O duchowości maryjnej Marty Robin
„Kochać Jezusa, jak kochała Go Maryja, i kochać Maryję, jak Jezus Ją kochał”.
2019-01-04
W takich oto słowach Marta Robin zwracała się w modlitwie do Matki Najświętszej: „O Umiłowana Matko, Ty, która doskonale znasz drogi świętości i Miłości. Naucz nas wznosić naszą duszę i serce ku Trójcy Przenajświętszej, łączyć z Nią nasz szacunek i serdeczną uwagę (…). Niech Twoja miłość zostanie w pełni przyjęta. Skieruj miłosierne Twoje spojrzenie na nas. Przeniknij nas swoją jasnością. Zanurz w Twojej słodyczy. Wprowadź w światło i Miłość. Wprowadź na zawsze we wspaniałości Nieba. Niech nic nie zachwieje naszego pokoju, ani nas nie wyprowadzi z Bożego zamysłu”.
Kim była dla Marty Maryja? Jakie miała znaczenie dla niej pobożność i duchowość maryjna? Marta często mówiła o Dziewicy Maryi. Była z Nią głęboko zjednoczona. Nie tylko doświadczyła nadzwyczajnych wizji Matki Najświętszej, ale trwała w codziennej, „zwykłej” modlitwie skierowanej ku Niej. Maryja nigdy nie przesłoniła celu i źródła jej życia – Jezusa, jej Umiłowanego Przyjaciela. Podobnie jak inni święci, Marta prowadziła swoich duchowych uczniów do Chrystusa przez Maryję. Nazywała Maryję często, zwyczajnie „Drogą Mamą”.
„Pierwszą łaskę pochodzącą od Matki Najświętszej Marta otrzymała w 1921 lub 1922 roku” – relacjonuje ks. Raymond Peyret, znawca życia Marty Robin, autor wielu publikacji na jej temat. Marta miała wówczas 19 lub 20 lat. Chorowała na zapalenie mózgu. Wraz z siostrą, Alicją mieszkała w jednym domu. Pewnej nocy Alicja będąc razem z Martą w pokoju, zobaczyła wielką światłość. Dopiero kilka dni później zdobyła się na odwagę i zapytała siostrę o to wydarzenie. Marta odpowiedziała jej, że rzeczywiście „światłość była piękna”. Dodała ze swej strony:
„ale widziałam także Dziewicę Maryję”. Ksiądz Raymond Peyret, komentując to wydarzenie, wskazuje na to, iż wizję Maryi należy odnieść do doświadczenia cierpienia, które ją wkrótce spotkało. Podobnie jak Jezus, który zanim przeszedł przez mękę i śmierć, wpierw przemienił się wobec uczniów na Górze Tabor, by ukazać im swoje Bóstwo i chwałę, a tym samym umocnić ich wiarę.
Inną wizję nadzwyczajną Marta Robin miała 1 sierpnia 1942 roku. Część fresku zamieszczonego w kaplicy Ogniska Miłości w Châteauneuf-de-Galaure ukazuje to wydarzenie. Marta opisując je, mówiła, iż Maryja zjawiła się jej jako Królowa Wszechświata. „Maryja była lekko pochylona do przodu, również ramiona skierowane były do przodu”. Dalej opisując postawę Maryi, mówiła, że była Ona „jakby mamą szukającą dziecka, by je wziąć w swoje ramiona”. Dodawała: „Z Maryją, w Maryi i przez Maryję pójdę do Jezusa. Będę cała dla Niego”. To nie Matka Boża była centrum jej modlitwy, ale Chrystus, Zbawiciel świata. Maryja była dla niej Pośredniczką łask.
„Kochać Jezusa, jak kochała Go Maryja, i kochać Maryję, jak Jezus Ją kochał” – to kolejne jej słowa. „Bóg dał nam Jezusa przez Maryję, trzeba więc iść do Jezusa przez Maryję. Misja Maryi polega na przyprowadzeniu do Jezusa tych, którzy idą do Niej”. Podobnie uczył wielki czciciel Matki Najświętszej św. Ludwik Maria Grignion de Montfort żyjący na przełomie XVII/XVIII wieku, którego nauczanie mocno wpłynęło na pobożność maryjną wielu ludzi.
