Bez zmian
Z punktu widzenia żydów i ich Prawa Jezus z pewnością uchodził za wielkiego reformatora. Tymczasem w rzeczywistości nie chciał niczego zmienić.
2018-06-13
II rok czytań
Mt 5, 17-19
W drugiej połowie XX wieku bardzo silnie rozwijały się różnego rodzaju idee, zwane teologiami wyzwolenia, które brały Jezusa za patrona zmian i reform, jakie chciały wprowadzać na polu politycznym i społecznym. Chociaż dotyczyło to głównie Ameryki Łacińskiej, to jednak było, a pewnie nadal ciągle jest, zagrożeniem dla każdego, kto źle rozumie Jezusa. To zagrożenie wcale nie musi się objawiać na zewnątrz w formie rewolucji albo promowania jakiś ruchów związanych z wielkimi przewrotami, ono może toczyć się w naszych umysłach i przejawiać w zwyczajnym, codziennym kontakcie z innymi.
Żydzi na pewno patrzyli na Jezusa jak na buntownika, którego zachowanie wychodziło poza przyjęte wówczas ramy kultury i funkcjonowania religijnego. W wielu sytuacjach, według ich mniemania, Chrystus zwyczajnie łamał przepisy Starego Testamentu. Zapewne w podobny sposób myśleli też niekiedy uczniowie Jezusa. On to zauważył, dlatego pozwolił sobie na mowę, w której zapewnił ich, że nie chce niczego zmieniać, nawet jednej joty (najmniejsza litera alfabetu greckiego przypominająca pojedynczą kreskę).
Problemem okazuje się nie tyle sformułowanie przepisów, norm i przykazań, ale nasze rozumienie ich, a może nawet bardziej zamiłowanie do dostosowywania ich do siebie. Przecież łatwiej zmienić rozumienie przepisu niż siebie, a gdyby wszystkie normy były jednoznaczne, to prawnicy nie mieliby możliwości debaty nad nimi i szukania jednolitych rozwiązań. Niestety, często rozumiemy je tak, by nam było wygodnie i by mieć pozorny spokój sumienia, jednak on jest obecny tylko do czasu, kiedy ktoś nam nie przypomni właściwego podejścia, tak jak Jezus faryzeuszom.
Na szczęście, mamy ciągle dużo prawowitych, wiernych i oddanych Bogu ludzi. Świat myśli o nich w kategoriach konserwatyzmu, zacofania, staroświeckości… Może nawet Ty do nich należysz poprzez swoje przywiązanie do Boga. I bardzo dobrze, staroświeckość w tym wypadku okazuje się być bliższa Bogu niż nowoczesne rewolucje, także te w naszych umysłach.