W szkole służby

Błogosławiona Aniela Salawa jest patronką osób chorych na stwardnienie rozsiane, bo cierpiała na tę chorobę. Jest także patronką wolontariuszy i zawódów służebnych, ponieważ całe swoje życie poświęciła, służąc innym.

2019-12-02

Z okazji 15 rocznicy jej beatyfikacji, przemawiając w sieprawskim sanktuarium, ks. kardynał Stanisław Nagy tak mówił: „Aniela Salawa z Sieprawia przyszła do Krakowa służyć. Z całą świadomością wybrała ten standard życia. Wiedziała, że nie będzie deptała po krakowskich wielkich ścieżkach, błyszczących dostojeństwem, że nie będzie uczęszczała na krakowskie uczelnie, że nie będzie brała udziału w konkursach naukowych. Wybrała życie służącej, a potem stała się niemalże bezdomna… Ale pod szarą powłoką życia służącej płynęła wielka, bystra rzeka, która ją niosła na ołtarze. To była rzeka jej życia wewnętrznego, jej spotkań z Panem Bogiem. Nie siedziała na katedrze Jagiellonki, a przecież była mistrzynią w sprawach najważniejszych. Miała swoją własną szkołę. Szukała przede wszystkim życia pokornego, które na tym świecie jest zupełnie nienormalne, które nie jest łatwe”.       

Dom pełen wiary

Aniela przyszła na świat 9 września 1881 roku jako przedostatnie, dziewiąte dziecko Bartłomieja Salawy i jego żony – córki piekarza z Sułkowic – Ewy Bochenek. Mieszkająca w podkrakowskiej wsi Siepraw rodzina, mimo posiadania własnego gospodarstwa i wykonywanej przez ojca pracy kowala, wiodła bardzo skromne życie. Trudno się zresztą temu dziwić wobec stale narastającego wówczas ubożenia prawie wszystkich galicyjskich wsi. Ta bieda nie ominęła i rodziny Salawów. Nie przeszkodziło im to jednak z radością witać na świecie kolejne dzieci, które od początku powierzali Bożej opiece i starali się wychowywać w wierze i pobożności. Praktykowanym od zawsze zwyczajem rodziny Salawów była wspólna modlitwa i śpiew religijnych pieśni oraz uczestniczenie w Eucharystii i nabożeństwach sprawowanych w parafialnym kościele. Na wiele rzeczy brakowało pieniędzy; sama Aniela nieraz wspominała, że mama uczyła swe dzieci dużo pracować, a mało jeść. Na jedno wszakże nie mogło zabraknąć środków. I choć nie była to wówczas powszechna praktyka, zwłaszcza w ubogich domach, rodzice Anieli bardzo dbali o to, by w skromnej, domowej biblioteczce nigdy nie brakowało religijnych książek, które wieczorami, szczególnie w niedziele i w dni świąteczne, wspólnie czytano i rozważano. Wszystko to, ale zwłaszcza osobisty przykład rodziców, wywierał wielki wpływ na religijne życie dzieci. Świadkowie opowiadali, że ojca Anielki często widywano, kiedy wieczorami, po skończonej pracy, siadywał na progu domu i w cichym skupieniu odmawiał Różaniec, przesuwając ziarenka palcami spracowanych dłoni.           

Pokorna służąca

Rodzice bardzo kochali wszystkie swoje dzieci, ale trudne okoliczności życia sprawiły, że nie mogli zapewnić swej licznej gromadce szeroko pojętej edukacji. Aniela, choć była inteligentnym dzieckiem, podobnie jak reszta rodzeństwa ukończyła jedynie funkcjonującą w Sieprawiu dwuklasową szkołę powszechną. W tych czasach wielodzietne rodziny rzadko stać było na kształcenie dzieci poza rodzinną miejscowością. Zatem – po zakończeniu nauki czytania i pisania – wzorem sióstr, Aniela starała się pomagać rodzicom w gospodarstwie. Jej pomoc okazała się bardzo przydatna zwłaszcza wtedy, gdy starsze siostry wyprowadziły się już z rodzinnego domu. Kiedy Aniela ukończyła 16 rok życia, rodzice, chcąc poprawić byt materialny córki, planowali wydać ją za mąż, lecz ona stanowczo sprzeciwiła się ich woli. Nieoczekiwanie dziewczynę poparły starsze siostry, namawiając Anielkę, by tak jak wcześniej one, podjęła pracę służącej w mieście. I tak w 1897 roku rozpoczął się krakowski etap życia Anieli Salawy.

