Spotkanie młodości i starości w klasztorze
W każdym domu i w każdej społeczności starsi przy młodszych mają szansę trochę odmłodnieć, a młodsi od starszych mogą wiele się nauczyć. Klasztor nie jest tutaj żadnym wyjątkiem.
2019-01-31
O ile nasze rodziny coraz rzadziej są wielopokoleniowe, o tyle nawet w niewielkich, kilkuosobowych wspólnotach zakonnych zdarza się, że stają się one miejscem spotkań dwóch – trzech pokoleń.
Najmłodsza siostra w mojej obecnej wspólnocie ma dwadzieścia parę lat, najstarsza – 94. Dzieli je bardzo dużo: rok urodzenia, stan zdrowia i sprawności fizycznej, stopień zaangażowania w życie wspólnoty, doświadczenia życiowe, styl formacji… Co je łączy? Miejsce zamieszkania (klasztor) i Osoba Gospodarza – Jezusa, który każdą z nich powołał na drogę życia radami ewangelicznymi.
Kilka lat temu, w święto Ofiarowania Pańskiego, 2 lutego 2014 roku papież Franciszek powiedział: „(...) w życiu konsekrowanym przeżywamy spotkanie młodych i starych, «obserwancji» i proroctwa. (...) Dobrze, by starsi przekazywali młodym mądrość, a młodzi przejmowali to dziedzictwo doświadczenia i mądrości, nie po to, by je przechowywać w muzeum, ale żeby nieść je dalej, podejmując wyzwania, które stawia nam życie, nieść je dalej dla dobra własnych rodzin zakonnych i całego Kościoła”. Jak to wygląda w rzeczywistości? Poniżej kilka migawek z codziennych relacji sióstr „wcześniej urodzonych” i młodzieży zakonnej.
Przemijanie
Przed paroma laty do naszej wspólnoty dołączyła siostra, która wiele lat swojego zakonnego życia spędziła na jednej placówce, gdzie była cenioną katechetką. Dotarła do nas już w bardzo podeszłym wieku, lecz mimo to odznaczała się świeżością myśli, oczytaniem, znajomością aktualnej polityki. Chociaż od jej przybycia minęły niespełna cztery lata, dzisiaj trudno w niej rozpoznać tamtą żywą staruszkę. Coraz bardziej gubi się w codziennych drobiazgach, coraz częściej brakuje jej sił fizycznych, coraz mocniej doświadcza wieku i zniedołężnienia. A jednocześnie – bardzo trudno jej się z tym pogodzić. Nie potrafi zaakceptować, że nie jest już tak sprawna jak kiedyś – ani fizycznie, ani umysłowo. To prowadzi do częstych konfliktów z młodszymi siostrami, bo to na pewno one ciągle jej coś chowają lub zabierają…
Strach
Wiozę na wózku siostrę, której nogi jakiś czas temu odmówiły posłuszeństwa. Zatrzymujemy się przed windą, czekając, aż po nas przyjedzie. Dołącza do nas jeszcze jedna siostra, poruszająca się z pomocą kul. Winda jest na tyle duża, że spokojnie wszystkie trzy możemy się zmieścić. Ale siostra z kulami nie wsiada, bo nie lubi jeździć z wózkami. Próbowałam się dowiedzieć, skąd ta niechęć do wózków inwalidzkich. Jednak moje pytanie pozostało bez odpowiedzi. Po jakimś czasie odkryłam, że siostra boi się tej chwili, kiedy sama usiądzie na wózku, bo już kule nie wystarczą do poruszania się po domu…
Syzyfowy trud?
Na początku ubiegłego roku nasza najstarsza siostra (94 lata) upadła tak nieszczęśliwie, że złamała kość szyjki udowej. Niezbędna okazała się operacja, połączona z wszczepieniem endoprotezy. Właściwie byłam pewna, że to już będzie początek końca. Tymczasem siostra po kilku miesiącach radziła sobie tak samo dobrze, jak przed wypadkiem. Na pewno dużo pomogła jej naturalna pogoda ducha, wola życia i… skleroza – siostra nie pamiętała, co się stało, więc za wszelką cenę dążyła do tego, by stanąć na własnych nogach. Ale też wiele wysiłku włożyły jej współsiostry, żeby – przynajmniej w jakimś stopniu – pomóc jej odzyskać sprawność.
