Ucieczki na pustynię

Okazuje się, że Jezus był bardzo zapracowanym człowiekiem. Może to zaskakujące porównanie, ale choćby z tego powodu idealnie pasuje do współczesnych czasów.

2018-01-10

II Rok czytań
Mk 1,29-39

Mogłoby się wydawać, że Jezus, jako Bóg i Mesjasz, mógł przecież robić cokolwiek, dobrze się bawić, spędzać miło czas, spotykając nowych ludzi, obserwować i poznawać świat, który przecież był Jego dziełem. Chyba trochę w ten sposób kojarzą nam się greccy bogowie, tak dobrze znani z mitologii, której uczyliśmy się w szkole. To oni właśnie spędzali czas głównie na uciechach, zabawie, piciu wina, czasem popadali w tarapaty, które sami sobie zgotowali. Chrystus jest inny. On przede wszystkim w pierwszej kolejności widzi człowieka i jego problemy. Zwłaszcza tego najbardziej pokrzywdzonego, obarczonego cierpieniem i chorobami. Takim osobom Jezus poświęcał wiele czasu, właściwie prawie cały, jakim dysponował.

W omawianym fragmencie tekstu Ewangelii św. Marka, centralnym punktem wbrew pozorom nie jest samo spotkanie z chorymi i niesiona im pomoc. To centrum stanowi wyjście Jezusa na modlitwę. Nad ranem, kiedy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne (Mk 1,35). Jezus pokazuje nam, że każdy potrzebuje ciszy, spokoju i samotności. Nie można żyć w ciągłym napięciu i braku czasu, bez możliwości zatrzymania się i dokonania refleksji nad życiem. Taki styl funkcjonowania powoduje, że ludzie zapominają nie tylko o podstawowych obowiązkach, ale również o sobie samych i o Bogu. Wówczas Jego miejsce szybko zastępuje coś innego.

Niedobór czasu to częsta wymówka zaniedbanej religijności: opuszczonej modlitwy, nieobecności na Mszy świętej, braku jakiegokolwiek zastanowienia się nad tym, co dzieje się wokół. Nasze życie przypomina nieco wędrówkę przez góry. Można pokonać wyznaczony szlak w sposób perfekcyjny, w dobrym czasie, bezpiecznie, chronionym przez odpowiednie ubranie i sprzęt. Ale żeby poczuć klimat gór, zachwycić się nimi, odkryć, że jest się gdzieś indziej niż na co dzień, potrzeba zatrzymania się na szczycie i wpatrywania od tak, bez pośpiechu. Podziwiania widoków, jakie rozciągają się z góry. Dopiero wtedy można przeżyć niesamowitą przygodę, w innym wypadku będzie to tylko zwyczajne przejście jedną z wielu dróg, nie różniące się niczym od ulicznej wędrówki.

Chrystus ujawnia nam się jako osoba bardzo zapracowana – przychodziło przecież do Niego całe miasto. A jednocześnie potrafi znaleźć czas na to, by w tym wszystkim zatrzymać się i nabrać duchowego wigoru. Dzięki takiemu podejściu Chrystus mógłby idealnie wkomponować się w czasy, w jakich żyjemy obecnie. Zapracowani, zabiegani, z całą masą obowiązków. Gdyby żył wśród nas, pewnie uczyłby tego, że w tym wszystkim potrzeba regularnego zatrzymywania się, zostawiania na boku obowiązków, choćby na moment. Tylko wtedy możliwe jest właściwe ułożenie swojego systemu wartości. Niestety, nie chcemy przekonać się do takiego podejścia i choć coraz bardziej pustynnieje nasza natura, to w przeciwieństwie do niej, kultura i sposób bycia współczesnego człowieka zarasta coraz nowymi wydarzeniami, obowiązkami, doznaniami. Rujnujemy w ten sposób naszą sferę duchową, psychiczną i społeczną, a w rezultacie sami już nie wiemy, po co żyjemy. Uczmy się zatrzymywać, żeby nie rozbić się na ścianie zajęć i obowiązków, żeby ocaleć i pozostać człowiekiem.

Autorzy tekstów, Ks. Wąchol Grzegorz, Rozważanie

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024