Pracownik służby zdrowia – człowiekiem sumienia
Sprzeciw w obliczu nieetycznej prośby pacjenta nie oznacza, że medyk może zostawić pacjenta samego z jego problemem. Przy każdorazowym „nie”, będącym wyrazem sprzeciwu sumienia, potrzebne jest jakieś „tak” – dla działań alternatywnych.
2019-04-02
Każdy chory chciałby mieć do czynienia z sumiennym lekarzem oraz sumienną pielęgniarką. Co to znaczy, że ktoś jest sumienny? Oznacza to, że rzetelnie, dokładnie, uczciwie wypełnia swoje obowiązki. Jednak określenie sumienny można też odnieść do słowa sumienie. Sumienny to znaczy taki, który kieruje się sumieniem. Zaś ten, kto kieruje się sumieniem, nazywany jest często człowiekiem sumienia. Jest rzeczą oczywistą, że chorzy pragną, by ich lekarze, pielęgniarki i w ogóle pracownicy służby zdrowia byli ludźmi sumienia.
Co to jest sumienie?
Rodzi się pytanie: czym właściwie jest samo sumienie? W języku polskim pojawia się wiele ciekawych zwrotów, w których występuje to pojęcie, na przykład: mieć czyste sumienie, działać zgodnie z sumieniem, zagwarantować komuś wolność sumienia, robić sobie rachunek sumienia. Widać, że sumienie jest w człowieku czymś ważnym, wręcz podstawowym, czymś, bez czego nie można godnie żyć. Sumienie jest bardzo dynamiczne, a nawet może być źródłem wewnętrznego bólu, bo może gryźć, dręczyć, może coś wyrzucać. Wreszcie można powiedzieć, że człowiek ma pewną władzę nad własnym sumieniem, gdyż może je obudzić, poruszyć, ale też może je uśpić, zagłuszyć.
O wiele ciekawsze niż w języku polskim określenie sumienia pojawia się w łacinie: conscientia, czyli dokładnie tłumacząc „współwiedza”. Człowiek posiada nie tylko wiedzę o świecie, o przyrodzie, ale jeszcze jakąś inną wiedzę, która stale człowiekowi towarzyszy. Jest to wiedza, dzięki której człowiek wie nie tylko co ma robić, ale wie, jak żyć, by dobrze przeżyć swoje życie. Lekarz ma wiedzę o ludzkim organizmie, o metodach leczniczych, o lekarstwach, którą zdobył na studiach medycznych. Ale ma jeszcze inną wiedzą – ową współwiedzę. To jest właśnie jego sumienie, które podpowiada mu, jakie podejmować decyzje, by służyć dobru pacjenta. Dlatego Polski Kodeks Etyki Lekarskiej stwierdza, że „dla wypełnienia swoich zadań lekarz powinien zachować swobodę działań zawodowych, zgodnie ze swoim sumieniem i współczesną wiedzą medyczną”. Nie wystarczy sama wiedza medyczna, potrzebne jest jeszcze sumienie. Z wnętrza sumienia wydobywa się cichy, ale wyraźny głos, który mówi człowiekowi: „dobro czyń, zła unikaj”. Tym podstawowym dobrem dla pacjenta jest zdrowie. Wezwanie sumienia „dobro czyń, zła unikaj” jest bardzo bliskie dwom podstawowym zasadom etyki lekarskiej, które zna każdy pracownik służby zdrowia: „pierwsze nie szkodzić” oraz „zdrowie pacjenta, najwyższym prawem”. Lekarz nie powinien szkodzić choremu, lecz winien służyć jego zdrowiu i życiu.
Takie wewnętrzne wezwania słyszy każdy człowiek, jeśli tylko sumienia nie zagłusza. Człowiek wierzący wie coś więcej: a mianowicie, że ten wewnętrzny głos pochodzi od samego Boga. Bo sumienie jest takim intymnym sanktuarium, w którym człowiek spotyka się z Bogiem. W tej wewnętrznej świątyni, człowiek słyszy głos samego Boga i widzi wewnętrzne światło Ducha Świętego.
Które sumienie jest ważniejsze: lekarza czy pacjenta?
Podobnie jak sumienie pracownika służby zdrowia, tak też sumienie pacjenta ma swoją niepowtarzalną godność. W relacji terapeutycznej spotyka się sumienie jednego i drugiego. Obydwa sumienia są równoważne. Niektórzy mówili, że sumienie lekarza jest ważniejsze, że pacjent ma tylko słuchać lekarza, bo to będzie dla niego najlepsze. Lekarz ma bowiem wystarczającą wiedzę, by właściwie pacjentowi pomóc. Taki pogląd pojawiał się dość często w przeszłości. Jednak taki pogląd oznaczałby umniejszenie wartości sumienia pacjenta. Dlatego też dziś podkreśla się tzw. autonomię pacjenta. Bo sprawa terapii dotyczy przecież niego, a poza tym to sam chory, wie jak się czuje, jakie ma potrzeby. Dziś wyraźnie przyznaje się prawo do tego, by chory o swoim stanie zdrowia i o sposobach leczenia swojej choroby mógł wiedzieć na tyle dużo, by był zdolny świadomie wyrazić zgodę na taką czy inną terapię.
