Homilia bp. Damiana Muskusa, wygłoszona 28 stycznia w kościele pw. św. Mikołaja w Krakowie
Św. Marek uwiecznił na kartach Ewangelii scenę dziejącą się w Kafarnaum. Obecni w synagodze pobożni Żydzi usłyszeli najpierw głoszoną przez Jezusa naukę, a następnie stali się świadkami uwolnienia spod władzy złego ducha udręczonego człowieka.
2018-09-07
To niecodzienne doświadczenie przekraczało ich możliwości pojmowania świata. Postawa Jezusa, Jego czyny, a przede wszystkim nauka wzbudziły w nich zdumienie i zmusiły do głębokiej refleksji. Zaczęły pojawiać się pytania: kim On jest? Jaki cel ma nauka, którą głosi?
Zgromadzeni w synagodze odpowiadają sami sobie: „Nowa jakaś nauka z mocą”. Nowość nauki Jezusa wytrąca z utartych kolein i schematów myślenia, budzi zdumienie i zmusza do refleksji. To nauka, która odnawia serca. Ale jej wyjątkowość polega również na tym, że jest to nauka z mocą, co oznacza, że słowa Jezusa zdolne są przemieniać świat.
Współczesny człowiek, szukający prawdy i sensu życia, też zadaje sobie to pytanie. Kim On jest? Kim jest Ten, Który żyje w Kościele i wciąż pociąga za sobą nowych wyznawców? Kim On jest, że ludzie są zdolni dla Niego wszystko poświęcić, nawet oddać swoje życie?
Odpowiedzi na te pytania szuka u współczesnych uczniów Jezusa, licząc, że dostrzeże w nich wiarygodnych świadków tej nieustannie nowej, wciąż zdumiewającej nauki; licząc, że w oczach chrześcijan dostrzeże iskrę zachwytu, którego źródłem jest Ewangelia, czyli mające moc przemiany Słowo.
W codzienności naszej wiary, która staje się tak zwyczajna, że niemal oczywista, łatwo zatracić to zdumienie nad niebywałą nowością chrześcijaństwa, łatwo ulec pokusie przyzwyczajenia do łaski, łatwo zapomnieć o tym, że Słowo Boga jest żywe i skuteczne. Dlatego Pan Bóg wciąż posyła do nas proroków, którzy swoim życiem głoszą nieprzemijającą prawdę Ewangelii i budzą nasze sumienia z drzemki wywołanej zobojętnieniem.
W długim pochodzie świętych i błogosławionych Kościoła spotykamy osoby, które wytrącają nas z rutynowej pobożności i zmuszają do postawienia pytania: co to jest chrześcijaństwo? Odpowiadają na nie swoim życiem, heroizmem wiary, głoszeniem Dobrej Nowiny o Bogu, który kocha ludzi miłością bez granic. Do grona osób, dla których wiara nie jest rutyną, ale samym życiem, już dziś Kościół postanowił włączyć służebnicę Bożą Hannę Chrzanowską.
Porównywano ją do Brata Alberta i Matki Teresy z Kalkuty. Ona sama mówiła o sobie: posługaczka i pośredniczka od wszystkiego. Za tymi prostymi określeniami kryje się jednak niezwykła odwaga i siła kobiety, która nie wahała się iść tam, gdzie nikt nie chciał chodzić: do najbardziej opuszczonych, cierpiących, żyjących w nędzy i zapomnieniu. Szła po to, by nieść im nadzieję i przywracać godność, choćby na kilka ostatnich chwil życia. Nie wahała się wchodzić do budzących odrazę miejsc, by szukać ludzi nikomu już niepotrzebnych, by się nimi zaopiekować, dać poczucie, że ktoś o nich myśli, by ich utwierdzić, że są na świecie ludzie, którym ich los nie jest obojętny. Nie traktowała swojej posługi w kategoriach wyrzeczeń czy poświęcenia. Mówiła: „Chyba tylko wtedy, kiedy jesteśmy wolne od siebie, naprawdę służymy Chrystusowi w chorych”. To jej dawało autentyczne szczęście.
Ks. kard. Franciszek Macharski tak określał jej styl życia: „nie robić właściwie nic takiego wielkiego i dać się odnaleźć Bogu”. A Bóg sam ją prowadził tam, gdzie jej świadectwo było najbardziej skuteczne i miało moc przemiany serc: w najgłębsze rejony ludzkiej nędzy i rozpaczy. Hanna była Jego odpowiedzią na podeptaną godność, na samotność, biedę i cierpienie.
Kilkadziesiąt lat temu ta niezwykła pielęgniarka budziła sumienia duchownych i świeckich, młodych i doświadczonych życiem, wolontariuszy i środowiska medycznego. Zarażała entuzjazmem i zaangażowaniem, uczyła wrażliwości i solidarności z najmniejszymi, zapomnianymi, najbardziej bezbronnymi.
Budowała struktury dobra i tworzyła warunki, by miłosierna miłość mogła skutecznie dotrzeć do tych, którzy jej najbardziej potrzebują. Promieniowała najwyższym szacunkiem dla świętości każdego życia, wyjątkowego i niepowtarzalnego – tego, które stawia pierwsze kroki na świecie i tego, które dobiega kresu, czasem w niewyobrażalnych cierpieniach i trudnych do zniesienia warunkach.
Misja Hanny Chrzanowskiej trwa. Lekcja pięknego człowieczeństwa, której udzielała całym swoim życiem, jest wciąż aktualna. Jej codzienny, wytrwały heroizm był i wciąż jest upominaniem się o uszanowanie godności ludzkiego życia. Jest wołaniem w imieniu tych, którym świat wciąż odbiera głos: w imieniu chorych, ubogich i samotnych, żyjących z zapomnieniu na obrzeżach sytego, zobojętniałego społeczeństwa.
Jest głosem sumienia dla uczniów Jezusa, którym nie wolno zapomnieć o Ewangelii miłosierdzia, o wyzwalającej mocy nadziei; o tym, że wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, a naszą misją tu na ziemi i jedyną drogą do Niego jest dzielić się miłością.
Dziś, przy grobie służebnicy Bożej, rozpoczynamy bezpośrednie przygotowanie do jej beatyfikacji. Obyśmy nie zmarnowali tego wyjątkowego czasu. Otwórzmy nasze serca i słuchajmy jej głosu. Pozwólmy, by na nowo obudził nasze sumienia. Niech przykład życia Hanny Chrzanowskiej i jej przyjaźni z Jezusem wytrąci nas z rutyny i pociągnie do szukania ludzi, których na co dzień nie dostrzegamy. Niech inspiruje naszą wyobraźnię miłosierdzia, rozszerza ją i daje twórcze bodźce do działania.
Dajmy się zarazić jej dobrocią, by tak jak ona tworzyć wokół siebie środowiska solidarności z chorymi, ubogimi i opuszczonymi. Obyśmy, dzięki tej „siostrze naszego Boga” i naszych zapomnianych braci i sióstr, nieustannie odkrywali zdumiewającą nowość Ewangelii, która jest Słowem zdolnym zmieniać świat.
Amen.