Dla Niepokalanej – wszystko!
W tym roku przypada 130. rocznica urodzin św. Maksymiliana Marii Kolbego. Dzisiaj, 14 sierpnia, obchodzimy liturgiczne wspomnienie tego najwierniejszego Rycerza Matki Bożej.
2024-08-14
Historia św. Maksymiliana Marii Kolbego wielu Polakom kojarzy się jedynie z jego męczeńską śmiercią i decyzją o oddaniu życia za innego więźnia Auschwitz – Franciszka Gajowniczka. Nie wszyscy wiedzą, że był on także zdolnym budowniczym, inżynierem i dziennikarzem. Gdyby nie wybuch II wojny światowej i poważne kłopoty zdrowotne, o. Kolbe mógłby nawet trafić na listę czołowych polskich wynalazców.
Dzieciństwo pełne wiary
Drugi syn małżeństwa Juliusza Kolbego i Marianny z Dąbrowskich urodził się 8 stycznia 1894 roku w Zduńskiej Woli koło Łodzi. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem jeszcze w tym samym dniu został ochrzczony w kościele parafialnym Wniebowzięcia NMP. Na chrzcie nadano mu imię Rajmund. Był jednym z trójki rodzeństwa, miał dwóch braci: starszego – Franciszka i młodszego – Józefa. Rodzice, jak większość rodzin w okręgu łódzkim, trudnili się tkactwem. Z powodu ciężkich warunków materialnych kilkakrotnie byli zmuszeni zmieniać miejsce zamieszkania. Najpierw przenieśli się do Łodzi, potem do Pabianic, gdzie ojciec Rajmunda pracował w fabryce, a matka prowadziła sklepik i dorabiała jako położna. Państwo Kolbowie należeli do Trzeciego Zakonu św. Franciszka i jako osoby głęboko religijne o nastawieniu patriotycznym, w takim duchu wychowywali swoich synów. Matka pilnowała codziennej modlitwy, a ojciec czytał swoim synom polskie książki. Pod wpływem lektury dzieł Sienkiewicza, chłopcy najchętniej bawili się w rycerzy i marzyli o wolnej Polsce. Szczególnym rysem duchowości Rajmunda w najmłodszych latach było nabożeństwo do Maryi. Kiedy dostał w prezencie 5 kopiejek, zamiast zabawek lub słodyczy, kupił za nie figurkę Niepokalanej i często podczas zabaw budował ołtarzyk, zwoływał dzieci i zachęcał je do wspólnego odmawiania różańca.
Najbardziej znanym wydarzeniem z życia małego Rajmunda była wizja dwóch koron, o której opowiedziała jego matka. Rajmund jako mały chłopiec lubił czasami broić, nieraz też jego zachowanie wyprowadzało matkę z równowagi. Pewnego dnia, gdy Rajmund miał 12 lat i spsocił coś większego, mama z wyrzutem zawołała: „Mundek, Mundek, co z ciebie wyrośnie?”. Słowa te bardzo mocno dotknęły chłopca. Zapłakany uciekł do pobliskiego kościoła, w którym długo się modlił przed obrazem Matki Bożej, powtarzając słowa matki: „co ze mnie wyrośnie?”. Wtedy ukazała mu się Najświętsza Maryja Panna trzymająca dwie korony: białą (oznaczającą czystość) i czerwoną (oznaczającą męczeństwo). Zapytała Rajmunda, którą z nich wybiera. Mundek bez wahania przyjął obie. Od tej pory wszystko w jego życiu się zmieniło.
Droga do kapłaństwa
Rok po tym wydarzeniu młody Rajmund Kolbe wraz ze swoim bratem Franciszkiem wstąpił do niższego seminarium Braci Mniejszych Konwentualnych we Lwowie i przyjął imię Maksymilian. Po zakończeniu nauki, w 1912 roku, przełożeni wysłali go na dalsze studia do Krakowa. W tym samym roku w październiku wraz z sześcioma współbraćmi został skierowany do Rzymu, gdzie uczęszczał na Papieski Uniwersytet Gregoriański. Studia filozoficzne (1912-1915), jak i teologiczne (1915-1919) uwieńczył doktoratami. Podczas studiów ujawniły się również jego wybitne zdolności matematyczno-fizyczne, które później zaowocowały licznymi projektami i planami wykraczającymi swoim rozmachem daleko w przyszłość. Mimo tego, że Maksymilian wciąż borykał się z licznymi problemami zdrowotnymi, które stawiały pod znakiem zapytania jego kapłaństwo, 1 listopada 1914 roku złożył profesję wieczystą. Przyjął wówczas dodatkowo imię Maria na cześć Matki Najświętszej. Święcenia kapłańskie przyjął 28 kwietnia 1918 roku.
