Chorzy uczą mnie życia
Rozmowa z ks. Radosławem Horbatowskim, asystentem diecezjalnym Centrum Ochotników Cierpienia i kapelanem przy Domu Uzdrowienie Chorych w Głogowie.
2019-08-02
REDAKCJA: – Od kiedy jest Ksiądz kapelanem przy Domu Uzdrowienie Chorych w Głogowie?
KS. RADOSŁAW HORBATOWSKI: – Dokładniej mówiąc, jestem asystentem diecezjalnym Centrum Ochotników Cierpienia i kapelanem przy Domu Uzdrowienie Chorych. Od początku kapłaństwa po drodze było mi z chorymi. W Lubsku, gdzie rozpoczynałem kapłańską posługę, chętnie chodziłem do DPS-u i do szpitala (wtedy był tam jeszcze szpital). Natomiast jeśli chodzi o Dom Uzdrowienie Chorych, to w momencie kiedy ks. Janusz Malski który był dotychczasowym dyrektorem Domu, został wybrany na Moderatora Generalnego Cichych Pracowników Krzyża, zwrócił się z zapytaniem do mnie, czy to, co kiedyś deklarowałem jest nadal aktualne. Chodziło o moje pragnienie posługi osobom chorym i niepełnosprawnym. Otrzymałem propozycję posługi kapelana, zgodziłem się i od lipca 2013 roku służę chorym w tym Domu.
– Jakie są Księdza zadania jako kapelana? W jaki sposób duszpasterzuje Ksiądz wśród chorych?
– Jako kapelan przede wszystkim posługuję wśród tych, którzy przyjeżdżają na turnusy rehabilitacyjno-rekolekcyjne do naszego Domu. Służę im spowiedzią, rozmową, sprawuję sakramenty, prowadzę modlitwy i nabożeństwa. Codzienną posługę zaczynam od porannej, wspólnej adoracji Najświętszego Sakramentu. Pierwsze pół godziny trwamy w całkowitej ciszy, następnie wspólnie się modlimy. Potem jest czas na rehabilitację osób przebywających na turnusie. Na godzinę przed wieczorną Mszą świętą mam stały dyżur w konfesjonale, a jeżeli ktoś potrzebuje więcej czasu na rozmowę, to wówczas umawiamy się na inny termin, najbardziej odpowiedni dla tej osoby.
– Co jest najtrudniejsze w Księdza posłudze, a co przynosi Księdzu najwięcej radości?
– Jednocześnie najtrudniejsze i najpiękniejsze w posłudze, którą pełnię jest spotkanie z drugim człowiekiem. Towarzyszy mi świadomość odpowiedzialności za konkretną osobę. Jeżeli ktoś zgłasza się z prośbą o rozmowę, o pomoc w rozwiązaniu jakiegoś problemu, szuka porady, to to zawsze wiąże się z wielką odpowiedzialnością. Dlatego każda rozmowa jest poprzedzona modlitwą, zawierzeniem Panu Bogu przez Niepokalaną. Wtedy Pan Bóg sprawia, że wszystkie najtrudniejsze problemy stają się możliwe do rozwiązania. Pamiętam jedną rozmowę sprzed ponad dwóch lat. Pewna starsza pani poprosiła o rozmowę, przy czym powiedziała: „Ja wiem, że ksiądz mi nie pomoże, ale niech mnie ksiądz wysłucha”. I faktycznie, to, co opowiadała, po ludzku było nie do rozwiązania. W trakcie rozmowy jednak, która była poprzedzona modlitwą, sama zaczęła odkrywać możliwe drogi wyjścia ze swojej trudnej sytuacji.
– Czy w posłudze wśród chorych w Głogowie może Ksiądz liczyć na wsparcie jakichś pomocników np. wolontariuszy, nadzwyczajnych szafarzy Komunii świętej?
– Zdarza się, że korzystamy z pomocy różnych osób podczas turnusów. Nie są to stali wolontariusze. To głównie młodzież i starsi, którzy chętnie pomagają, jeżeli tylko mogą i mają czas. Pomagają w prowadzeniu nabożeństw, modlitw. Niestety trzeba przyznać, że stara kadra wolontariuszy powoli się wykrusza, a o nową, stałą kadrę jest coraz trudniej. Poza tym do naszego Domu przyjeżdżają przeważnie ludzie starsi i młodzieży trudno się odnaleźć w spotkaniu z osobami starszymi. Natomiast jeżeli przyjeżdża młodzież na wakacje – jest taki turnus młodzieżowy na początku lipca – wtedy jest łatwiej poprosić młodzież o jakąś pomoc, czy wolontariat. Na te wakacje jest już zapisanych kilku chętnych, żeby służyć pomocą. Zobaczymy, czy zrealizują swoje deklaracje.
– Czy w swojej posłudze współpracuje Ksiądz ze służbą zdrowia?
– Specyfika posługi w naszym Domu jest taka, że bardziej towarzyszę chorym, niż współpracuję ze służbą zdrowia. Mam okazję współpracować głównie z rehabilitantami i te kontakty układają się bardzo dobrze. Kiedyś również poprowadziłem w Łodzi rekolekcje dla medyków, organizowane przez tamtejsze Duszpasterstwo Służby Zdrowia.
– Czego uczy się Ksiądz od osób chorych?
