Nad urwiskiem prawdy
Prorok nie jest słupem reklamowym, na którym wiesza się przyjazne informacje. Zadaniem proroka jest doprowadzić do wyzwalającej prawdy – a często jest to prawda o ludzkim grzechu, odejściu z drogi prawości i kłamstwie.
2020-03-15
Rozważanie do fragmentu Ewangelii Łk 4, 24-30
okres Wielkiego Postu
Scena z dzisiejszej Ewangelii pokazuje jeden z bardziej dramatycznych momentów w życiu Pana Jezusa. Oto ludzie, wśród których żył i wzrastał, jako pierwsi odrzucili skierowane do nich orędzie o zbawieniu. Pan Jezus musiał ratować się ucieczką, gdyż w Nazarecie groziła Mu śmierć. Wypowiedział wtedy znamienne słowa: „Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie”. Prorok jest kimś, kto dobrze poznał wolę Bożą oraz plany i zamiary Boga. Był zazwyczaj posłany, aby objawiać Boże zamysły, naruszać grzeszny spokój, przestrzegać przed konsekwencjami nieodpowiedzialnego życia, napominać przed złem i wzywać do nawrócenia. I w związku z tym nie był mile widziany i chętnie słuchany. Jednak zawsze odczuwał wewnętrzny nakaz, aby mówić prawdę. Jeżeli napominani przez proroków, nie mogli nic powiedzieć przeciwko prawdzie, to zawsze mogli powiedzieć coś przeciwko prorokowi. Tak postąpili sąsiedzi wobec Pana Jezusa. Obrazili się, zagniewali i chcieli się zemścić. Dlatego też „porwali Go z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, aby Go strącić”. W taki sposób Prawda, którą jest Jezus, została wypędzona. Nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni w dziejach świata.
Nerwowa reakcja słuchaczy mowy Jezusa jest do wytłumaczenia. Oto, mówiąc współczesnym językiem, Bóg reklamuje Sareptę Sydońską i Syryjczyka, zamiast swoją ojczyznę, miasto i ród. Bóg zatem bardziej lubi innych – nie nas?! Prorok nie jest słupem reklamowym, na którym wiesza się przyjazne informacje. Zadaniem proroka jest doprowadzić do wyzwalającej prawdy – a często jest to prawda o ludzkim grzechu, odejściu z drogi prawości i kłamstwie. Łagodny, lubiany, wygładzony i sympatyczny prorok jest imitacją, karykaturą i śmiesznością.
Zaczynając od siebie mogę stanąć po stronie Jezusa i towarzyszyć Mu nad urwiskiem, do którego chcieli wepchnąć Go rodacy. Nie jest to urwisko klęski, ale koszt głoszenia prawdy.
Bo Pan Bóg to nie ktoś, kto ma być „fajny” – dopasowany, mało wymagający, nowoczesny. Taka maskotka albo kolorowy pajacyk…
Często jednak Jezus moich wyobrażeń to pajacyk bez wymagań, to ktoś kogo nie chcę słuchać, a tylko trochę nacieszyć się i pobawić. Ale prawdziwy i żywy Jezus konsekwentnie prowadzi mnie nad urwisko, stawia wymagania, mówi prawdę. Mówi prawdę także przez innych ludzi – grzesznych i słabych. Wtedy najchętniej strąciłabym Go w przepaść. Żeby tylko nie słyszeć, żeby tylko nie musieć niczego zmieniać, żeby tylko było „miło”. Dlatego już teraz oddaję w Boże ręce wszystkich napotkanych przeze mnie „proroków”. Już teraz modlę się – dla nich o mądrość, dla siebie o wiarę. Modlę się, bym umiał w każdym, nawet najbardziej niedorzecznym i niegodnym „narzędziu” Boga, rozpoznać Jego Samego. Modlę się, bym zawsze potrafił przyjmować – także z niegodnych rąk czy ust – Jego miłość.