Być jak Jezus Kapłan
Uwielbiam Cię, Jezu Kapłanie, we wszystkich kapłańskich życiorysach. Tych świętych i mniej świętych. Proszę Cię o zachwyt i wiarę, że Ty wciąż wybierasz tych, których Sam chcesz.
2019-07-01
Znam kilku kapłanów zupełnie wyjątkowych. O swoim kapłaństwie właściwie nie mówią – oni kapłaństwem są. Zaryzykuję stwierdzenie, że sakrament święceń niemal płynie w ich żyłach i zasila całe ich człowieczeństwo. Obok niespotykanych gestów dobroci i głębi wnętrza, zachwyca mnie u nich przede wszystkim umiejętność, która pozwala im w przedziwny sposób troszczyć się bardziej o innych niż o siebie – umiejętność, którą nazwałabym charyzmatem stania z boku. Potrafią stawać z boku własnych potrzeb i odwracać od siebie uwagę, by skierować ją na innych.
Mój zachwyt nad postawą bycia w cieniu ma swoje źródło w Osobie Jezusa, który nie tracąc nic ze swego autorytetu, pokazał na czym polega prawdziwe uniżenie i tym samym wyznaczył miarę postępowaniu wszystkich, którzy pragną Go naśladować. W duchowości kapłana szczególnie urzekają mnie trzy znamiona Jezusowego stylu życia: Sługa, Dobry Pasterz i Samarytanin.
Kapłan – Sługa
Nie ulega wątpliwości, że Jezus w gronie swoich uczniów zajmował pierwsze miejsce. Do Niego zwracali się z szacunkiem, nazywając Go „Mistrzem, Nauczycielem i Panem” (J 13,13). I oto ów Nauczyciel, u schyłku ziemskiego życia dokonuje czynu, którego Apostołowie nie potrafią zrozumieć. Podczas Ostatniej Wieczerzy Jezus – Pan i Mistrz – obmywa im nogi. Ten gest Jezusa, budzący niepokój Piotra, jest nie tylko przykładem pokory, danym do naśladowania, ale przede wszystkim objawieniem miłosnej czułości. Odpowiedzią Jezusa na wątpliwości uczniów: kto spośród nich jest największy, staje się gest Jego uniżenia, w którym pokazuje, że miłuje do końca, składając ostatecznie całkowity dar z siebie, oddając życie. Jest w tym geście ukazana niezwykła dyspozycyjność Jezusa. Staje On wobec uczniów gotowy do radykalnej służby – służby wszystkim bez wyjątku. Nie dziwi fakt, że Jezus pochyla się nad nogami Jana. Jest on przecież Jego umiłowanym uczniem. Wytrwa przy Nim aż po krzyż. Ale Jezus obmywa i te nogi, które za kilka godzin będą drżeć na dziedzińcu pałacu arcykapłana, gdy służąca zapyta: „Czy może i ty jesteś jednym spośród uczniów tego człowieka?” (J 18, 17). Jezus obmywa nogi tego, który trzy razy tej nocy będzie mówił: „Nie znam Go” (Mt 26, 72). Jezus bez wahania umywa nogi Piotra. Umywa jego nogi nawet wtedy, gdy Piotr protestuje i nie rozumie w pełni tego gestu. Jakby tego było mało, pochyla się nad tymi wszystkimi nogami, które będą uciekać z Ogrodu Jego opuszczenia, samotnej modlitwy. Uciekać będą, gdy żołnierze zjawią się, by pojmać Jezusa. Umywa też nogi Judasza. Tego, który wyjdzie pierwszy. Który już za kilka godzin zaniesie do pałacu arcykapłana wiadomość o miejscu przebywania Jezusa. Umywa nogi, które zaprowadzą kohortę do Ogrodu Oliwnego. Umywa nogi – narzędzia zdrady.