– Kontakt z chorymi uczy mnie życia i podejścia do drugiego człowieka z szacunkiem. Chorzy i osoby z niepełnosprawnością uczą mnie jak proponować pomoc, w jaki sposób zatroszczyć się o nich, jak z nimi rozmawiać. Ale najbardziej chyba kontakty te uczą mnie pokory. Pamiętam dwie sytuacje. Pierwsza zdarzyła się, kiedy byłem wikariuszem w Zielonej Górze. Dostałem wezwanie do pani chorej na nowotwór z przerzutami w stanie terminalnym. Pamiętam, że to było na ulicy Okulickiego. Pani Ludmiła nie wstawała z łóżka. Kiedy wszedłem do jej mieszkania, usłyszałem słowa: „nareszcie Panie Jezu przyjechałeś, Twój osiołek się nieco spóźnił”. Przyznaję, że w pierwszej chwili trochę się we mnie zagotowało, ale kiedy wszedłem do pokoju, w którym leżała pani Ludmiła, zobaczyłem jej uśmiech, rozpromienioną twarz i radosne oczy mimo cierpienia. Momentalnie całe poirytowanie minęło i pomyślałem sobie: no tak, rzeczywiście jestem osłem. Inna sytuacja miała miejsce w Głogowie podczas rekolekcji. W jednej z konferencji mówiłem o pochylaniu się nad człowiekiem, pochylaniu się nad osobami chorymi i potrzebującymi pomocy. Po konferencji podjechała do mnie na wózku pani Maria i powiedziała: „Niech ksiądz podejdzie do mnie blisko, żebym mogła księdzu spojrzeć w oczy. Jakim prawem mówi ksiądz o pochylaniu się nade mną? Czy wie ksiądz, że kiedy pochyla się nade mną, to pokazuje mi swoją wyższość? Ksiądz może mi tylko towarzyszyć, a jedynym kto może pochylać się nade mną, jest Bóg!”. Dzisiaj wiem, że ta kobieta miała rację. Czasami są to trudne lekcje, ale są niesamowite i bardzo nam, współczesnym ludziom, potrzebne. Takie lekcje pokory człowiek zapamiętuje na zawsze i oby było ich więcej w naszym życiu. A my obyśmy potrafili wykorzystać je i wprowadzać w swoją codzienność.
– Spotkał Ksiądz na swojej kapłańskiej drodze osoby chore, których świadectwo wiary i sposób przeżywania cierpienia były umocnieniem dla innych chorych?
– Osób, których świadectwo życia szczególnie zapadło mi serce jest wiele i trudno byłoby mi o wszystkich wspomnieć. Ale chyba najmocniejszym świadectwem dla mnie jest życie wspomnianej pani Ludmiły. Zawsze podczas spotkania z ogromną radością opowiadała o relacji z Panem Bogiem, o łączeniu się w cierpieniu z Jezusem Ukrzyżowanym i ofiarowaniu razem z Nim swojego cierpienia Bogu Ojcu. Takich osób spotykam bardzo wiele podczas rozmów. Wspomnę w tym miejscu także moją mamę. Była dla mnie jedną z najważniejszych osób. Mama przez ostatnie lata swojego życia każdego dnia ogromnie cierpiała. Zapamiętałem szczególnie jedno spotkanie z nią w szpitalu. Pozostanie ono w mojej pamięci i sercu do końca życia. Leżała w szpitalu z powodu chwilowego niedotlenienia mózgu. Przez kilka dni opowiadała o różnych wydarzeniach, które nie miały miejsca, była wtedy jakby w innym, swoim świecie. Kiedy siedzieliśmy na szpitalnym korytarzu, w pewnym momencie spojrzała mi głęboko w oczy i bardzo trzeźwo i świadomie powiedziała: „całe swoje cierpienie ofiaruję za ciebie”. I od razu na powrót wróciła do swojego świata. Ta chwila pozostanie we mnie do końca mojego życia. Z każdego spotkania z chorymi i niepełnosprawnymi możemy wynieść coś dobrego, jakąś lekcję. Są oni naprawdę niesamowitymi nauczycielami miłości, a ich cierpliwość i troska o drugiego człowieka są wielkie. Spotkałem i takie osoby, które okazywały niecierpliwość, krzyczały, ale i one stawały się nauczycielami, gdyż trzeba było nauczyć się ich kochać. Jednak z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że osoby, które swój krzyż cierpienia niosły razem z Chrystusem, miały w sobie większą radość i wewnętrzny pokój.
– Odwołuje się Ksiądz w swojej posłudze do postaci bł. księdza Luigiego Novarese?
– Tak, jego charyzmat jest dla mnie bardzo ważny. Dzięki niemu uczę się towarzyszyć chorym, nie wywyższać się nad nimi, ale iść obok nich. Ksiądz Novarese pozostawił niesamowite przesłanie dla wszystkich chorych, ukazując, że ich życie ma sens. Uświadomił chorym, że nawet w sytuacji niepełnosprawności, choroby lub jakiegokolwiek innego cierpienia mogą zdziałać jeszcze wiele dobrego. Mówił do nich: „Pamiętajcie, chorzy, że każdy cierpiący potrzebuje wiary jak powietrza, którym oddycha, ponieważ tylko w niej ból znajduje sens swojego istnienia. Ty, który żyjesz tą wiarą, pracuj nad oświeceniem brata, który jest obok ciebie”.
– Bardzo serdecznie dziękuję Księdzu za rozmowę.
Zobacz całą zawartość numeru ►