Medycy i pacjenci – sojusznicy czy rywale?
Jakie są oczekiwania medyków i pacjentów? Czy istnieje między nimi konflikt interesów? Czy relacje medycy – pacjenci mają w sobie jeszcze coś ze szlachetności, czy są już oparte wyłącznie na twardych regułach rynku?
2019-04-02
W starożytnej Grecji, kiedy medycyna zaczęła wyraźnie oddzielać się od magii, relacja między lekarzem a pacjentem miała charakter szczególny. W duchu największych filozofów tamtych czasów – Platona i Arystotelesa – określano ją jako przyjaźń lekarską. Lekarz był wtedy z natury swej przyjacielem pacjenta. Począwszy od Hipokratesa, który postrzegał chorego całościowo, znany był pogląd, że celem obserwacji lekarskiej jest nie tylko opis stanu fizycznego osoby chorej, ale przede wszystkim poznanie jej charakteru, miejsca zamieszkania, diety oraz przeżywanych uczuć – a więc tego wszystkiego, co może wpływać na samopoczucie pacjenta. Jeszcze w epoce nowożytnej relacje medyk – pacjent znacznie odbiegały od obecnej sytuacji. Jedną z istotnych różnic była niedostępność leczenia dla większości społeczeństwa, z wyjątkiem bogatych mieszczan, szlachty i dworu. Dość popularne było wówczas stawianie diagnozy bez badania pacjenta (na odległość), metody lecznicze były ograniczone, a sam zawód lekarza charakteryzował raczej niski status społeczny. Sytuacja uległa zmianie pod koniec XIX wieku. Wówczas opieka medyczna stała się dostępna dla większości społeczeństwa, a zawód lekarza stał się zawodem zaufania publicznego. Tyle krótkiej historii.
Jak dzisiaj wyglądają relacje chorych i tych, którzy ich leczą? Jakie są oczekiwania medyków i pacjentów? Czy istnieje między nimi konflikt interesów? Czy relacje medycy – pacjenci mają w sobie jeszcze coś ze szlachetności, czy są już oparte wyłącznie na twardych regułach rynku? W niniejszym tekście spróbujemy znaleźć odpowiedzi na te pytania.
Pacjent – człowiek czy jednostka chorobowa?
Nauki medyczne rozwijają się w błyskawicznym tempie. Dla niedoświadczonego obserwatora niektóre szpitalne oddziały mogą bardziej przypominać stacje kosmiczne, niż miejsca, gdzie leczy się ludzi. Współczesny lekarz w swojej pracy wykorzystuje nie tylko stetoskop i własne wyćwiczone zmysły, ale cały wachlarz skomplikowanych i zaawansowanych technologicznie metod. Niemal codziennie w fachowej prasie naukowej pojawiają się doniesienia o dokonanych odkryciach, o nowych sposobach diagnostyki, bądź terapii, dzięki którym ktoś dostanie nadzieję na dalsze życie. Postęp techniki i medycyny pozytywnie wpływa na długość i jakość życia ludzi. To właśnie dzięki nim żyjemy dziś o średnio dwadzieścia lat dłużej, niż jeszcze pół wieku temu. Postęp ten generuje jednak pewne zagrożenia. Polegają one głównie na tym, że osoba pacjenta coraz częściej może być sprowadzana do poziomu bezimiennego przypadku medycznego. Powstaje istotne zagrożenie „odczłowieczenia” pacjenta i postrzegania go tylko w kontekście choroby, na którą cierpi. Nie jest tajemnicą, że niejednokrotnie chorzy bywają określani przez personel medyczny przy pomocy jednostek chorobowych, np. „pęcherzyk żółciowy z sali numer 3”, czy „rozsiane płuco z łóżka pod ścianą”.
Ale jest również druga strona medalu. Jakiś czas temu, rozmawiając z lekarką w jednej z przychodni, usłyszałam od niej, że nie jest w stanie przystosować się do wprowadzonych wymogów Narodowego Funduszu Zdrowia, dotyczących prowadzenia kartoteki elektronicznej i wystawiania e-zwolnień. Stwierdziła, że mimo szczerych chęci nie potrafi rozdzielić czasu wizyty (średnio 15 minut) pomiędzy pacjenta i komputer. Zastanawiała się głośno, jak może poprawnie zdiagnozować pacjenta i zrozumieć jego sytuację, jeśli nie jest w stanie utrzymać z nim kontaktu wzrokowego i poświęcić mu tyle czasu, ile wymaga tego sytuacja, bo musi na bieżąco uzupełniać dokumentację, gapiąc się w ekran komputera. Jej starania, by zapewnić sobie komfort pracy, a pacjentom maksymalną uwagę, zderzają się brutalnie z rzeczywistością każdego dnia, kiedy zostaje po godzinach, starając się sprostać wymaganiom systemu. W szpitalne mury wkradają się zatem pośpiech, wciąż nowe procedury, biurokracja i... coraz bardziej zmęczeni, bezradni medycy.