Marta zachęcała często członków Ogniska do modlitwy poświęcenia się Maryi według aktu ułożonego przez św. Ludwika: „Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na swoją Matkę i Królową. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie swoje ciało i swoją duszę, wszystkie swoje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi swoich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki.”
Niektórzy widzą wiele podobieństw w nabożeństwie do Matki Najświętszej u Marty Robin i św. Maksymiliana Marii Kolbego. Oboje zachęcali do wielokrotnego oddawania się Niepokalanej w akcie poświęcenia.
Pobożność Marty nie była jednak tylko „prywatna”. Wstawiennictwo, o które prosiła Maryję, przynosiło owoc w życiu wielu osób i zmieniało ich historię. Dla przykładu warto przywołać wydarzenie z 1947 roku. Francja była wówczas w trudnej sytuacji, zagrożona wojną domową. 8 grudnia przybył do niej ks. Finet. Mówił jej o trudnej sytuacji politycznej kraju, o sytuacji wręcz bez wyjścia. Inaczej widziała to Marta. „Dziewica Maryja ocali Francję przez modlitwę dzieci” – odparła ks. Finet. Jak relacjonują świadkowie, sześć godzin później Najświętsza Maryja Panna ukazała się czwórce dzieci w zupełnie innym miejscu, niż Châteauneuf, w miejscowości Île Bouchard we francuskim regionie Turenii. Z późniejszej relacji, wiadomo, że Matka Najświętsza prosiła dzieci, aby modliły się za Francję. 9 grudnia francuskie radio podało, iż nastąpiła kapitulacja komitetu strajkowego i został zażegnany wybuch wojny domowej.
Wracając do aktu poświęcenia się Maryi, warto przywołać pytanie, które kiedyś zadał Marcie ks. Pagnoux, kapelan Ogniska: „Co nowego przynosi ten akt poświęcenia się Maryi?” Marta odpowiedziała: „Wiesz ojcze, że nieraz szukamy siebie niegodnie w tym, co czynimy. Gdy faktycznie żyjemy aktem ofiarowania się, on we właściwy sposób ukierunkowuje nasze zasługi i czynione przez nas dobra. Przez ten akt poświęcenia się, oddajemy wszystko Maryi”. Kapłanom zaś posłanym do tworzenia Ognisk Miłości zwracała uwagę: „Stańcie się małymi. To nie jest wasze dzieło. To jest dzieło Pana i Dziewicy Maryi”.
„Stawanie się małymi” na wzór pokornej Dziewicy Maryi to kolejna cecha duchowości maryjnej Marty Robin. Jedynie dzięki naszemu uniżeniu, Bóg może przez nas działać. Dlatego Marta uczyła: „Spróbujmy stać się małymi, całkowicie małymi, wobec Maryi, naszej Matki. Kiedy cierpimy, płaczemy, kiedy jesteśmy sami i całkowicie smutni. To nie jest trudne uczynić się małym, gdy mamy potrzebę wsparcia, kiedy szukamy obecności Mamy obok siebie. Kto z nas nie cierpi? Kto nie płacze? Kto nie potrzebuje pocieszenia, pojednania się, poczucia bycia kochanym, uzdrowionym? Pójdźmy do Maryi, ponieważ Ona jest naszą Matką, każdego z nas! Idźmy do Niej ponieważ Ona jest jedyną Pośredniczką między Bogiem a nami. Obyśmy mogli stać się naprawdę małymi. Obyśmy mogli skierować nasz wzrok i nasze serca w Jej kierunku, Ona nas tak bardzo kocha”.
To miłość Maryi do Marty Robin i każdego z nas pozwala nam na przyjęcie trudnych chwil związanych z cierpieniem.
Zobacz całą zawartość numeru ►