Po prostu wspieramy
Anna Skoczylas-Ligocka od 12 lat pracująca w Polskim Towarzystwie Walki z Mukowiscydozą, opowiada o trudnej codzienności chorych i o formach świadczonej im pomocy.

zdjęcie: Archiwum prywatne
2019-09-04
REDAKCJA: – Czym zajmuje się Polskie Towarzystwo Walki z Mukowiscydozą i jaka jest jego struktura organizacyjna?
ANNA SKOCZYLAS-LIGOCKA: – Polskie Towarzystwo Walki z Mukowiscydozą (w skrócie PTWM) to największa i najdłużej działająca w Polsce organizacja pomagająca obecnie ponad 1700 chorym na mukowiscydozę oraz członkom ich rodzin w całej Polsce. Towarzystwo to sporej wielkości instytucja, ale przede wszystkim wspólnota osób, których celem jest niesienie wszechstronnej pomocy chorym na mukowiscydozę oraz walka o jak najlepsze i najdłuższe życie chorych. Towarzystwo od początku swej działalności ma swoją główną siedzibę w Rabce-Zdroju przy Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc, zaś w jego zarządzie pracują rodzice i sami chorzy. Towarzystwo powstało w 1987 roku w Rabce-Zdroju z inicjatywy lekarzy i rodziców dzieci chorych na mukowiscydozę. W tamtych trudnych czasach możliwości medycyny, wiedza na temat profilaktyki i dostęp do leków były na o wiele gorszym poziomie niż obecnie. Chorzy odchodzili bardzo wcześnie – ok. 97% odnotowywanych w latach 80. zgonów stanowiły zgony dzieci, a średni wiek, w jakim umierały to zaledwie półtora roku. Potrzeby były ogromne, a dzięki zaangażowaniu osób działających wówczas w Towarzystwie i nawiązanej przez nich współpracy z organizacjami charytatywnymi z Francji, do Polski zaczęły napływać leki, odżywki, dary rzeczowe. Rodzice zaczęli się integrować, organizowano turnusy rehabilitacyjne, szkolenia. Z czasem doraźna pomoc socjalna i integracyjna przybrała formę systemowych wieloletnich programów pomocowych, które w istotny sposób wpłynęły na jakość i długość życia chorych. Struktura organizacyjna PTWM znacznie się rozrosła – oprócz siedziby w Rabce-Zdroju prowadzimy dodatkowy punkt poradnictwa i wsparcia socjalnego w Dziekanowie Leśnym koło Warszawy oraz posiadający odrębną osobowość prawną oddział w Gdańsku, który koncentruje swoje działania na terenie Polski Północno-Wschodniej.
Dziś, dzięki postępowi wiedzy na temat leczenia i rehabilitacji chorzy na mukowiscydozę żyją zdecydowanie dłużej niż na początku działalności Towarzystwa, chociaż choroba znacząco skraca ich życie (średni wiek w momencie zgonu wynosi zaledwie około 24 lata). Chorzy na mukowiscydozę codziennie muszą przyjmować leki i wykonywać żmudne zabiegi, wciąż wymagają także pomocy – głównie w opłaceniu kosztów zakupu leków, odżywek, rehabilitacji. Konieczne jest także stałe dążenie do poprawy systemu leczenia – w tym zakresie Towarzystwo od wielu lat działa bardzo prężnie. Jesteśmy partnerami społecznymi i wsparliśmy finansowo utworzenie Centrum Leczenia Mukowiscydozy w Dziekanowie Leśnym, pododdziałów mukowiscydozy dla chorych dorosłych w Poznaniu i Sosnowcu, aktywnie zabiegamy o zapewnienie odpowiednich warunków sanitarnych i lepszą organizację ośrodków leczenia, poprawę dostępu do refundowanych leków.
– Kto działa w Towarzystwie i jaka jest rola poszczególnych osób?
– W otoczeniu chorych na mukowiscydozę jest wielu wspaniałych ludzi – darczyńców, sponsorów, wolontariuszy, lekarzy, pracowników, którzy na miarę swoich możliwości udzielają chorym wsparcia finansowego lub rzeczowego, służą swoją pracą, nierzadko również wsparciem duchowym. Towarzystwo jest bowiem przede wszystkim społecznością wzajemnie wspierających się ludzi, których łączy wspólna walka z ciężką chorobą.
