Przepis na małe szczęścia
Nie bez przyczyny nazywamy wspólne wakacje 13 dniami radości.
2018-10-16
Dworek w Kuraszkowie położony na wzgórzu, otoczony starymi dębami, sadem, nierównościami terenu, tworzy malownicze miejsce, idealne, by wieść proste życie, odpoczywać, być. W sumie tyle robimy na naszych obozach. Aha, i najważniejsze: dużo się uśmiechamy. Nie bez przyczyny nazywamy wspólne wakacje 13 dniami radości. Kto z kim odpoczywa? Uczestnicy niepełnosprawni intelektualnie oraz pełnosprawni Asystenci. Przyjaciele, po prostu!
Przed obozem Basia zapytała, jaki będzie temat obozu. Podjęła się przygotowania zajęć rękodzieła i szukała inspiracji. Byliśmy spóźnieni w przygotowaniach, hasła nie mieliśmy, wydawało się, że na szybko nic nie wymyślimy. Po chwili jednak przyszła myśl, że nie zawsze trzeba szukać daleko. Jest przecież slogan, które widnieje na naszych plakatach i który przyciąga ludzi. Tak więc „radość” stała się motywem obozu w każdym możliwym znaczeniu tego słowa.
Póki radość jest w nas
Słowo Boże o radości przygotowała grupa Mateusza (cały obóz był podzielony na cztery mniejsze zespoły). Pudełko z cytatami z Pisma Św. zagościło w holu, by dyskretnie, ale jednak przyprowadzać do źródła i przypominać, że do radości uzdalnia nas Pan Bóg. O dowolnej porze można było sięgnąć po fragment, rozważyć, modlić się indywidualnie lub z kimś.
Warsztaty muzyczne zdominowała piosenka „Małe szczęścia” Roberta Jansona. Melodia może mało dynamiczna, ale tekst mądry mówiący o prostocie, o tym, że nie potrzebujemy powodów do radowania się. Szczęście jest najpierw, a z niego wypływa chęć życia, budowania relacji, uśmiech, cieszenie się zwykłym dniem. Warto pamiętać, że właśnie taka jest kolejność!
Podczas rękodzieła przygotowaliśmy pudełka (a raczej pudła!) radości. Idea była prosta: zrób coś miłego dla drugiego. Niektórzy pisali sobie liściki, inni zbierali kamyczki, liście i inne dary przyrody, jeszcze inni z artystycznym zacięciem tworzyli upominki ręcznie wykonane. Gdy zaglądałeś do swojego pudełka, uśmiech od razu pojawiał się na twarzy. Proste, prawda?!
Cieszą nas zwykłe dni
A co z pozostałymi chwilami w ciągu dnia? Czyżby radość miała się pojawiać tylko podczas zajęć muzycznych czy rękodzieła, gdy specjalnie o tym była mowa? Oczywiście, że nie. Kamil ma zespół Downa oraz jest niepełnosprawny intelektualnie. Wiele w życiu wycierpiał. Chorował na raka, przeszedł chemię, potem drugą, bo nowotwór dał przerzuty. Wygrał z tą paskudną chorobą. Nadal jednak cierpi na stany lękowe, boi się ciemności. W głowie mamy obraz Kamila, który przychodzi na sobotnie zajęcia Wspólnoty Spotkań wczepiony całym sobą w tatę. Próby oderwania go mogą zakończyć się krzykiem i dużym niepokojem. Tak bardzo nie lubi nowych miejsc.
Nic więc dziwnego, że gdy rodzice zapisali syna na obóz, mieliśmy obawy, jak się odnajdzie w obozowej rzeczywistości. Czy w ogóle wsiądzie do autobusu bez taty? Spróbowaliśmy. I każdego dnia obserwowaliśmy, jak Kamil się zmienia. W ciągu pierwszych dwóch trzech dni kurczowo trzymał się swojego asystenta. Spał przy zapalonym świetle. W kolejnych dniach napięcie zmniejszało się, uśmiech częściej gościł na jego twarzy. W drugim tygodniu był praktycznie samodzielny i baaardzo radosny. Oto sens budowania relacji i otwierające działanie wspólnoty.
Warto śmiać, cieszyć się. Warto kochać
Historia Kamila pokazuje istotę bycia razem na obozie i we wspólnocie. Obecność, towarzyszenie, dobre słowo. To podstawa. Do tego dorzućmy wspólne mycie naczyń, zamiatanie podłogi, zbieranie jabłek w sadzie, czyli prozę życia. I mamy przepis na małe szczęścia! Kto chce spróbować, jak smakują, to zapraszamy na następny obóz już w lutym 2019. Do zobaczenia.
Więcej na stronie www.spes.org.pl/wolontariat.