Nie zabijajmy Boga
Czy w pewnym sensie nie przypominamy tych ewangelicznych przeciwników Chrystusa? Czy i my nie próbujemy "zgładzić" Jezusa w naszym codziennym życiu, byle tylko nic się w nim nie zmieniło?
2019-04-13
Rozważanie do fragmentu Ewangelii J 11, 45-57
V tydzień Wielkiego Postu
Od wielu tygodni trwa zwyczajowa już także w naszym kraju, przedświąteczna gorączka, a witryny naszych sklepów uginają się od mniej lub bardziej udanych świątecznych gadżetów. I prawie wszędzie wytworna elegancja ściga się z kiczowatą tandetą. Miliony porcelanowych - różowych, błękitnych, czy żółciutkich - zajaczków, kurczaczków i innych ptaszków rozsiadło się na sklepowych półkach i próbuje potrząsnąć portfelami przechodniów, a niejako przy okazji przypomnieć o nadchodzących świętach. O świętach? O jakich świętach? O świętach wiosennych, o kolejnych "magicznych" świętach, o świętach kolorowych zajaczków i pomysłowych wydmuszek? Wszak nawet tu i ówdzie przycupnięty nieśmiało gliniany baranek w żaden sposób nie przypomina prawdy o tamtym Baranku, który sam siebie wydał na śmierć za zbawienie świata, a trzeciego dnia zmartwychwstał. Ilu z nas jeszcze pamięta, co tak naprawdę, dla nas chrześcijan, powinny znaczyć te Święta? Ilu z nas tak naprawdę wierzy, że Jezus prawdziwe zmartwychwstał?
W dzisiejszej Ewangelii przeciwnicy Jezusa, którym donoszono na bieżąco o słowach i czynach Nauczyciela z Nazaretu boją się, że wszyscy w Niego uwierzą. Nie przychodzi im do głowy, że i oni mogliby otworzyć swoje serca. Ogarnęła ich panika? Nie potrafią? A może nie chcą! Pragną nawet zgładzić Jezusa – a wszystko po to, aby nic się nie zmieniło – ani w ich życiu, ani w życiu świata, który znają i uważają za oswojony. Dla nich prawda nie ma już znaczenia; w istocie nie liczy się nawet Bóg, któremu rzekomo służą, choć próbowali się usprawiedliwiać „wyższymi racjami”, znaleźć uzasadnienie dla swych niecnych planów uznając je za „mniejsze zło”. „Cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród” – tłumaczą.
Czy w pewnym sensie nie przypominamy tych ewangelicznych przeciwników Chrystusa? Czy i my nie próbujemy "zgładzić" Jezusa w naszym codziennym życiu, byle tylko nic się w nim nie zmieniło? Przecież dużo milej - no i łatwiej - jest przystroić dom kilkoma kolorowymi "świątecznymi" rekwizytami, niż zrobić porządek we własnej duszy, uklęknąć u kratek konfesjonału i zobaczyć nadzieję dla siebie i świata w tym najważniejszym wydarzeniu w historii ludzkości.
Kto by pomyślał, że Bóg, pragnąc nam dziś przypomnieć, tę najwazniejszą dla ludzkości prawdę posłuży się Kajfaszem:
„Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: «Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród»”.