W łańcuchu relacji
Relacja lekarza z pacjentem należy do dosyć specyficznych. Z jednej strony zawód lekarza jest zawodem zaufania społecznego, z drugiej – obwarowany został całą siecią stereotypów i fałszywych przekonań. Warto pamiętać, że to, co różni lekarza i pacjenta, to przede wszystkim perspektywa: dla lekarza spotkanie z chorym człowiekiem należy do codziennych sytuacji zawodowych, natomiast dla pacjenta jest to wyjątkowa okoliczność związana z cierpieniem, niepokojem i innymi negatywnymi emocjami. Nie oszukujmy się, że w relacji lekarz – pacjent nastąpi kiedyś równowaga sił. Mimo poszukiwania dróg współpracy, charakter tych relacji pozostanie – jak sądzę – z natury swej niesymetryczny. Pacjent zgłasza się do lekarza, bo potrzebuje od niego pomocy. Jest zatem stroną zależną. Jego oczekiwania często są bardzo proste: pomoc, porada, zrozumienie, ulżenie dolegliwościom, przywrócenie zdrowia. Lekarz natomiast z uwagi na wiedzę i kompetencje, jest w kontakcie z osobą chorą w jakimś sensie stroną dominującą. Nie chodzi tutaj oczywiście o dominację w znaczeniu wywyższania się i okazywania pacjentowi pogardy, ale właśnie o umiejętności i możliwości udzielenia choremu skutecznej pomocy.
Pracownicy służby zdrowia – nieraz nie z własnej winy – po prostu nie wiedzą, jak budować dobre relacje z pacjentem, bo na kierunkach medycznych niewiele miejsca poświęca się tym zagadnieniom. Medyk często do tych kontaktów wnosi własne emocje, których źródła leżą zupełnie gdzie indziej – w życiu prywatnym, w zmęczeniu, frustracji, wypaleniu – wtedy niesłusznie „obrywa” pacjent. Ale nierzadko „obrywa” również pracownik służby zdrowia, biorąc na siebie sytuacje, gdy pacjent jest agresywny, krzyczy na personel czy zwyczajnie stawia żądanie wypisania dla niego skierowania albo recepty – bo tak poradziła mu sąsiadka, która „miała to samo”.
Jak zatem wyjść z tego relacyjnego impasu? Istotne, by lekarz, oprócz kompetencji zawodowych, dbał też o rozwijanie zdolności komunikacyjnych. Dobra komunikacja, w której pacjent będzie się czuł partnerem rozmowy, może sprawić, że taka wizyta będzie budziła pozytywne skojarzenia i ułatwiała proces leczenia. Jeśli bowiem lekarz odznacza się empatią i życzliwością, to potrafi w taki sposób zbudować relację z pacjentem, że ten będzie współpracował, a nie blokował się. Stosunek lekarza do pacjenta – o czym wielu nie wie lub nie pamięta – znacząco wpływa na to, czy chory będzie chciał się dalej leczyć, czy raczej zniechęcony porzuci terapię. Mając zaufanie do lekarza, pacjent czuje zdecydowanie mniejszy lęk. To poprawia jego stan ogólny, łatwiej się go leczy. Łatwiej też rodzinie podejmować opiekę nad chorym, który jest w lepszym stanie emocjonalnym (mniej się boi, ma nadzieję na poprawę). A rola rodziny w leczeniu chorego jest przecież ogromna. W ten sposób poszerza się łańcuch pozytywnych relacji, a jego pierwszym ogniwem jest dobry kontakt medyka z pacjentem.
Zadania pacjenta
Aby relacje pracowników służby zdrowia i pacjentów były dobre, potrzeba wysiłku obu stron. Nie można oczekiwać, że lekarze i pielęgniarki będą zawsze uśmiechnięci, życzliwi i współczujący, podczas gdy chorzy mnożyć będą tylko kolejne wymagania, roszczenia i pretensje. Każdy zasługuje na szacunek i życzliwe potraktowanie. Warto więc, aby chorzy – na ile to możliwe – przychodzili do lekarza pozytywnie nastawieni i dobrze przygotowani. To z pewnością ułatwi pracę medykom i sprawi, że wizyta przebiegnie sprawnie i rzeczowo. Lekarze oczekują od chorego, że będzie konkretny i precyzyjny w opisywaniu swoich dolegliwości. Warto więc, by pacjenci starali się podawać lekarzowi jak najwięcej szczegółów dotyczących swojego samopoczucia i mieli przy sobie listę aktualnie przyjmowanych leków, zwłaszcza gdy leczą się u kilku specjalistów. Pacjenci powinni też pytać lekarza, jeśli coś jest dla nich niezrozumiałe. Nigdy nie należy wychodzić z gabinetu lekarskiego niedoinformowanym lub niepewnym. Na zakończenie wizyty lekarskiej, w szpitalu czy przychodni, zawsze warto podziękować, uśmiechnąć się, życzyć dobrego dnia. To nic nie kosztuje, a może nieraz zdziałać prawdziwe cuda. Ważne też, aby chory poinformował lekarza, jeśli z jakiegoś powodu nie może przyjść na wizytę.
Świadomość i wiedza medyczna z każdym dniem stają się coraz bardziej zasobne. Nie tylko medycy, ale również zwykły, statystyczny Polak wie o zdrowiu zdecydowanie więcej, niż w połowie minionego stulecia. Można, więc zaryzykować metaforyczne stwierdzenie, że budujemy coraz lepsze wieżowce, co jednak z windami? Za wiedzą wciąż niestety nie nadąża umiejętność rzeczowej rozmowy i serdecznych kontaktów. Nadal wiele jest do zrobienia w kwestii wzajemnego zaufania, życzliwości i okazywania sobie szacunku. Ufam jednak, że dopóki będzie w nas wszystkich przekonanie, że sporo pracy przed nami, dopóty będziemy wygrani.
Zobacz całą zawartość numeru ►