Pracujący społecznie we władzach Towarzystwa rodzice, od wielu lat są inicjatorami programów pomocowych i rozwiązań systemowych mających na celu poprawę standardów leczenia tej choroby w polskim systemie opieki zdrowotnej. Ich marzeniem, na którego realizację poświęcają sporą część swojego prywatnego życia, jest zapewnienie ich własnym dzieciom oraz innym chorym na mukowiscydozę takich warunków leczenia, które pozwolą im coraz dłużej żyć. To dzięki ich doświadczeniu Towarzystwo koncentruje swoje działania na bardzo konkretnych formach pomocy wspierających chorych w codziennym trudzie uciążliwego leczenia i rehabilitacji. Te same intencje pozwalają nam na podejmowanie się dużych i odważnych projektów, w ramach których PTWM udziela wsparcia w remontach, wyposażaniu i tworzeniu nowych ośrodków leczenia mukowiscydozy. Wielu rodziców społecznie angażuje się w różnego rodzaju akcje charytatywne, w ramach których pozyskuje środki na rzecz całej społeczności chorych. Tylko w ciągu ostatnich kilku miesięcy rodzice zorganizowali na rzecz PTWM koncert, turniej szachowy, maraton zumby oraz duży bieg charytatywny. Wielu rodziców służy swoim wsparciem rodzinom nowo zdiagnozowanych dzieci, a także, szczególnie w sytuacjach, kiedy możliwości medycyny już się kończą, otacza chorych i ich rodziny wsparciem modlitewnym.
– Zapewne bardzo ważną rolę mają do spełnienia również lekarze.
– Zarówno oni, jak i cały personel medyczny. Są niezwykle ważnymi osobami w walce z chorobą. Z wielkim poświęceniem i pasją służą chorym na mukowiscydozę swoją wiedzą, doświadczeniem i sercem. Z chorymi, którymi się opiekują, wielu z nich łączy szczególna, budowana latami więź oraz wola walki o życie pacjenta – walki szczególnie trudnej, bo nierównej, prowadzonej z nieprzewidywalną, śmiertelną chorobą. Lekarzy, pielęgniarki, fizjoterapeuci angażują się społecznie w działania edukacyjne – piszą artykuły, poradniki dla chorych, organizują warsztaty psychologiczne i szkoleniowe, podczas których uczą rodziców, jak prawidłowo leczyć, rehabilitować, żywić chorych. Corocznie biorą też czynny udział w ogólnopolskich konferencjach dla rodziców i uczestniczą w kampaniach społecznych.
PTWM zatrudnia także pracowników, którzy na co dzień koordynują projekty pomocowe oraz liczne grono pracowników merytorycznych – fizjoterapeutów, psychologów, dietetyków, pracowników socjalnych, którzy pracują w punktach poradnictwa oraz indywidualnie w domach pacjentów. Bez nich nie byłoby możliwe prowadzenie tak szerokiej i profesjonalnej działalności.
To, co łączy wszystkie osoby zaangażowane w pomoc chorym na mukowiscydozę, bez względu na rolę, jaką odgrywają w PTWM, to świadomość tego, że każda forma pracy na rzecz chorych to czynienie dobra, które przekłada się na konkretną pomoc i poprawę ich jakości życia. Taka świadomość wyzwala ogromną pozytywną energię i dodaje sił, szczególnie wtedy, kiedy obcuje się z ogromnym cierpieniem i często niestety również odchodzeniem tych młodych ludzi.
– Jakie konkretne działania podejmuje PTWM, by pomóc chorym i ich rodzinom?
