Kalkulacja Jezusa
Okazuje się, że również w dziedzinie naszej wiary ważne i potrzebne są kalkulacje. Skutkują one rozwagą w podejmowaniu decyzji i jasności hierarchii wartości.
2017-11-08
I Rok czytań
Łk 14,25-33
Fragment Ewangelii, który dzisiaj rozważamy może dosłownie szokować. Jezus każe nam mieć w nienawiści ojca, matkę, żonę, dzieci, braci i siostry. Czy naszemu Mistrzowi rzeczywiście chodzi o to, by nagle zażegnać całkowity kontakt z najbliższymi na rzecz Jego samego? I tak, i nie, to wszystko zależy od konkretnej sytuacji człowieka, w jakiej się znajdzie. Chrystus nie chce, aby każdy z nas zupełnie zakopywał relacje z rodziną, albo nawet więcej, by zaczął ich dosłownie nienawidzić, być wrogim dla nich, przyjął aktywną postawę antyrodzinną. W zamyśle Chrystusa było raczej to, aby być gotowym pójść za nim, kiedy będzie trzeba wybrać pomiędzy konkretnymi wartościami jak Bóg i rodzina. Wskazuje na to greckie słowo μισει (misei), które ma o wiele szersze znaczenie i w pierwszym rzędzie mówi o odłączeniu. Widzimy teraz już nieco zmiękczone przesłanie Chrystusa, które mogłoby oznaczać: Jeśli ktoś przychodzi do Mnie, a nie chce oddzielić się od swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem (Łk 14,26). Teraz być może bardziej uświadamiamy sobie zamysł Jezusa: by prawdziwie wierzyć, Bóg musi być ponad wszystkim, inaczej tak naprawdę nie byłby Bogiem.
Dalej Chrystus opowiada o konieczności dźwigania swojego osobistego krzyża i rozważnym planowaniu kolejnych przedsięwzięć. Posługuje się w tym celu przypowieścią o budowniczym wieży i przywódcy wojskowym, którzy muszą dobrze zastanowić się, czy będą zdolni właściwie przeprowadzić swoje dzieło nie narażając się na porażkę. Widzimy jaka mądrość płynie z Jezusowych słów. Z jednej strony chce nas zachęcić do bezgranicznego zaufania Jemu samemu, aż do tego stopnia, by móc porzucić innych, jeśli zaszedłby konflikt między wiarą a bliskimi ludźmi, ale z drugiej strony namawia też do rozważania każdej podejmowanej decyzji. Wiara to nie jest ślepym brnięciem do przodu w przekonaniu, że Bóg i tak wszystko naprawi, albo zrobi za mnie samego. Prawdziwa dojrzała wiara, to suma nieskończonego zaufania oraz logicznej interpretacji świata, tak by najtrafniej dokonywać swoich życiowych wyborów. W przeciwnym wypadku, rezygnując z którejś strony narażamy się na fundamentalizm stając się naiwnymi, bezrefleksyjnymi i leniwymi ignorantami wobec tego, co dzieje się wokół nas, albo pozbawionymi wiary racjonalistami, którzy wierzą wyłącznie w siebie.
Być może niektórym bardzo trudno zaaplikować do codziennego życia słowa Jezusa, nad którymi dzisiaj się pochylamy. Nienawidzić rodziny, nieść krzyż, kalkulować swoje życie… To bardzo duży wysiłek. Jednak po głębszym zastanowieniu dojdziemy do wniosku, że tylko takie podejście może z nas uczynić prawdziwymi ludźmi, którzy będą żyli pełnią swojego człowieczeństwa. Którzy będą potrafili mocno zaufać, mądrze wybrać, a wszystko dzięki refleksji i analizie, jaki należy czynić nad swoim życiem. Można dopatrzeć się w tym wszystkim odniesienia do miłości, bo aby była prawdziwie obecna, potrzebuje ona wszystkich trzech elementów złączonych jedno. Nie bójmy się zatem pracować na rzecz miłości, bo jak pisze św. Paweł we fragmencie analizowanym dzisiaj jako pierwsze czytanie, tylko ona jest prawdziwym wypełnieniem Prawa (Rz 13,10).