję i wzmacniają wiarę.          

Żyć dla innych

Prawdziwa posługa miłości drugiemu człowiekowi charakteryzuje się dynamizmem działania i podejmowaniem szybkich decyzji, które często instynktownie wskazują rozwiązanie i formę pomocy. Medyk w zetknięciu z ludzkim cierpieniem jest człowiekiem czynu. Jego miłość nie może więc być usługą świadczoną tylko od czasu do czasu, ale jest ona stałą dyspozycją serca. Jest ciągłym czuwaniem nad potrzebami innych oraz niesłabnącą gotowością rezygnacji z siebie dla dobra drugiej osoby. Ważnym rysem lekarskiej czy pielęgniarskiej posługi jest wyzbywanie się siebie, które wyraża się w umieraniu dla swojego „ja”. Im bardziej medyk potrafi umrzeć dla siebie, tym bardziej może żyć dla innych. W dniu patronalnego święta pracowników służby zdrowia, w liturgiczne wspomnienie św. Łukasza Ewangelisty (18 października), wzywam jego orędownictwa i proszę Boga, by za przyczyną tego niezwykłego znawcy ludzkich bolączek i pragnień, pozwolił całej służbie zdrowia prawdziwie kochać chorych. 

 


Zobacz całą zawartość numeru ►

 

Autorzy tekstów, Cogiel Renata Katarzyna, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2017nr10, Z cyklu:, Nasi Orędownicy

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024