– PTWM stara się pomagać chorym i ich rodzinom w jak najbardziej szeroki i kompleksowy sposób. Największe środki kierujemy na pomoc chorym w opłaceniu kosztów leczenia i rehabilitacji, ponieważ te koszty w zależności od stopnia zaawansowania choroby sięgają kilkuset do nawet kilku tysięcy złotych miesięcznie i przekraczają możliwości finansowe większości rodzin. Prowadzimy dla chorych subkonta, dzięki którym rodziny są w stanie kupować niezbędne leki i środki pomocnicze, udzielamy wsparcia finansowego dla najbardziej potrzebujących, od ponad 10 lat zakupujemy i przekazujemy chorym nieodpłatnie sprzęt rehabilitacyjny i pomocniczy, organizujemy także domową rehabilitację, na którą pozyskujemy granty z PFRON i innych instytucji. PTWM od wielu lat jest jedyną organizacją, która w tak konsekwentny sposób działa na rzecz podniesienia poziomu rehabilitacji w mukowiscydozie. Aktualnie w ramach programów domowej rehabilitacji z ponad 200 chorymi w całej Polsce kilka razy w tygodniu pracują fizjoterapeuci, psychologowie, dietetycy, zaś kilkaset osób co roku otrzymuje sprzęt rehabilitacyjny. To bardzo cenne projekty, dzięki którym chorzy o wiele lepiej funkcjonują w codziennym życiu i mają lepsze wyniki leczenia.
Bardzo ważnym elementem pracy Towarzystwa jest edukacja – publikujemy poradniki, organizujemy konferencje i szkolenia, wydajemy bardzo profesjonalne czasopismo, zapewniamy poradnictwo społeczno-prawne. Już od pierwszych dni po postawieniu diagnozy, z rodzicami nowo zdiagnozowanych dzieci spotykają się pracownicy socjalni lub wolontariusze PTWM. Nasza rola to przekazanie najważniejszych informacji o tym, jak przygotować się do walki z chorobą, czego należy się nauczyć i gdzie szukać wsparcia. W późniejszych latach rodzice bardzo często zwracają się do nas z prośbami o pomoc w różnych sytuacjach życiowych, gdzie potrzebne jest wyjaśnienie, czym jest mukowiscydoza lub wsparcie organizacyjne.
– Czy pomagacie chorym również w doprowadzeniu ich do przeszczepu płuc?
– Tak, jednym z wyjątkowych działań podejmowanych przez PTWM jest właśnie pomoc w organizacji zagranicznych transplantacji płuc. Począwszy od 2006 roku dzięki zabiegom Towarzystwa i pomocy prywatnych sponsorów, udało nam się skierować ponad 20 pacjentów do zagranicznych ośrodków wykonujących transplantacje płuc. Przeszczepienia płuc u chorych na mukowiscydozę nie były wówczas wykonywane w Polsce, jednak dzięki zabiegom ówczesnej Prezes Zarządu PTWM Doroty Hedwig oraz przychylności prof. Mariana Zembali, od 2011 roku rozpoczęto program transplantacji płuc u chorych na mukowiscydozę w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu, a następnie w innych ośrodkach w Polsce. Dziś nie potrafimy już zliczyć wszystkich chorych, którzy dzięki transplantacji płuc otrzymali szansę na nowe życie.
Przez wiele lat organizowaliśmy i nadal organizujemy liczne kampanie i wydarzenia promujące świadomość społeczną i wiedzę o mukowiscydozie, akcje charytatywne z różnych okazji, zaś od 3 lat organizujemy dużą, profesjonalną imprezę sportową – Bieg po oddech w Zakopanem. W ostatnich latach bieg zdobył dużą popularność – co roku gromadził około 700 biegaczy, w tym grupę około 30 chorych. W biegu co roku uczestniczy także nasza wieloletnia ambasadorka Justyna Kowalczyk, dzięki której media chętnie informują o mukowiscydozie, zaś sami pacjenci wraz z całymi rodzinami przygotowują się do startu w zawodach, co mobilizuje ich do większej aktywności. Niektórzy z chorych zainspirowani Biegiem po oddech dziś biegają w dużych zawodach, nawet na dystansach maratońskich.
