Jezus mówi nam: „Pójdźcie za Mną”
Stale potrzeba nam wracać do źródła powołania – do Chrystusa. To On nas powołuje.
2020-01-13
Rozważanie do fragmentu Ewangelii Mk 1, 14-20
I tydzień zwykły
Święty Marek w krótkiej wzmiance na początku dzisiejszej Ewangelii przywołuje fakt uwięzienia św. Jana Chrzciciela. Uwięzienie to zakończy się śmiercią męczeńską św. Jana. Czy misja Chrzciciela nie przyniosła owoców? Nie. Została podjęta przez Chrystusa, jako Syna Bożego. W dalszej części dzisiejszej Ewangelii czytamy opis powołania pierwszych apostołów. To pierwsze etapy publicznej działalności Chrystusa. Wiemy także z dalszej części Ewangelii, iż sam Chrystus, podobnie i Jego uczniowie, zostaną uwięzieni i zginą śmiercią męczeńską. Również i oni nie przegrali swojego życia. Dlaczego? Bo za nimi stał Bóg. Pełnili nie swoją, lecz Jego misję. Dobra Nowina rozszerzyła się na cały świat – Ewangelia o zbawieniu, które przynosi Jezus Chrystus. To było i jest wolą Boga.
I my winniśmy czynić Jego wolę. W rodzinie, realizując powołanie ojca, matki. Jako kapłan. Jako osoba konsekrowana. Szczególną misją w Kościele jest posługa wobec osób chorych i apostolstwo samych osób chorych, niepełnosprawnych i osłabionych wiekiem. Gdy odkrywam kolejne etapy wielkiej historii zbawienia w życiu św. Jana Chrzciciela, Chrystusa, apostołów i ich następców, na myśl przychodzą mi kolejne etapy „małej” historii Apostolstwa Chorych. Począwszy od czasów założyciela Apostolstwa Chorych w Holandii, ks. Willenborga, założyciela wspólnoty w Polsce, ks. Rękasa, przez ich kontynuatorów w Polsce, ks. Szurleja, ks. Sobczyka, ks. Podleskiego, ks. Michałowskiego, aż do dzisiejszych czasów. Fascynuje mnie to, iż duchowość ofiarowanego cierpienia za Kościół stale się odradza, w kolejnych pokoleniach. Wciąż znajdują się osoby, które odkrywają sens swojego cierpienia. Dlaczego? Bo tak jak w tej wielkiej historii zbawienia, tak i tutaj, w tej „małej” historii członków Apostolstwa Chorych, za ich powołaniem stoi Pan Bóg. Nie realizują swojej misji, lecz Bożą. Misja ta potrzebna jest Kościołowi wszystkich czasów.
Odkrycie tego jest powodem do uwielbienia Boga, ale także ogromną motywacją do stałego, cierpliwego i wytrwałego podejmowania współpracy z łaską Bożą. Bo charyzmat Apostolstwa Chorych można „zakopać”, jak ewangeliczny nierozwinięty talent. I go utracić. Cierpienie przeżywane bez Chrystusa staje się nie do zniesienia. Rodzi się pokusa eutanazji. Podobnie służba wobec chorych oderwana od Osoby Chrystusa staje się jedynie „zewnętrznie” wykonywaną pracą. Stale potrzeba nam wracać do źródła powołania – do Chrystusa. To On nas powołuje. Zarówno do służby wobec osób chorych, jak i powołuje samych chorych do ofiarowania siebie, ofiarowania swojego cierpienia za Kościół. By to odkrywać, potrzebujemy wszyscy czasu osobistej modlitwy. Kontemplacji. To w niej odkrywamy Tego, który nam mówi: „Pójdźcie za Mną”.