Droga Krzyżowa
Zanim wyruszyłeś na Golgotę, zgromadziłeś w Wieczerniku tych, których powierzył Ci Odwieczny Ojciec. Podczas Świętej Uczty pozostawiłeś Siebie w cudzie Przeistoczenia. Od tej chwili Eucharystia daje Życie kolejnym pokoleniom ludzkim, wiodąc je ku Zmartwychwstaniu. Chryste, zabierz mnie dzisiaj z Sobą na Via Dolorosa, bym ukochał Ciebie – Zbawcę przywracającego Życie!
2020-03-06
Nabożeństwo Drogi Krzyżowej
Stacja I: Jezus skazany na śmierć
Czasem moje życiowe plany niweczy choroba, a stopień wolności prywatnego czasu przesądza człowiek uzbrojony w medyczne procedury. Miotam się wtedy nerwowo i bezradnie. Innym razem, moje dobre imię spoczywa na targowisku pobieżnych osądów i werdyktów serwowanych przez arbitrów tłumu. Wspominam Jezu Ciebie, wyszydzonego, stojącego przed trybunałem Piłata, szatkowanego spojrzeniami faryzejskich klakierów, zakrzyczanego przez popleczników Kajfasza. Patrzę na Ciebie i podziwiam w pokorze Twoją cierpliwość w niedoli.
Chryste, przywróć życie – mojej cierpliwości. Niech mi jej nie zabraknie w chwilach trudnych, w czasie bezsennego czuwania, podczas podejmowania ważkich decyzji, w codziennej modlitwie.
Stacja II: Jezus bierze krzyż
Bywa tak, że nie chcę „mojego” krzyża, bo jest „za długi” od życiowych problemów, albo „za sękaty” od cierpienia. Odrzucam go wtedy od siebie i czekam na inny, modniejszy, lepszy. Nie dostaję go jednak, ku mojemu zdziwieniu. Wspominam Jezu Ciebie, kiedy przyjąłeś na barki ciężką belkę wyrąbaną toporem z oliwnego gaju. Patrzę na Ciebie i podziwiam w pokorze Twoją bezgraniczną ufność woli Ojca w czasie próby.
Chryste, przywróć życie – mojej ufności Tobie. Niech ona daje mi poczucie całkowitego bezpieczeństwa w każdej chwili życia. Niech będzie jasnym światłem w mrokach lęku o zdrowie, drogowskazem do przygotowania się do rzeczy ostatecznych.
Stacja III: Pierwszy upadek
Niekiedy moja motywacja do przezwyciężenia złych nawyków i upartych przyzwyczajeń jest tak wielka, że zamierzony sukces w ich poskromieniu widać na wyciągnięcie dłoni. Potem zaś wystarczy drobna chwila stresu lub złości, a tak oczywiste z pozoru zwycięstwo kończy się groteskową porażką. Wspominam Jezu Ciebie, kiedy rozbiłeś kolana na jerozolimskim bruku. Patrzę na Ciebie i podziwiam w pokorze Twoją odporność na niepowodzenia pierwszych kroków drogi w stronę Krzyża Zbawienia.
Chryste, przywróć życie – mojej odporności na życiowe niepowodzenia, niezrealizowane postanowienia i obietnice rzucone na wiatr. Niech w Tobie znajdą one ubogacającą realizację.
Stacja IV: Jezus spotyka Matkę
Wiem doskonale, że każda mama jest najlepszą nauczycielką delikatności. Potem zaś, kiedy jej włosy przyprószy szron upływającego czasu, albo dosięgnie oścień choroby, sama potrzebuje bezmiaru czułości i dobroci. Czasem tak trudno jej to ofiarować. Wspominam Jezu Ciebie, kiedy spotkałeś swoją świętą Matkę na Krzyżowej Drodze i mimo wycieńczenia, jednym spojrzeniem powiedziałeś Jej – kocham Cię. Patrzę na Ciebie i podziwiam w pokorze Twoją synowską miłość dla ziemskiej Matki.
Chryste, przywróć życie – mojej delikatności i czułości względem najbliższych. Niech w czasie starości, zniedołężnienia i choroby znajdą we mnie wsparcie i pomoc.
Stacja V: Pomoc Cyrenejczyka
Czasem, tak trudno przyznać się do słabości wiary i zwykłego braku sił fizycznych. Wydaje się wtedy czymś niehonorowym wyciągnąć rękę w stronę bliźniego i poprosić o pomoc, poradę duchową lub wsparcie materialne. Wspominam Jezu Ciebie, kiedy z nadzieją spojrzałeś w stronę muskularnego Szymona z Cyreny. Patrzę na Ciebie i podziwiam w pokorze, że potrafiłeś przyznać się do słabości, że umiałeś wyszeptać do niego – ulżyj mojej niedoli.