Najtrudniejszym wyzwaniem, jakiego podejmuje się PTWM jest dążenie do poprawy systemu leczenia mukowiscydozy w Polsce. Od wielu lat przedstawiciele PTWM prowadzą rozmowy z Ministerstwem Zdrowia, NFZ, dyrektorami szpitali, władzami samorządowymi na temat stworzenia zgodnego z międzynarodowymi standardami sytemu leczenia mukowiscydozy w Polsce. Towarzystwo niejednokrotnie jako jedyny partner społeczny wspierało i nadal wspiera liczne ośrodki leczenia mukowiscydozy w prowadzeniu prac remontowych, zakupie sprzętu, tworzeniu odpowiedniej infrastruktury. Naszym największym osiągnięciem jest utworzenie najnowocześniejszego w Polsce, modelowego centrum leczenia mukowiscydozy, które od 2017 roku działa w Szpitalu im. Dzieci Warszawy w Dziekanowie Leśnym.
– Z jakimi problemami najczęściej borykają się podopieczni Towarzystwa?
– Mukowiscydoza to ogromne obciążenie zarówno finansowe, organizacyjne jak i psychiczne – dla samych chorych i dla całych rodzin. Same koszty leczenia są dla wielu rodzin ciężarem nie do uniesienia. Częste pobyty w szpitalach i żmudna, codzienna rehabilitacja sprawiają, że jedno z rodziców zmuszone jest zrezygnować z pracy. Z tego powodu większość rodzin, aby móc zapewnić chorym optymalne leczenie, musi pozyskiwać stale wsparcie finansowe od darczyńców lub gromadzić odpisy z 1% podatku. To wielki stres i lekcja pokory, bo bardzo trudno jest prosić o pomoc dla siebie i swojej rodziny.
Konieczność walki przez całe życie z ciężką chorobą, żmudna, codzienna kilkugodzinna rehabilitacja, dbanie o specjalną wysokokaloryczną dietę to również duży ciężar dla samych chorych. Bardzo często, szczególnie w wieku nastoletnim, pojawia się bunt przeciwko chorobie, zniechęcenie i poczucie braku sensu życia.
Stres chorych i ich rodzin potęguje świadomość nieprzewidywalności choroby. Dzięki wysiłkom wkładanym w leczenie i rehabilitację, wielu chorych radzi sobie w życiu tak dobrze, jak osoby zdrowe, jednakże niestety zdarza się, że pomimo starań wkładanych w opiekę nad chorymi, ich stan się pogarsza, pojawiają się komplikacje i choroby współistniejące (np. cukrzyca, marskość wątroby, polipy nosa, osteoporoza), w tym również zagrożenie życia. Często jesteśmy świadkami odchodzenia młodych ludzi, nierzadko dzieci. Widzimy wtedy bezradność medycyny, ogromne cierpienie towarzyszące chorobie oraz ból rodzin, które tracą swoich najbliższych. Nieuleczalna choroba to obciążenie, które sprawia, że ludzie dotknięci mukowiscydozą i ich bliscy żyją w wielkim lęku, wiele osób boryka się z depresją, wycofuje się z życia zawodowego i społecznego, rozpadają się więzi rodzinne. Ważnym, często poruszanym przez rodziny zmagające się z mukowiscydozą problemem jest brak zrozumienia społecznego dla choroby, tym bardziej, że jest ona niewidoczna na zewnątrz. Chorzy spotykają się z niezrozumieniem ich potrzeb zarówno w komisjach orzekających o niepełnosprawności, jak i w swoim najbliższym środowisku – w szkole, pracy, a nawet wśród dalszej rodziny.
– Czy z podopiecznymi Towarzystwa łączą Panią bliższe więzi?