Dziś pojawia się dość dużo głosów, które mówią, że w imię autonomii pacjenta ważniejsze jest właśnie jego sumienie. Lekarz zaś ma właściwie spełniać życzenia pacjenta, i ma się zachowywać trochę jak sprzedawca wobec klienta. Klient-pacjent płaci, klient-pacjent żąda, a lekarz ma spełniać żądania klienta-pacjenta. Taki pogląd oznaczałby umniejszenie godności sumienia lekarza, a nawet w niektórych przypadkach wręcz jego pogwałcenie. Bo przecież lekarz nie może zgodzić się na żądania pacjenta, które nie byłyby zgodne z wiedzą medyczną. A co działoby się w przypadku, gdyby pacjent oczekiwał od lekarza działania wręcz niegodnego, nieetycznego, na przykład gdyby jakaś pacjentka żądała dokonania aborcji, powołując się na tzw. prawo do aborcji, Albo gdyby jakiś pacjent prosił o eutanazję w imię prawa do godnej śmierci? Tak jak pacjent nie może być bezwolnym przedmiotem w rękach lekarza, tak też lekarz nie może być bezwolnym narzędziem w rękach pacjenta, nawet gdyby pacjent był bardzo bogaty i wydawałoby mu się, że może kupić każdą usługę medyczną.
Sprzeciw sumienia
Jak winien zatem zachować się lekarz w sytuacji, gdy pacjent faktycznie domaga się nieetycznego działania? Taka sytuacja może mieć miejsce szczególnie wtedy, gdy prawo państwowe pozwala na takie postępowanie. W Holandii i Belgii zalegalizowana jest eutanazja, w większości krajów Europy dopuszczona jest prawnie aborcja, praktycznie na życzenie. W Polsce choć nie dozwolona jest aborcja na życzenie, to jednak można jej niestety dokonać w przypadku, gdy dziecko nienarodzone jest chore, gdy jest naznaczone jakąś wadą, bądź też istnieje jedynie podejrzenie, że taka wada może wystąpić. Czy w takich przypadkach lekarz jest „skazany” na wykonanie tych głęboko nieetycznych zabiegów? A pielęgniarka – „skazana” na przymusowe towarzyszenie przy tego typu zabiegach? Otóż, właśnie w imię wolności sumienia lekarz ma prawo do sprzeciwu, nazywanego czasem sprzeciwem sumienia. Prawo do takiego sprzeciwu jest znakiem szacunku wobec godności człowieka, w tym przypadku lekarza i pielęgniarki. Lekarz, który wsłuchuje się w sumienie, słyszy przecież „pierwsze nie szkodzić” oraz „zdrowie pacjenta, najwyższym prawem”. Lekarz wie, że życie ludzkie rozpoczyna się od poczęcia. I wie (w każdym razie powinien wiedzieć), że aborcja jest złamaniem zasady „pierwsze nie szkodzić”, gdyż jest zadaniem śmierci małej istocie ludzkiej. I że nie istnieje coś takiego, jak prawo do aborcji. Lekarz wie też (albo powinien wiedzieć), że eutanazja, nawet jeśli jest chciana przez pacjenta, stanowi formę zabójstwa. W takich przypadkach pracownik służby zdrowia winien słuchać przede wszystkim sumienia. Lekarz wierzący w Pana Boga wie jeszcze coś więcej. A mianowicie, że Dawcą życia jest Bóg, a zabicie niewinnej istoty ludzkiej jest wykroczeniem przeciw piątemu przykazaniu Dekalogu. Wierzący pracownik służby zdrowia zna też inne słowa Pisma świętego, z Dziejów Apostolskich, że „trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5, 29).
Na szczęście, w polskim prawodawstwie przynajmniej dwukrotnie zapisane jest prawo do sprzeciwu sumienia. Prawny zapis prawa do sprzeciwu sumienia określany jest często klauzulą sumienia. Co ciekawe i ważne: w polskim prawie zapisy te dotyczą pracowników służby zdrowia: występują w Ustawie o zawodzie lekarza i lekarza dentysty oraz w Ustawie o zawodach pielęgniarki i położnej. Prawna ochrona wolności sumienia pracownika służby zdrowia jest zatem dość mocna. Inną sprawą jest to, że na oddziałach, na których dokonuje się aborcji, pojawia się niejednokrotnie wyrafinowany, a zarazem silny przymus natury psychicznej wobec personelu asystującego, który to przymus łamie często ludzkie sumienia.
