Wymodlone uzdrowienie
W sobotę 2 grudnia 2017 r. minęły cztery lata od pierwszej całodobowej adoracji Najświętszego Sakramentu w bazylice w Panewnikach, która dała początek dziełu adoracji wieczystej - przez 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu. O łaskach, otrzymanych właśnie dzięki modlitwie adoracyjnej, opowiada o. Alan Rusek OFM, Proboszcz parafii św. Ludwika w Panewnikach.
2018-01-31
Vittoria Fioravantiego poznałem w lutym 2016 roku podczas mojego pobytu w Ziemi Świętej. Pochodzi z Rzymu i przebywał w naszym klasztorze w Ain Karem wraz z klerykami Kustodii Ziemi Świętej jako kandydat do zakonu. Nic nie wskazywało na to, że za kilka miesięcy, po powrocie do Włoch, poważnie zachoruje.
O jego chorobie dowiedziałem się od br. Ananiasza, który był jego wychowawcą. Choroba była związana z sercem, problemy z aortą - Vittorio tracił siły i żadne terapie nie pomagały. Dnia 20 marca 2017 r. napisał mi: „Jestem bardzo chory, umieram, Alan. Prega per me (módl się za mnie)". Przesłał mi też jedno zdanie nagrane na dyktafon, w którym głosem bardzo słabym, głosem prawdziwie chorego człowieka dziękował mi za przesłane zdjęcie, przypominające nasze wspólne spotkanie w Ziemi Świętej i potwierdził, że ma chore serce. Ponownie prosił o modlitwę. Dwa dni później Vittorio napisał mi, że nie czuje się dobrze, że ma silne bóle, które nie przechodzą. Nie pamiętam, kiedy rozpoczęła się modlitwa w Panewnikach, przed Najświętszym Sakramentem, o zdrowie dla Vittoria, które raz się minimalnie poprawiało, po czym znowu było źle. Jego serce pracowało w dwudziestu procentach i z powodu słabego przepływu krwi inne narządy zostały uszkodzone. Cardiomiopatia ipertensiva - tak nazywa się ta choroba. Ewentualna operacja w tym stanie zdrowia była bardzo ryzykowna. Po raz kolejny Vittorio prosił mnie o modlitwę, na co mu odpisałem, że Jezus jest największym lekarzem. Mijał czas Wielkiego Postu 2017 roku i 30. urodziny Vittoria - i ciągłe zmaganie z chorobą oraz nasza modlitwa w Panewnikach. W sierpniu, będąc u naszych męczenników Romana, Ptolomeusza i Towarzyszy w Nepi, miałem nadzieję, że odwiedzę Vittoria w Rzymie; obawiałem się, że może to być ostatnie nasze spotkanie. Przeżywałem to bardzo, bo nie udało mi się pojechać do Rzymu i ze smutkiem wróciłem do Katowic. Następny kontakt przez Internet mieliśmy na początku września: wymiana pozdrowień... i później nastąpiła cisza. Napisałem do niego 12 listopada i nie otrzymałem odpowiedzi, tak samo 13 listopada - pomyślałem o najgorszym, że Vittorio „odszedł".
Wiadomość, którą otrzymałem 15 listopada, zszokowała mnie, nie mogłem pohamować radości: „Ciao :)))))))))))) tutto bene, sono tornato ad una vita normale :) grazie a Dio... Tutto ok. Adesso sono a lavoro Ti abbraciio forte. E grazie per tua pregghiera... di poterti ricedere". (Witaj :)))))))))) wszystko dobrze, wróciłem do normalnego życia dzięki Bogu... Wszystko jest w porządku. Teraz jestem w pracy i ściskam cię mocno. I dziękuję ci za modlitwę... Mam nadzieję, że znów cię zobaczę).
Vittorio poddał się ryzykownej operacji, która była jedyną nadzieją - i zakończyła się sukcesem. Nasza modlitwa dała mu odwagę i nadzieję... i Bóg uczynił cud.
W imieniu Vittoria i własnym dziękuję wszystkim adorującym, którzy wymodlili zdrowie dla niego.
Tekst ukazał się w miesięczniku parafii św. Ludwika w Katowicach - Panewnikach „Głos św. Ludwika", nr 1(178) styczeń 2018.