– Myślę, że śmiało mogę tak powiedzieć. Najcenniejszym doświadczeniem w pracy w Towarzystwie jest spotkanie z ludźmi, szczególnie w aspekcie takich działań, które niosą wymierne, naoczne efekty. Dlatego szczególne miejsce w mojej pamięci i sercu zajmują pacjenci kierowani do transplantacji płuc, ponieważ koordynacja zagranicznych przeszczepów płuc jest jednym z moich zawodowych obowiązków. Dla chorych w skrajnej niewydolności oddechowej transplantacja płuc to jedyny sposób na uratowanie i przedłużenie życia. Bardzo często jest to wyścig z czasem, znalezienie wyjścia z sytuacji, w której chory znajduje się pod ścianą i po prostu gaśnie, z drugiej strony to bardzo trudny i obciążony wieloma komplikacjami zabieg. Sam wyjazd do zagranicznej kliniki to stres i spory wydatek – koszt samego zabiegu to ponad pół miliona złotych. Niestety, nie zawsze udaje się do niej doczekać, a czasami pomimo największych wysiłków lekarzy, chorzy nie są w stanie przetrwać operacji lub okresu pooperacyjnego. Mimo to, towarzysząc chorym w drodze do transplantacji, staramy się stale podtrzymywać w nich nadzieję. Widzimy w takich sytuacjach, jak w otoczeniu naszych chorych pojawia się wielu dobrych, zaangażowanych w pomoc ludzi, a czasem po dramatycznie trudnych chwilach, jesteśmy świadkami prawdziwych cudów, kiedy właściwie odchodzący powoli młody człowiek dzięki transplantacji bardzo szybko się odbudowuje, zaczyna żyć ze zdwojoną energią i niesamowicie cieszyć się życiem. Takie doświadczenia bardzo ludzi zbliżają i nie da się już potem kogoś zapomnieć i wyrzucić z serca.
– Skąd w Pani życiu pomysł, by poświęcić się pracy na rzecz osób chorych na mukowiscydozę? Czy wiążą się z tym jakieś Pani osobiste doświadczenia?
– Nie traktuję pracy dla Towarzystwa jako poświęcenia, chociaż myślę, że wszyscy uważamy, że jest to szczególny rodzaj służby. Osobiście z Towarzystwem i z mukowiscydozą spotkałam się wiele lat wcześniej, pracując w korporacji – już wtedy zafascynowali mnie charyzmatyczni ludzie – lekarze i rodzice związani z Towarzystwem. Potem o moim zaangażowaniu w pracę w PTWM zdecydował… chyba przypadek. Jedna z naszych muko-mam napisała kiedyś, że Bóg stawia nas na ich drodze, być może więc tak po prostu miało być.
– Co daje Pani posługa wśród chorych? Czy traktuje Pani tę pracę jako życiową misję, powołanie?
– Uważam swoją pracę za piękne życiowe doświadczenie i przywilej, bo wydaje mi się, że wiele osób w dzisiejszych czasach chciałoby wykonywać zawodowo coś, co ma sens, co wpływa na życie innych ludzi i przynosi im dobro. Na co dzień spotykając się z bardzo trudnymi sytuacjami i z bardzo ciężko doświadczonymi cierpieniem ludźmi, widzimy nie tylko kruchość i ulotność życia, ale też ogromną miłość wśród rodzin, wielką wolę walki i mimo wszystko radość życia – to zmienia naszą perspektywę patrzenia na życie i na to, co jest w nim naprawdę ważne. Stąd myślę, że to my – osoby pracujące na rzecz chorych – otrzymujemy od nich więcej niż sami dajemy. Dla mnie osobiście takim dodatkowym bonusem otrzymanym od naszych chorych jest motywacja do uprawiania sportu. Dzięki naszym biegającym pacjentom, którzy swoim przykładem pokazali, że nawet ciężko chore osoby mogą uprawiać sport, od kilku lat fascynuje mnie bieganie. Często startujemy wspólnie – rodzice, pacjenci, pracownicy – w tych samych zawodach. Dzięki naszym chorym ukończyłam kilka biegów na dystansie półmaratońskim i maratońskim.
– Czy wiara ma jakikolwiek wpływ na sposób przeżywania choroby przez Waszych podopiecznych?
– Wiara i duchowość jest czymś co zdecydowanie pomaga chorym i ich rodzinom w radzeniu sobie z chorobą i są to fakty, które zostały potwierdzone w naukowych badaniach. W naszym Towarzystwie jest spora grupa osób, które wspólnie modlą się w intencji chorych, lekarzy i o wynalezienie skutecznych leków. Osoby te raz w roku spotykają się na Jasnej Górze na pielgrzymce, a także na Mszy świętej, która ma miejsce podczas naszego dorocznego ogólnopolskiego szkolenia. Myślę jednak, że każda osoba wierząca, dotknięta chorobą własną lub członka rodziny, na swój własny sposób czerpie wsparcie z indywidualnego doświadczenia duchowego.
– Bardzo dziękuję Pani za rozmowę.
Zobacz całą zawartość numeru ►