Towarzyszenie Jezusowi
W dzisiejszej Ewangelii widzimy Jezusa, który przywołuje do siebie niektórych swoich uczniów, by uczynić ich najściślejszym gronem swoich współpracowników.
2018-01-19
II rok czytań
Mk 3, 13-19
Daje im misję, czyli określone zadanie do wykonania. Wśród tych zadań Ewangelista Marek na pierwszym miejscu umieścił towarzyszenie Jezusowi, bo od towarzyszenia Mu, bycia przy Nim zaczyna się głoszenie nauki i władza nad złymi duchami.
Szczególnie powołanymi i wybranymi do towarzyszenia Jezusowi na Jego drodze są ludzie chorzy, niepełnosprawni, opuszczeni… Każda choroba, każde cierpienie znoszone z miłości to nic innego jak towarzyszenie Jezusowi na Jego drodze.
Widzimy więc, że podstawową misją nie jest dokonywanie takich czy innych wspaniałych rzeczy, ale towarzyszenie Jezusowi w naszej codzienności. Można by zadać pytanie o znaczenie takiej misji – czy towarzyszenie Jezusowi to taka ważna rzecz? Po co Mu ludzkie towarzystwo?
A jednak On tego potrzebuje. Nie wyjaśnia nam po co, ale czy musi wyjaśniać? W każdym razie towarzyszenie Jezusowi, czyli po prostu oddanie Mu swego czasu, swego bólu i cierpienia, odrzucenia przez ludzi bez oglądania się na produktywność, jest bardzo dobre, szczególnie dla nas samych.
Zapewne wszyscy chętnie przyjęlibyśmy od Jezusa władzę wypędzania złych duchów. W miarę chętnie skłonni bylibyśmy głosić jego naukę. Najgorzej jest jednak z towarzyszeniem Jezusowi. Bo towarzyszyć Jezusowi znaczy chodzić Jego drogami. A Jego drogi często są trudne, niewygodne i niebezpieczne. My natomiast wolimy, kiedy jest nam łatwo i przyjemnie.
Ten, kto towarzyszy Jezusowi w Jego smutkach, znajdzie także klucz do ludzkiego serca, pogrążonego w różnorakich cierpieniach, stanie się niepostrzeżenie towarzyszeniem drugiemu człowiekowi na jego – często bardzo trudnej – drodze.