Chryste, przywróć życie – mojej pokorze w szacowaniu siły i wytrzymałości, zwłaszcza w czasie życiowej zawieruchy. Naucz mnie, że prosić drugiego człowieka o pomoc to nie porażka, a raczej realny ratunek przed klęską.
Stacja VI: Weronika ociera twarz Jezusowi
Są chwile, kiedy człowiek odnajduje w sobie przemożną potrzebę świadczenia dobra względem bliźnich. Chciałoby się wtedy pomagać – wielu, na wielką skalę, z rozmachem, długoplanowo i z wielkimi efektami. Wydaje się wtedy, że jakieś zwykłe codzienne gesty dobroci są takie mizerne. Wspominam Jezu Ciebie, kiedy przyjąłeś delikatne muśnięcie chusty św. Weroniki. Patrzę na Ciebie i podziwiam w pokorze, z jaką wdzięcznością potrafiłeś docenić ten maleńki gest miłosierdzia.
Chryste, przywróć życie – mojej wdzięczności za najmniejsze dobro, które otrzymuję od ludzi o wrażliwym sumieniu i ciepłym sercu, zwłaszcza w czasie choroby, zwątpienia i braku motywacji do zmagania się z codziennością.
Stacja VII: Drugi upadek
Czasem, życiowe problemy pojawiają się jeden po drugim. Jeszcze nie zagoiły się blizny po pierwszym nieszczęściu, a już widać kolejne siniaki niepowodzeń rodzinnych lub zdrowotnych. Najgorzej, kiedy zgryzotę przynoszą sytuacje, których żadną miarą nie da się przewidzieć ani im zapobiec. Wspominam Jezu Ciebie, kiedy drugi raz upadłeś na jerozolimskim trakcie. Czy była to przypadkowa nierówność kamiennej płyty, a może złośliwie podstawiona noga? Patrzę na Ciebie i podziwiam w pokorze, z jaką determinacją powstałeś i ruszyłeś, by wypełnić odwieczną obietnicę.
Chryste, przywróć życie – mojej determinacji w podążaniu w stronę dobra, przede wszystkim zaś w stronę nieba i radości wszystkich zbawionych.
Stacja VIII: Jezus pociesza płaczące niewiasty
Łzy współczucia, łzy bólu, łzy goryczy w obliczu śmierci i bezradności w chorobie. Tyle ich na świecie. Rodzą się w sercach pełnych wrażliwości, ale też tych, w których panoszy się gniew i huragan zwątpienia. Czasem duma zakazuje im istnienia, a czasem oczy są suche, bo wszystkie łzy spadły już na podłogi ludzkich mieszkań lub kościelne klęczniki. Wspominam Jezu Ciebie, kiedy blisko Kalwarii przyjąłeś perlisty dar oczu jerozolimskich kobiet. Patrzę na Ciebie i podziwiam w pokorze, że w tej rozrzewniającej chwili błogosławiłeś ich smutkowi.
Chryste, przywróć życie – moim szczerym łzom. Niech będą znakiem mojego miłosierdzia względem bliźnich, ale także mojej osobistej pokuty i żalu za recydywę grzechu.
Stacja IX: Trzeci upadek
Ile razy można zaczynać od nowa, od zera!? Ile razy można dawać kolejną szansę komuś, kto zawiódł, zdradził, skrzywdził – już tyle razy? Jak długo się jeszcze leczyć, ile przyjąć uciążliwych terapii? A może machnąć na to ręką i zrezygnować? Wspominam Jezu Ciebie, kiedy na ostatniej prostej upadłeś na twarz. Patrzę na Ciebie i podziwiam w pokorze, że lżony i kopany, podniosłeś głowę i zachowałeś godność.
Chryste, przywróć życie – mojej godności. Niech mi jej nie zabraknie, kiedy sprzysięgnie się przeciw mnie całe zło tego świata. Nade wszystko jednak nie dozwól mi jej zaprzedać za poczucie fałszywej wolności oraz złudę egoistycznego samozadowolenia.