Ciężka praca służącej w różnych krakowskich domach, nigdy – w ciągu całych dwudziestu lat jej wykonywania – nie była w stanie oderwać myśli Anieli od religii i wiary. Nie marnowała też żadnej okazji, aby być blisko Jezusa. To w bliskości z Nim odnajdowała siłę do wykonywania codziennych, niełatwych obowiązków, od Jezusa uczyła się też pokornej służby ludziom i pełnej zgody na życie, jakie stało się jej udziałem i ostatecznie powołaniem. Wszędzie, gdzie pracowała, czyniła to najlepiej, jak potrafiła. Starała się również, najczęściej jak było to możliwe, uczestniczyć we Mszy Świętej i przyjmować Komunię. To była jej prawdziwa duchowa Uczta. Aniela szczególnie upodobała sobie odwiedzanie kościołów ojców redemptorystów i ojców franciszkanów, gdzie dekorowała ołtarze, przynosząc do kościoła kwiaty zakupione za zarobione pieniądze oraz haftowane przez siebie obrusy. Na adorację Najświętszego Sakramentu miała zwyczaj wstępować do kościoła sióstr bernardynek. W 1900 roku Aniela zapisała się do założonego zaledwie rok wcześniej Stowarzyszenia Sług Katolickich, któremu patronowała św. Zyta. Stowarzyszenie prowadziło schronisko dla bezdomnych dziewcząt, niewielki szpitalik, kuchnię i bibliotekę. Działalność w Stowarzyszeniu sprawiała Anieli wiele radości i w dużej części wypełniała jej wolny czas. 15 maja 1912 roku rozpoczęła też nowicjat Trzeciego Zakonu św. Franciszka, a 6 sierpnia 1913 roku złożyła tercjarską przysięgę. Należała również do Sodalicji Mariańskiej oraz do prowadzonego przez ojców redemptorystów Arcybractwa Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Udział we wszystkich tych wspólnotach traktowała bardzo poważnie, uczestnicząc aktywnie w podejmowanych przez nie inicjatywach. Pomagały jej one również pogłębiać wiedzę religijną, uwrażliwiały na ludzkie potrzeby i umacniały w wierze. Dzięki nim poznała też misyjne potrzeby Kościoła i starała się, na miarę swych skromnych możliwości, wspierać je swoją modlitwą i ofiarami materialnymi. Nie zapominając zaś o długu wdzięczności, jaki zaciągnęła wobec własnych sióstr, zawsze starała się pomagać koleżankom, najczęściej służącym, kiedy tylko znalazły się w trudnej sytuacji życiowej.

Najdłużej – bo aż 11 lat – Aniela pracowała jako służąca w rodzinie krakowskiego adwokata Edmunda Fischera, gdzie cieszyła się dużym poważaniem swoich pracodawców. Pani Maria Fischerowa traktowała ją jak serdeczną przyjaciółkę. Wiele czasu wspólnie z chlebodawczynią Aniela spędzała na duchowych, ubogacających obie kobiety rozmowach. W rodzinie Fischerów Anielę zastała też pierwsza wojna światowa. Kiedy prawie wszystkich mieszkańców Krakowa ewakuowano z powodu zbliżającego się frontu, Aniela pozostała w opuszczonym przez Fischerów domu sama. Miała teraz mniej zwykłych obowiązków, ale postanowiła nie marnować czasu. Chciała czuć się potrzebna, więc niosła pomoc i pociechę rannym żołnierzom. Odwiedzała ich w szpitalach i izbach chorych, dzieliła się z nimi swoimi racjami żywnościowymi, a gdy tych brakowało, przynosiła im choć słowa pociechy i nadziei oraz zachęcała do przyjęcia sakramentów świętych. Żołnierze w zamian odnosili się do niej z wielkim szacunkiem. Niektórzy nazywali ją nawet „świętą panienką”. Aniela nie czyniła różnic pomiędzy ludźmi. Dla niej bliźnim był każdy człowiek. Przychodziła z pomocą nie tylko polskim żołnierzom. Pomagała też jeńcom wojennym, zaś po wojnie dzieliła się swoimi skromnymi racjami żywnościowymi z najbiedniejszymi mieszkańcami miasta.   

