Wiara i niewiara
Znaki, których oczekujemy, mają wspomóc naszą wiarę. Niekiedy jednak musimy obejść się bez nich.
2018-02-21
I tydzień Wielkiego Postu
Łk 11, 29-32
Wiara zawsze szuka zrozumienia, gdyż bez intelektu i jakiegoś rozumowego uporządkowania okoliczności, w jakich zachodzi, nie jest możliwa do przyjęcia. Nic zatem dziwnego, że ludzie spotykający Jezusa na swojej drodze oczekiwali od Niego znaku, że rzeczywiście jest kimś wyjątkowym, kimś więcej niż tylko kolejnym krasomówcą czy nauczycielem, za którym szły tłumy. Niestety, ci domagający się świadectwa ludzie, kiepsko wypadli w ocenie samego Jezusa. Zbawiciel przywołał przykład królowej Saby, która przyszła odwiedzić Salomona i podziwiać jego mądrość, znaną w całym ówczesnym świecie. Królowa, o której mowa, zarządzała plemieniem żyjącym na południu Półwyspu Arabskiego, będącym jednym z tworzących późniejszą religię muzułmańską. Jest ona dana jako przykład głębokiej wiary: ona, będąc poganką, przybyła słuchać Salomona, oddanego króla izraelskiego, który był namiestnikiem samego Boga. Tak więc w pewnym sensie, jako wyznająca inną religię oddała cześć Jahwe. Wszystko przez osobistą wiarę, której usłuchała i poszła za jej natchnieniem po to, by spotkać kogoś, o kim tylko słyszała. Cała historia jest opisana w 10. rozdziale Pierwszej Księgi Królewskiej. Możemy ją za to podziwiać i czerpać przykład, że w swoim życiu trzeba kierować się wiarą. Oczywiście, tak jak wspomnieliśmy na początku, potrzebuje ona logicznego uzasadnienia, ale nie może pozostać bez naszej odpowiedzi.
Czy ludzie słuchający Jezusa mogli mieć wątpliwości? Z jednej strony tak, pewnie nie dziwimy się im zbytnio, bo przecież sami patrzylibyśmy podejrzanie na kogoś, kto ogłasza się Bogiem. Z drugiej jednak strony, zignorowali znaki, jakie działy się wokół nich: uzdrowienia, egzorcyzmy, a nawet wskrzeszenia zmarłych. Chcieli jeszcze więcej, nie mogli uwierzyć w coś, czego sami nie widzieli, a jedynie słyszeli o tym (stąd przykład głębokiej wiary królowej Saby). Jednak Bóg daje szansę zawsze, a widzimy to po wspomnianym także w dzisiejszym fragmencie Jonaszu, który chciał uciec przed Bożym powołaniem, ale nie było mu to dane. Bóg przywołał go nawet z morskiej otchłani po to, by szedł do wielkiego miasta Niniwy i opowiadał jego mieszkańcom o Stwórcy. Samo to wydarzenie pokazuje, że pomimo wielkiego lęku, jakiego doznawał przed postawionym mu zadaniem, jednak cieszył się łaską głębokiej wiary, skoro ostatecznie wypełnił swoje powołanie.
W Piśmie Świętym mamy mnóstwo przykładów wątpiących ludzi, którzy przeżywają swoje rozterki. Zazwyczaj kończą dobrze i wypełniają to, do czego wzywa ich Bóg, ale tylko wtedy, kiedy ostatecznie dają szansę swojej wierze. Intelekt i rozum, choć nieocenione w poznawaniu świata, nigdy ostatecznie nie dadzą zadawalającej odpowiedzi na temat Boga. Pozostaje wielką tajemnicą Jego istnienie i oddziaływanie na świat, ale kiedy zagłębimy się w naukowe dociekania z rożnych dziedzin, szybko dojdziemy do wniosku, że na każdym kroku potrzeba wiary, by przyjmować kolejne zasady, prawa i teorie. Tym bardziej pielęgnujmy tę piękną, wewnętrzną zdolność człowieka, jaką jest głębokie zaufanie. Bo bez tej pielęgnacji będziemy przypominać zaniedbany ogród: zarośnięty, szary, nieprzyjemny, tylko z niewielkimi przebłyskami piękna.