Stacja X: Odarcie Jezusa z szat
Można wytrzymać ból medycznego zabiegu, można znosić paraliżujące łamanie kręgosłupa lub trzaski w pękającej głowie. W najgorszym razie można połknąć łagodzące proszki, by przetrzymać wściekłość nocnego ataku bólu. Na utratę cielesnej nietykalności i sponiewieranie intymności nikt jeszcze nie znalazł medykamentu. Wspominam Jezu Ciebie, kiedy na Górze Czaszki stanąłeś nagi. Opuszczam nisko oczy i podziwiam w pokorze, że ogołocony z czci, uchroniłeś przyrodzone piękno i świętość ciała – odwieczny dar Stwórcy.
Chryste, przywróć życie – świętości mojego ciała. Niech zawsze – mimo słabości, kalectwa, zniedołężnienia, choroby, wszelkich grzechów przeciw czystości i skromności – pozostanie świątynią Bożego Ducha.
Stacja XI: Jezus przybity do krzyża
Są ludzie, których kalectwo więzi w rurkach inwalidzkich wózków. Iluż jest niewolników łóżek dla obłożnie chorych. Nie brakuje tych, którym życiowe błędy przesłaniają każdy dzień żelazną kratą. Są też ci, którzy w niezawiniony sposób znoszą skazanie na „bezludną wyspę” intelektualnego niedomagania. Wspominam Jezu Ciebie, kiedy rzymscy siepacze bestialsko unieruchomili Twoje ciało. Patrzę z trwogą na Ciebie i podziwiam w pokorze, że przybity żelastwem do krzyża, pozostałeś wolnym, wybaczając swoim oprawcom.
Chryste, przywróć życie – mojej wolności. Niech będzie ona owocem umiejętności przebaczenia i darowania urazów. Uczyń moje serce wolne od nienawiści i złorzeczenia.
Stacja XII: Śmierć Jezusa
Mówi się, że śmierć wpisana jest w nieuchronność biologicznego przemijania naszego ciała. Skoro więc jest tak naukowo normalna, dlaczego świat wypiera ją do lamusa rzeczy, o których najlepiej nie mówić za często? Wszak śmierć bez Boga jest przerażająca w swojej beznadziei. Wspominam Jezu Ciebie, kiedy pociemniało, kiedy pękła zasłona w świątyni, kiedy ziemia zadrżała, kiedy: „Wykonało się!”. Patrzę z miłością na Ciebie i podziwiam w pokorze, jak pokonałeś ciemność, pustkę, nicość, przemijanie i śmierć. Dziękuję Ci, że przywróciłeś nadzieję!
Chryste, przywróć życie – mojej nadziei. Niech horyzontowi odejścia z tego świata towarzyszy obraz Ciebie – Króla Życia. Proszę Cię, obdarz mnie łaską dobrej śmierci!
Stacja XIII: Jezus zdjęty z krzyża
Każdy tego doświadczył. Gorycz, poczucie wielkiej straty i cierpienie. Spoglądamy na martwe ciało bliskiej osoby, a widzimy nasze pierwsze wspólne, piękne chwile, radość, beztroskie zabawy z dziećmi, słoneczne wakacje, bitwę na śnieżki, wyznania miłości, czułość… Nie potrafimy o tym zapomnieć, bo życie, choć czasem powikłane, jest po prostu – wspaniałym i pięknym darem! Wspominam Jezu Ciebie, kiedy spocząłeś w objęciach swojej ziemskiej Mamy, Maryi. Patrzę na Was i podziwiam w pokorze, jak nieogarnioną i nadzwyczajną miłością obdarowywaliście siebie nawzajem.
Chryste, przywróć życie – mojej miłości. Niech czas, który jest jeszcze przede mną, pełen będzie miłości względem Ciebie i ludzi, których stawiasz na mojej drodze. Nie pozwól mi marnować czasu, bo – „czas to miłość”!
Stacja XIV: Jezus złożony w grobie
Są rozległe w wielkich miastach. Bywają też kameralne w małych parafiach i wręcz przytulne przy wiejskich kościółkach. Nasze polskie cmentarze, a na nich bezmiar mogił. Pośród nich te zadbane i wypieszczone, ale też niesprzątane przez lata, osierocone i anonimowe. Wspominam Jezu Ciebie, kiedy po ludzku zapieczętowano Cię w skalnej kapsule czasu. Patrzę szczęśliwy na Ciebie, kiedy po trzech dniach łamiesz okowy śmierci, Ty – „Zwycięzca piekła i szatana”.
Chryste, przywróć życie – mojemu szczęściu. Daj mi odczuć, co to szczęście odnalezionego sensu życia, sensu pracy, sensu choroby i ofiary, sensu miłości. Niech największym szczęściem mojego życia będzie Twoje Zmartwychwstanie!
Zobacz całą zawartość numeru ►