Ewangelista Jan pisze: „Umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13, 1). Miłość Jezusa jest cierpliwa, łaskawa, nie unosi się pychą ani gniewem, nie szuka swego i nie pamięta złego (zob. 1 Kor 13). Jest miłością do końca, co możemy rozumieć na dwa sposoby. Po pierwsze, jest to miłość do kresu życia Jezusa, do ostatniego Jego tchu, po drugie jest to miłość do granic możliwości, bo bardziej nie można już kochać. Święty Łukasz natomiast w swojej ewangelii zwraca uwagę na element naśladowania postawy Jezusa. Mówi o służbie Jezusa w kontekście sporu uczniów o pierwszeństwo podczas Ostatniej Wieczerzy. Jezus zwraca się do nich słowami: „Ja jestem pośród was jako ten, kto służy” (Łk 22, 27). W tekście oryginalnym określenie „ten, kto służy” oznacza Jezusa, który przyjmuje na siebie rolę służącego. Chodzi zatem nie tylko o jednorazową czynność służenia, lecz o imię własne Jezusa, który znany był jako służący. Służąc przy stole, Jezus zmienia ówczesny porządek społeczny – On, Mistrz, usługuje swoim uczniom zamiast im przewodniczyć.
Jezus przekreślił wszelką pogardę dla służebnej postawy i nadał jej zupełnie nowe znaczenie. W Krościenku, na Kopiej Górce – Centrum Duchowości i Formacji Ruchu Światło-Życie, znajduje się Kaplica Chrystusa Sługi, gdzie na ścianie ołtarzowej umieszczony jest wizerunek Jezusa Diakona. Figura przedstawia Chrystusa, który w ufnym geście wkłada swoje dłonie w dłonie Boga Ojca, posłusznie poddając się Jego woli. Gest ten w czasach biblijnych właściwy był jedynie niewolnikom, którzy względem swych właścicieli wyrażali swoją absolutną zależność, całkowite posłuszeństwo i oddanie, a także gotowość wypełnienia ich woli, nawet za cenę życia. Obecnie gest włożenia rąk spotykamy w liturgii święceń kapłańskich, gdzie kandydaci do kapłaństwa wkładają swe dłonie w dłonie biskupa na znak całkowitego oddania i posłuszeństwa.
Kapłan – Dobry Pasterz
Wizerunek Chrystusa Sługi uzupełniony jest obrazem Jezusa Dobrego Pasterza (zob. J 10, 1-18), który „daje życie swoje za owce” (J 10, 11). Jest przewodnikiem owczarni i jednocześnie jej sługą, gotowym stawić czoło każdemu niebezpieczeństwu, jakie zagraża owcom. Jest troskliwy, czujny i wierny, chcący dawać siebie stale, we wszystkich okolicznościach. Dobry Pasterz szuka każdej owcy, która się zagubiła, zabłąkaną doprowadza z powrotem do owczarni, opatruje skaleczoną, umacnia słabą i chorą, a mocną ochrania. Miłość Dobrego Pasterza to przede wszystkim stanięcie na czele stada owiec, aby je ochronić przed wilkami. To zastępstwo – pozwolenie, by wilki rzucające się na owce, zatrzymały się na Pasterzu i rozszarpały Go. Staje się więc Dobry Pasterz żywą ofiarą i daje życie za wszystkie owce. Miłość Dobrego Pasterza jest miłością wychodzącą naprzeciw człowiekowi, miłością szukającą i zbawiającą. Jest miłością, która radykalnie oddaje się w ręce człowieka, gotowa, by uczynił z nią wszystko, co zechce. We fragmencie: „Dobry pasterz daje życie swoje za owce” (J 10, 11) Jezus z absolutną wolnością decyduje o swoim życiu i może je dobrowolnie dać, a potem odzyskać. Chrystus jest prawdziwym Dobrym Pasterzem, który dał życie za swoje owce, składając siebie w bezinteresownym darze aż po ofiarę na krzyżu. On zna swoje owce i Jego owce Go znają, lecz On szuka także tych owiec, które dopiero pragnie przyprowadzić (por. J 10, 15-16). Jest gotowy kochać i służyć wszystkim jednakowo.