W połowie października historia się powtórzyła: kolejny upadek, tym razem złamanie kości łonowej i uraz głowy, z koniecznością założenia kilku szwów. Można by pomyśleć, że cały wcześniejszy wysiłek sióstr, które starały się, by mogła wrócić do jako takiej sprawności, był bezsensowny. A jednak… Młodsze siostry szczerze się cieszą, że seniorka chociaż przez kilka tygodni mogła w pełni uczestniczyć w życiu wspólnoty. Jest osobą tak pogodną, że bardzo jej brakowało, kiedy była wyłączona z życia.
Mądrość życiowa
W pierwszych latach pobytu w klasztorze często pomagałam starszej współsiostrze w utrzymaniu porządku w naszej kaplicy. Szybko zorientowałam się, co i jak należy zrobić, żeby „szefowa” była zadowolona. Wydawać by się mogło, że nie potrzebowałam jej kurateli. Mimo to przychodziła prawie codziennie. Musiałam wtedy przerwać pracę i usiąść z nią w zakrystii, a ona opowiadała i opowiadała… Czasem miałam jej za złe, że przez to gadanie nie zdążę wszystkiego zrobić. Ale kiedy potem poszłam na placówkę, doceniłam tamte rozmowy – bo siostra chciała podzielić się swoimi doświadczeniami, żeby młodej siostrze było trochę łatwiej wejść w zakonne realia…
Młodość ma swoje prawa
Każdy z nas przychodzi na świat jako osoba obdarowana przez Boga różnymi talentami. Nie inaczej jest w przypadku sióstr. Klasztor nie pozbawia nas naszego obdarowania, wręcz przeciwnie – pomaga nam je rozwijać. Jeśli ktoś odznacza się poczuciem humoru i zamiłowaniem do żartów, we wspólnocie jest osobą na wagę złota, ponieważ swoim podejściem do życia potrafi rozładować niejedną trudną sytuację.
Na początku zakonnego życia, razem z innymi młodymi siostrami, wiele razy robiłyśmy różne psikusy. Może nie zawsze do końca przemyślane, wnosiły jednak w nasz dom dużo radości. Kiedy nowicjuszki wyjeżdżały do nowicjatu, wywiesiłyśmy na balkonie transparent z napisem: „do zobaczenia za rok”. W szpitalu, z którego było widać napis w całej okazałości, zachodzono w głowę, kto się wyprowadza: my czy oni? Innym razem jedna z sióstr miała imieniny. Przygotowałyśmy kukłę imitującą człowieka, posadziłyśmy na krześle w gościnnym pokoju i dałyśmy siostrze znać, że ma gościa. Była bardzo zaskoczona, ale przyszła: z kawą, z ciastem. Nie muszę tłumaczyć, kto to wszystko zjadł – przecież nie kukła… Kiedyś przygotowałyśmy kanapki siostrze, która wyjeżdżała na urlop i miała przed sobą wiele godzin w pociągu. Do każdej był dołączony „rachunek”: za zrobienie tej kanapki należą się dwie „Zdrowaśki” albo „Ojcze nasz”.
„Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”
W każdym domu, w każdej społeczności starsi przy młodszych mają szansę trochę odmłodnieć, a młodsi od starszych mogą wiele się nauczyć. Klasztor nie jest tutaj żadnym wyjątkiem. Ważne, żeby obie strony umiały się wzajemnie wysłuchać i uszanować swoje poglądy. Starsze siostry muszą też pamiętać, że są dla młodszej części wspólnoty zawsze jakimś przykładem – lepszym czy gorszym. Młodsze natomiast nie mogą zapominać, że też się kiedyś zestarzeją i będą chciały być przez następne pokolenia traktowane z szacunkiem.
Zobacz całą zawartość numeru ►