Początki Rycerstwa
Podczas rzymskich studiów, w lutym 1917 roku, Maksymilian był świadkiem antykościelnych wystąpień włoskiej masonerii. Patrzył na te wydarzenia z wielkim bólem serca. Zrozumiał, że przeciwnicy Kościoła muszą czuć się bardzo mocni, skoro pozwalają sobie na otwarte manifestacje w stolicy chrześcijaństwa. Wydarzenia te natchnęły Maksymiliana do utworzenia pobożnego stowarzyszenia Maryi Niepokalanej, skupiającego w swoich szeregach ludzi, którym droga jest obrona wiary oraz szerzenie Bożego królestwa na ziemi. W porozumieniu z przełożonymi i po rozmowie ze spowiednikiem, wraz z sześcioma współbraćmi założył Rycerstwo Niepokalanej (Militia Immaculatae).
W 1919 roku o. Maksymilian powrócił do wolnej Polski. Przełożeni wyznaczyli go na wykładowcę historii Kościoła w krakowskim seminarium franciszkanów. Z Rzymu przywiózł do kraju swoje idee zdobycia świata dla Chrystusa przez Niepokalaną. Od samego początku werbował ochotników do Rycerstwa Niepokalanej, najpierw spośród zakonników, a gdy uzyskał pozwolenie abp. Adama Sapiehy, także osoby świeckie. W styczniu 1922 roku zaczął wydawać w Krakowie „Rycerza Niepokalanej” – pismo Rycerstwa. Klasztor w Krakowie wkrótce okazał się zbyt ciasny dla jego zakonnej i wydawniczej działalności, dlatego prowincjał pozwolił wspólnocie przenieść się do Grodna. Tam o. Maksymilian założył profesjonalną drukarnię, dzięki czemu miesięcznik „Rycerz Niepokalanej”, jak i samo Rycerstwo przyjęły się szybko i zdobyły wielu nowych zwolenników. Ale ponieważ klasztor w Grodnie również nie mógł pomieścić zakonników, o. Maksymilian szukał większego klasztoru, który mógłby służyć tylko jednemu celowi: zdobywaniu dusz dla Niepokalanej. Okazja nadarzyła się, gdy książę Drucki-Lubecki podarował zakonnikom ziemię w okolicach Teresina pod Warszawą. Ojciec Maksymilian założył tam klasztor poświęcony Matce Najświętszej, który nazwał Niepokalanowem.
Dla Maryi z rozmachem
Przyczyny, dla których Niepokalanów szybko stał się znaczącym sanktuarium, tkwią zapewne w łatwości dojazdu z Warszawy i położeniu na trasie do innych sanktuariów. Gdy w 1927 roku o. Maksymilian Kolbe otrzymał od księcia Druckiego-Lubeckiego teren pod budowę klasztoru i wydawnictwa, brał pod uwagę bliskość kolei ze względu na transport czasopism i książek. Ojciec Kolbe żył ideą oddania się i zawierzenia Matce Bożej, był bowiem przekonany, że przez Nią najłatwiej jest zdobywać dusze dla Jezusa. Szukał więc sposobów, by do realizacji pragnienia, które go rozpierało, pozyskiwać ludzi. Jego wizja apostolatu była jak na owe czasy, zwłaszcza w zakonie o wiekowych tradycjach, bardzo nowatorska. Założył wydawnictwo, zbudował drukarnię i zaczął wydawanie prasy na niespotykaną dotąd skalę. Łączny nakład niepokalanowskich czasopism przekraczał milion egzemplarzy. Zdarzało się, że sam „Rycerz Niepokalanej” rozchodził się w ponad milionowym nakładzie! W 1939 roku Niepokalanów miał już własną radiostację. Wybuch wojny przerwał jej działalność, podobnie jak wstrzymał budowę lotniska do kolportażu prasy.
Wizjoner i działacz
W 1930 roku niespodziewanie dla wszystkich, o. Kolbe opuścił Niepokalanów i w towarzystwie czterech współbraci udał się na misje do Japonii. W Nagasaki założył japoński Niepokalanów, gdzie w 1931 roku otworzył nowicjat, a w 1936 roku małe seminarium. W tym samym roku „Rycerz Niepokalanej” w języku japońskim osiągnął nakład 65 000 egzemplarzy.
Warto w tym miejscu wspomnieć o pewnym wątku łączącym działalność Rycerstwa Niepokalanej z Apostolstwem Chorych. Otóż w styczniu 1938 roku ks. Michał Rękas napisał notatkę, która na jego prośbę została wydrukowana w japońskim wydaniu „Rycerza Niepokalanej”. To pod jej wpływem pewien salezjanin zgłosił się do ks. Jakuba Willenborga i założył Apostolstwo Chorych w Japonii. Do dziś archiwum Apostolstwa Chorych przechowuje japoński dyplom przynależności przysłany polskiemu Sekretariatowi już w maju 1938 roku, jako wyraz wdzięczności i dowód działalności Apostolstwa w Japonii.