Sprzeciw w obliczu nieetycznej prośby pacjenta nie oznacza, że medyk może zostawić pacjenta samego z jego problemem. Sprzeciw zawsze powinien być konstruktywny. A mianowicie, wraz ze sprzeciwem winna pojawić się propozycja rozwiązania alternatywnego. Lekarz mówi na przykład: „nie mogę zgodzić się na aborcję chorego dziecka nienarodzonego, ale uczynię wszystko, aby leczyć je już w łonie matki, w ramach medycyny prenatalnej. Pomogę też w zabezpieczeniu wsparcia psychicznego i duchowego, by łatwiej było się pogodzić z faktem choroby i niepełnosprawności maleństwa”. Zaś w przypadku prośby o eutanazję pacjenta chorego na przykład na nowotwór lekarz może powiedzieć: „nie mogę zadać śmierci, ale będę działał w ramach medycyny paliatywnej, dostarczając jak najlepszych środków przeciwbólowych oraz zapewniając pomoc psychologiczną i duchową”. Przy każdorazowym „nie”, będącym wyrazem sprzeciwu sumienia, potrzebne jest jakieś „tak” – dla działań alternatywnych.
O prawo do sprzeciwu sumienia zabiegał wielokrotnie św. Jan Paweł II, szeroko też o sprzeciwie sumienia pisze Nowa Karta Pracowników Służby Zdrowia opracowana przez Papieską Radę ds. Służby Zdrowia. Ciekawy jest też inny fakt. Swego czasu (7 października 2010 roku) Rada Europy wydała rezolucję wzmacniającą prawo sprzeciwu sumienia w zawodach związanych z medycyną. Należy tylko żywić nadzieję, że pracownicy służby zdrowia z tego prawa będą korzystali wszędzie tam, gdzie ludzkie życie jest zagrożone.
„Przyjdź światłości sumień!”
W świecie dzieje się wiele zła i dlatego tak łatwo zagłuszyć głos sumienia. Człowiek może zniekształcić głos sumienia i może w różny sposób naginać zasadę „dobro czyń, a zła unikaj”. Będzie po swojemu rozumiał dobro i zło, sam ustalając co jest dobre, a co złe. Może nawet doprowadzić – używając języka biblijnego – do zatwardziałości serca. Niestety jest to możliwe zarówno w życiu pacjenta, jak i pracownika służby zdrowia. Dlatego potrzebna jest stała wrażliwość etyczna i ciągła troska o to, by sumienie niezmiennie pociągało do dobra, a przestrzegało przed złem. Taką wrażliwość sumienia zyskuje się przez wytrwałą postawę czuwania. O tak rozumianym czuwaniu mówił kiedyś św. Jan Paweł II: „Co to znaczy czuwam? To znaczy, że staram się być człowiekiem sumienia. Że tego sumienia nie zagłuszam i nie zniekształcam. Nazywam po imieniu dobro i zło. To taka podstawowa sprawa, której nigdy nie można pomniejszyć, zepchnąć na dalszy plan. Jest zaś tym ważniejsza, im więcej okoliczności zdaje się sprzyjać temu, abyśmy tolerowali zło, abyśmy łatwo się z niego rozgrzeszali. Zwłaszcza, jeżeli tak postępują inni”. Zarówno osoba chorego, jak i lekarz, pielęgniarka, winni być takimi ludźmi sumienia, o których apelował nasz papież.
Człowiek wierzący wie, że sumienie dzięki łasce Bożej jest rozświetlane obecnością Ducha Świętego. Dlatego tak cenne jest, by chorzy modlili się dla siebie i dla swoich lekarzy, pielęgniarek o światło i dary Ducha Świętego, tak potrzebne do kształtowania sumienia. Ważne jest też, by sami pracownicy służby zdrowia przyzywali pomocy Trzeciej Osoby Trójcy Przenajświętszej. Przecież w Sekwencji do Ducha Świętego modlimy się „Przyjdź światłości sumień!”.
Formowaniu własnego sumienia służy także stałe pogłębianie wiedzy etycznej. Od pewnego czasu mamy możliwość studiowania Nowej Karty Pracowników Służby Zdrowia. To może być dobra lektura formacyjna. Autorzy Nowej Karty stwierdzają, że pragną realizować misję „pogłębiania formacji sumień poprzez autentyczne nauczanie prawdy, którą jest Chrystus, a zarazem [poprzez] wyjaśnianie i potwierdzanie zasad porządku moralnego, które wynikają z samej natury ludzkiej”. Jest oczywiste, że tę Nową Kartę mogą czytać także sami chorzy.
Otwarcie na dary Ducha Świętego oraz stała formacja etyczna sprawią, że zarówno chorzy, jak i lekarze oraz cały personel służby zdrowia będą niezachwianie ludźmi sumienia. A w ten sposób będą wyrazistymi apostołami bioetyki katolickiej.
Zobacz całą zawartość numeru ►