Wbrew cywilizacji „instant”
Mamy różne produkty instant: zupy, kawę, kakao, a nawet filmy. Niestety, cała nasza cywilizacja robi się „instant”.
2019-02-20
Rozważanie do fragmentu Ewangelii Mk 8, 22-26
VI tydzień zwykły
Słowo „instant” oznacza w języku angielskim „natychmiastowy”. Pewnie najbardziej kojarzy nam się z zupami w proszku, które zalewa się wrzątkiem i są od razu gotowe, chociaż tak naprawdę z oryginalną zupą nie mają wiele wspólnego. Patrząc na obraz obecnych czasów, można dojść do wniosku, że właściwie coraz więcej rzeczy i czynności odbywa się w szybkim tempie. Gotowanie w mikrofalówce, pranie automatyczne w dodatku z opcją suszenia, żeby nie tracić na to czasu, czy używanie odkurzaczy samobieżnych, które bez wysiłku człowieka sprzątają podłogę. Takie podejście bardzo łatwo przenosi się na inne sfery życia, gdzie również chcemy, żeby wszystko było szybkie, łatwe i bezproblemowe. Niestety, to ułuda, gdyż niektóre doświadczenia są możliwe do przeżycia tylko jako procesy, a więc wymagają czasu i cierpliwości, stawiania małych, ale regularnych kroków.
Jedną z takich przestrzeni jest wiara, która nie znosi natychmiastowości. Przypomina nam o tym fragment Ewangelii podany do rozważania dzisiaj, który chociaż jest krótki, to jednak bardzo obfity w treść. Scena uzdrowienia niewidomego pokazuje, że działo się to etapami: najpierw widział ludzi jak cienie, niby drzewa, gdzieś zamazane w oddali. Ojcowie Kościoła komentujący ten fragment podkreślają, że symbolizuje on stopniowy rozwój wiary niewidomego. Najpierw wyraził wiarę, w to, że być może Jezus może odmienić jego życie, a potem zawierzył się w pełni, co wyraziło się w odzyskaniu zdrowia. Z kolei Chrystus tym działaniem pokazał nam, jak bardzo potrzebna jest cierpliwość.
Chcielibyśmy efektów modlitwy już na drugi dzień, ale wiara to nie zupa w proszku, to ciągły rozwój i podchodzenie coraz bliżej do Boga. Nie oczekujmy zatem natychmiastowych efektów, a raczej owoców, które są dopiero na jesień. Na wiosnę rozwijają się w zalążku, a w lecie dojrzewają, aby zapewnić radość i smaczny smak pod koniec roku. To podejście bardzo niepopularne i wbrew logice dzisiejszego świata, ale jedyne sensowne, żeby naprawdę coś w sobie trwale zmienić i odkryć prawdę o Bogu.