Szczególnym znamieniem kapłańskiego posługiwania jest zatem miłość pasterska, która czerpie pierwowzór z miłości Chrystusa Dobrego Pasterza do swej owczarni. Jest to miłość, która przejawia się w zainteresowaniu sprawami osób najbardziej potrzebujących, w okazywaniu troski i współczucia smutnym i przygnębionym oraz w gotowości wyrzeczenia się własnych planów i pokornym ofiarowaniu siebie innym. Posługę kapłana, który chce być jak jego Pan i Mistrz, wyróżnia postawa służby wobec wiernych oraz wolność od pragnienia panowania nad powierzoną mu wspólnotą. Każdy kapłan, niezależnie od stopnia święceń, jest osobiście powołany do pełnienia dzieł miłosierdzia i oddania się na służbę potrzebującym w duchu naśladowania Dobrego Pasterza.
Kapłan – Samarytanin
Ze służby Jezus uczynił warunek, którego spełnienia wymaga od swoich uczniów i naśladowców. Prawdziwym uczniem Chrystusa może być bowiem tylko ten, kto na Jego wzór służy innym i Jego postawę uznaje za źródło własnych postaw. Znanym tekstem, w którym Jezus naucza o służbie jest przypowieść o miłosiernym Samarytaninie (zob. Łk 10, 30-37). Samarytanin prawdziwie okazał się bliźnim poszkodowanego właśnie przez to, że udzielił mu bardzo konkretnej pomocy. Na konkret wskazują liczne czasowniki użyte w tekście biblijnym: Samarytanin najpierw zobaczył potrzebującego i wzruszył się głęboko, potem podszedł do niego i opatrzył mu rany, które zalał oliwą i winem. Następnie wsadził go na swe bydlę, zawiózł do gospody i tam pielęgnował. Wyjął ponadto dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł do niego, że jeśli ten wyda więcej, odda mu dług. Wyraźnie widać więc, że miłosierny bliźni nie poprzestał na samym tylko wzruszeniu i współczuciu, ale postarał się o skuteczną pomoc dla poszkodowanego. W tę pomoc wkłada swoje serce i nie żałuje środków materialnych. Daje on siebie, swoje własne „ja”, otwierając to „ja” dla drugiego, przez co staje się gotowy i zdolny do uczynienia bezinteresownego daru z siebie samego.
Prawdziwa służba miłości drugiemu człowiekowi odznacza się zaangażowaniem i podejmowaniem szybkich decyzji, które często wskazują rozwiązanie i formę pomocy. Kapłan w zetknięciu z cudzym cierpieniem jest człowiekiem czynu. Jego miłość nie może więc być usługą świadczoną tylko od czasu do czasu, ale jest ona właśnie stałą dyspozycją serca. Jest ciągłym czuwaniem nad potrzebami innych oraz niesłabnącą gotowością rezygnacji z siebie dla dobra drugiej osoby. Ważnym rysem kapłańskiej służby jest zatem wyzbywanie się siebie, które wyraża się w umieraniu dla swojego „ja”. Im bardziej kapłan potrafi umrzeć dla siebie, tym bardziej może żyć dla innych.
Bycie Samarytaninem na wzór Chrystusa nie sprowadza się tylko do opieki nad chorym, ale polega również na podejmowaniu wysiłku, by stało się możliwe włączenie chorego na powrót do w miarę normalnego życia we wspólnocie, z której choroba w jakimś sensie go wykluczyła. Chrystus przecież nie tylko uzdrawiał chorych, ale przez swoją obecność i nauczanie wyznaczał nowe standardy zdrowia. Oznacza to, że nie tylko łagodził ból i nędzę człowieka, ale przede wszystkim sprawiał, że człowiek zaczynał wierzyć, że jego los ma szansę się odmienić i otwiera się przed nim perspektywa nowego życia. Dlatego tak ważna jest posługa kapłanów – miłosiernych Samarytan, którzy głoszą chorym nadzieję, umacniają ich wiarę i niosą im ludzką pociechę.
Uwielbiam Cię, Jezu Kapłanie, we wszystkich kapłańskich życiorysach. Tych świętych i mniej świętych. Proszę Cię o zachwyt i wiarę, że Ty wciąż wybierasz tych, których Sam chcesz.
Zobacz całą zawartość numeru ►