Zjednoczona z Panem

Wspomniany wcześniej ks. kardynał Nagy mówił: „Aniela Salawa była profesorką życia w bardzo trudnych warunkach, gdy jest bardzo ciężko, gdy łatwo o narzekanie. Była też mistrzynią innej szkoły. Szkoły najtrudniejszej. Szkoły cierpienia. To bardzo ważne uczyć się znoszenia cierpień. Krzyż prędzej, czy później każdemu z nas na drodze stanie. I będziemy musieli trwać w tej szkole, aby ten krzyż udźwignąć. Aniela Salawa nie buntowała się, gdy przygniatał ją krzyż cierpienia tak fizycznego jak i duchowego”.

Z ogromną cierpliwością Aniela przyjmowała coraz bardziej nasilające się dolegliwości, które już wcześniej dawały o sobie znać. Co najmniej od czasu wojny chorowała również na stwardnienie rozsiane, o którym w owych czasach wiedziano dużo mniej niż obecnie. Nie ułatwiało jej to życia, zwłaszcza, że objawy jej choroby spotykały się z dość powszechnym niezrozumieniem. W jej wyniku miewała coraz większe trudności z chodzeniem, traciła wzrok i słuch. Poważnie zachorowała też na raka żołądka i gruźlicę. To zrozumiałe, że przy tak nadwyrężonym zdrowiu znalezienie nowej pracy graniczyło z cudem. Czas znaczony chorobą i niesprawnością spędzała na modlitwie, a wszystkie swe cierpienia ofiarowała w intencjach Ojczyzny, modląc się o wolną, wierną Chrystusowi Polskę. Wielkim duchowym wsparciem były dla Anieli wizyty, które z posługą sakramentalną składali jej ojcowie jezuici. To dzięki tej posłudze nie obawiała się cierpień, a zdarzało się, że prosiła o nie, chcąc mieć większy udział w krzyżu Chrystusa.

Na krótko przed śmiercią Anielę przeniesiono do szpitalika przy ul. Mikołajskiej, którym opiekowało się Stowarzyszenie św. Zyty. To tam przyjęła sakrament namaszczenia chorych. Zmarła 12 marca 1922 roku w opinii świętości, mając zaledwie 41 lat. Przykład bł. Anieli uczy, że można być świadkiem Chrystusa wiodąc zwyczajne, naznaczone cierpieniem życie. Nie ma też znaczenia, jakiego rodzaju pracę wykonujemy, jakie powołanie realizujemy, czy jak dalece są ograniczone nasze życiowe możliwości. Aniela Salawa może być inspiracją także dla tych wszystkich, którzy starają się służyć Bogu poprzez pomoc ludziom chorym i niepełnosprawnym. Rozumiał to Jan Paweł II, który w swoich wypowiedziach często stawiał bł. Anielę obok św. Jadwigi Królowej Polski. Mówił: „Niech się zjednoczą w naszej świadomości te dwie kobiece postaci: królowa i służąca! Czyż całe dzieje świętości chrześcijańskiej duchowości budowanej na ewangelicznym wzorze, nie wyrażają się w tym prostym zdaniu: służyć Bogu – to znaczy królować? Tę samą prawdę wyraża życie wielkiej królowej i życie prostej służącej”.

Akt ofiarowania się Bogu autorstwa bł. Anieli Salawy

O Jezu w Najświętszym Sakramencie utajony!
Łącząc z ofiarą życia i śmierci Twojej
mnie całą, duszę z duszą Twoją,
serce z sercem Twoim, ciało z ciałem Twoim,
ofiaruję Ci przez ręce Niepokalanej Twojej Matki,
Królowej Polski, św. Józefa i świętych Twoich,
wszystkie chwile mego życia,
wszystkie boleści i cierpienia,
szczególnie straszne palenie w gardle i języku.
Ofiaruję Ci resztę życia, życie i śmierć
w sprawie tej wielkiej, jaka się ma
z woli Twojej wykonać ku czci i chwale Twojej
w Polsce najpierw, a przez Polskę wśród wielkiego świata (...). Amen. 


Zobacz całą zawartość numeru ►

Autorzy tekstów, Cogiel Renata Katarzyna, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2019nr12, Z cyklu:, Nasi Orędownicy

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024