Niepokalanów przeżywał swój rozkwit, o. Maksymilian sięgał po coraz to nowsze zdobycze techniki, aby wykorzystać je w służbie ewangelizacji. Ów rozkwit Niepokalanowa z pewnością był wynikiem gorliwej pracy zakonników i ich pragnienia zdobywania dusz dla Maryi. Ojciec Maksymilian przywiązywał ogromną wagę do sumiennego wykonywania obowiązków. Uważał, że nie jest ważne, by dokonywać wielkich czynów oraz że nieważny jest rodzaj pracy, lecz jej jakość: czy to w kuchni, w szpitalu, czy przy kolportażu. Ważne, by być rzetelnym, punktualnym, cierpliwym i dokładnym. W klasztorze nie było rygoru, ale zawsze panowała zdrowa dyscyplina. Nie chodziło o pracę dla samej pracy, lecz o poświęcenie wszystkiego Niepokalanej. O świadomość, że każdy moment jest dla Niej, a przez Nią dla Najświętszego Serca Jezusowego i dla zbawienia dusz. Nie obywało się bez trudności, gdyż prasa liberalna robiła wszystko, by dzieło o. Kolbego ośmieszyć i zdyskredytować. Dzieło Niepokalanej pokonało jednak wszystkie przeszkody.
Niepokalanowski azyl
Tuż po wybuchu wojny, 19 września 1939 roku Niemcy przystąpili do likwidacji Niepokalanowa. Wraz z o. Maksymilianem aresztowano jeszcze 34 zakonników, którzy zostali deportowani do obozu Amtitz (Gębice) (między 24 września a 8 listopada), skąd wywieziono ich do Ostrzeszowa (od 9 listopada do 8 grudnia 1939 roku). W uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP – 8 grudnia – nastąpiło zwolnienie z obozu. Ojciec Kolbe natychmiast powrócił do Niepokalanowa. Zreorganizował klasztor, czyniąc z niego obóz dla uchodźców. Wkrótce znalazło w nim schronienie ponad 3 000 osób wysiedlonych z poznańskiego, wśród których było 1 500 Żydów. Ojciec Kolbe zorganizował nieustanną adorację Najświętszego Sakramentu, otworzył warsztaty naprawy zegarków i rowerów, kuźnię i blacharnię, zorganizował też pracownię krawiecką i dział sanitarny. Ponownie aresztowany 17 lutego 1941 roku przez gestapo, został osadzony na Pawiaku, a stamtąd 28 maja przewieziony do obozu koncentracyjnego Auschwitz, gdzie otrzymał numer 16 670.
Podwójnie ukoronowany
W obozie o. Kolbe nie zapomniał, że jest kapłanem i zakonnikiem. Umacniał współwięźniów swoją postawą, podtrzymywał na duchu, spowiadał, głosił kazania i potajemnie sprawował Msze święte. Pod koniec lipca 1941 roku z bloku 14A uciekł jeden z więźniów. W odwecie za ucieczkę, dziesięciu więźniów z tego bloku zostało skazanych na śmierć w bunkrze głodowym. Wśród wybranych na okrutną śmierć znalazł się Franciszek Gajowniczek, który błagał o litość – nie chciał umierać, miał bowiem żonę i dzieci. Wtedy stała się rzecz zdumiewająca. Z szeregu wystąpił o. Maksymilian i dobrowolnie zgłosił się na śmierć za współwięźnia. Na pytanie komendanta Fritscha – kim jest, odpowiedział, że jest kapłanem katolickim. Komendant zgodził się na zamianę, co było w obozie rzeczą niespotykaną. Ojciec Maksymilian wraz z dziewięcioma towarzyszami poszedł do bloku nr 13 na okrutną głodową śmierć. Bunkier, który dotąd był wypełniony przekleństwami, nienawiścią i rozpaczą stał się miejscem modlitwy, miłości i żywej obecności Boga. Po dwóch tygodniach konania o. Maksymilian oraz trzech innych więźniów, którzy przeżyli w bunkrze, zostali dobici zastrzykiem fenolu. Najświętsza Maryja Panna zabrała swego Rycerza do nieba 14 sierpnia 1941 roku, w wigilię Uroczystości Wniebowzięcia.
17 października 1971 roku papież Paweł VI w obecności tysięcy wiernych z całego świata i ponad 3 000 pielgrzymów z Polski dokonał uroczystej beatyfikacji o. Maksymiliana jako wyznawcy. 10 października 1982 roku papież Jan Paweł II kanonizował o. Kolbego jako męczennika. W ten sposób spełniła się wizja dwóch koron, którą mały Rajmund przeżył w swoim parafialnym kościele.