Poznawanie Boga
Fragment Ewangelii, jaki podaje nam dzisiaj Kościół do rozważenia, zawiera znakomitą dla nas lekcję metodologii poznawania Boga. Ta sztuka od zawsze nurtowała ludzi, którzy zastanawiali się jak odkryć naszego Stwórcę. Jedną z dróg ukazuje nam św. Jan Chrzciciel.
2018-01-03
II Rok czytań
J 1,29-34
Między innymi właśnie dzięki dzisiejszej ewangelicznej scenie przyjęliśmy jako symbol Ducha Świętego w naszej wierze gołębia. Ma to swoje głębokie uzasadnienie, gdyż gołąb jest ptakiem delikatnym, unosi się, kojarzony jest z pokojem i opanowaniem, nie jest drapieżny, a w niektórych sytuacjach może służyć człowiekowi (np. gołębie przenoszące wiadomości). Niestety taki obraz pociąga za sobą również infantylizację, czyli ogromne uproszczenie i spłycenie rzeczywistości związanej z Duchem Świętym. Nie jest on gołąbkiem jak chcieliby niektórzy Go nazywać. Jest Trzecią Osobą Boską, prawdziwym Bogiem, tak jak Ojciec i Syn. Mało tego, odpowiada za bardzo ważne zadanie – poznawanie świata, a w tym także obecnego w Nim Boga. Duch zstępujący na Jezusa pokazuje św. Janowi Chrzcicielowi, że Chrystus jest prawdziwym Kyriosem (gr. Panem), Synem Boga, Który przyszedł, aby zbawić ludzkość.
Pewnie przyzwyczailiśmy się do tej znanej i popularnej sceny, którą odnajdujemy w różnego rodzaju opracowaniach, także w sztuce. Wydaje nam się ona oczywista, dlatego może właśnie przez to nie zwracamy uwagi na, niekiedy wydawałoby się drugorzędne, a tak naprawdę istotne walory poznawcze tego wydarzenia. Sam Jezus zaznaczył, że nie pojawił się nikt, kto byłby większy od Jana Chrzciciela (Mt 11,11), a mimo tego nawet taki zaawansowany religijnie człowiek nie był w stanie sam z siebie odkryć w pełni Mesjasza. Pewnie miał swoją intuicję i swoje przeczucia, jakieś domysły, a może nawet znaki, że będzie nim Jezus. Ale nie było w nim absolutnej pewności, aż do momentu wskazania na konkretną osobę przez Ducha Świętego.
Jeśli zatem tak bliska Bogu osoba nie zdołała w swoim sumieniu samodzielnie rozpoznać Jezusa, to nie należy się dziwić, że i my miewamy z tym problem. Nieraz zastanawiamy się przecież gdzie jest Bóg, jak do Niego trafić, w jaki sposób Go odnaleźć. Tymczasem widać wyraźnie, że nie jest to możliwe bez otwarcia się na działanie Ducha Świętego. Brzmi to nieco abstrakcyjnie, ale również św. Jan Chrzciciel pokazuje swoim życiem, jak to uczynić w praktyce. Najkrócej mówiąc: postawić na wartości duchowe. Jan był przykładem wybitnego ascety, żyjącym w skrajanym ubóstwie, żywiącym się tym co udawało mu się zdobyć, nie troszczącym się zbytnio o sferę przyziemną ludzkiej egzystencji. Czy potrzeba także nam dzisiaj takiego poświęcenia? Pewnie nie, bo świat, w którym wzrastamy musi jakoś funkcjonować, także dzięki naszemu wysiłkowi. Jednak Jan pokazuje w sposób skrajny, może po to, żeby mocniej do nas przemówić, że w życiu najważniejszy musi być Bóg i sfera duchowa, a dopiero później reszta wartości. Jeśli ta kolejność jest zachowana to możemy być pewni, że Duch Święty poprowadzi nas do tego, by rzeczywiście widzieć Boga, takiego jakim On jest.
Drugi element janowej metodologii poznawania Boga, czyli odkrywania Go, to wsłuchanie się w głos tych, którzy są bliżej Niego. Większość z nas jest jak tłum, który przychodził nad Jordan, by słuchać Jana Chrzciciela. Wielu samodzielnie nie potrafiło zobaczyć w Jezusie Zbawiciela. Potrzebowali wskazówki od tego, który poświęcił całe swoje życie na kontakt z Bogiem, by zyskać pewność i móc pouczać innych. To drugi ważny czynnik w naszym odkrywaniu Boga, niezwykle istotny szczególnie w epoce egoizmu, gdzie każdy ma gotowy przepis na sukces i wie najlepiej. Tak więc droga do Boga to osobiste otwarcie się na Niego plus zaufanie tym, którzy są bliżej.