Bieguny ŻYCIA
Na mecie życia staniemy przed kochającym Bogiem. Spotkamy się z miłującym nas Ojcem, który od początku świata czeka na spotkanie z nami. Jedyne, co będzie się wtedy liczyć, to miłość – to, jak bardzo potrafiliśmy kochać. Będzie się liczyć to, jak bardzo ukochaliśmy otrzymany od Niego dar życia.
2020-03-27
Dokładnie 25 lat temu, 25 marca 1995 roku papież Jan Paweł II ogłosił encyklikę o wartości i nienaruszalności życia ludzkiego „Evangelium vitae”. Trzy lata później, w 1998 roku Konferencja Episkopatu Polski ustanowiła w Kościele Dzień Świętości Życia, obchodzony corocznie właśnie 25 marca, jako odpowiedź na papieski apel zawarty w tejże encyklice. Papież Polak pisał: „Życie ludzkie jest święte i nienaruszalne w każdej chwili swego istnienia, także w fazie początkowej, która poprzedza narodziny. Człowiek już w łonie matki należy do Boga, bo Ten, który wszystko przenika i zna, tworzy go i kształtuje swoimi rękoma, widzi go, gdy jest jeszcze małym, bezkształtnym embrionem i potrafi w nim dostrzec dorosłego człowieka, którym stanie się on w przyszłości i którego dni są już policzone, a powołanie już zapisane w księdze żywota” (EV 61). W tym duchu, przy okazji Dnia Świętości Życia, Kościół podkreśla, że rodzice, rodziny i wszyscy stanowiący prawo, powinni stać na straży wyjątkowej wartości każdego ludzkiego istnienia, od poczęcia do naturalnej śmierci. Celem Dnia Świętości Życia jest więc budzenie wrażliwości na sens i wartość ludzkiego życia na każdym jego etapie.
Życie to dar, nie produkt
Dzięki rozwojowi nauk medycznych coraz bardziej odkrywamy tajemnice ludzkiego życia. Potrafimy dotrzeć do jego początku i opisać, jak rozwija się w fazie embrionalnej. Podobnie możliwa stała się głębsza refleksja nad życiem w stadium końcowym. Dzięki technikom i wynalazkom, możemy je przedłużać, podtrzymać w krytycznych jego momentach. Niestety te pozytywne wynalazki mają również swoją negatywną stronę. Wraz z rozwojem nauk i szerszą wiedzą o człowieku, życie ludzkie zaczęto traktować jako produkt, którego wartość zależy od jego jakości. Znamy dzisiaj przypadki selekcji embrionów, manipulacji genetycznych w zarodkach, abortowania płodów chorych, a także przypadki eutanazji uzasadnianej jako dobro i akt łaski dla niedołężnego człowieka. Zapomina się tym samym o wartości, jaką życie niesie samo w sobie oraz o godności, jaką posiada człowiek przez to, że jest osobą ludzką, stworzoną „na obraz i podobieństwo Boże”. Na życie człowieka nie patrzy się już często z perspektywy chrześcijańskiej. Większą wartość posiada życie człowieka zdrowego, pełnego sił witalnych, niż człowieka starego, wymagającego opieki. Tymczasem całe życie człowieka, niezależnie od stanu zdrowia i poziomu sprawności, stanowi realizację jego powołania do świętości i jest nienaruszalną wartością.
Umiłowani i bezcenni
W każdej chwili naszego życia, niezależnie od ilości przeżytych lat, Bóg wypowiada nad każdym z nas słowa pełneczułości: „Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też zachowałem dla ciebie łaskawość” (Jr 31, 3). Skoro zaś Bóg miłuje nas „od zawsze”, pragnie, abyśmy i my miłowali swoje życie i stale przyjmowali je jako Jego dar. Jestem człowiekiem przede wszystkim dlatego, że jestem umiłowany przez Boga. To najkrótsza definicja człowieczeństwa. Stwórca kocha każdego z nas tak bardzo, że utożsamia się z naszym losem. W Jezusie przyszedł do nas osobiście, przyjmując nasze ciało i ludzką naturę. Uczynił to po to, byśmy pojęli, jak bardzo jesteśmy miłowani. Nie odwołał miłości do nas nawet wtedy, gdy potraktowaliśmy Go jak przestępcę i przybiliśmy do krzyża. Człowiek jednak, mimo tak wielu dowodów Bożej miłości, często nie potrafi uwierzyć, że jest kimś naprawdę UMIŁOWANYM. To zły duch przekonuje nas, że nie jesteśmy godni miłości i, że jeśli w ogóle ktoś mógłby nas pokochać, to tylko „za coś”. To szatan sączy w serce człowieka zwątpienie, niedowierzanie i podejrzliwość. To on wmawia mu, że na Bożą miłość trzeba mozolnie zasługiwać każdego dnia. Tymczasem Bóg kocha człowieka za darmo i strzeże go jak źrenicy oka. Człowiek to ktoś kochany i zdolny do miłości. Bóg upewnia nas, że jesteśmy bezcenni. Za żadne pieniądze nie można człowieka ani sprzedać, ani kupić. Człowiek jest cenniejszy niż cały materialny wszechświat razem wzięty. To ktoś, kogo należy kochać, ale kogo nie wolno posiadać i traktować jak rzecz, jak własność. Nawet Bóg nie traktuje nas jak swoją własność, którą dowolnie zarządza, lecz jak ukochane dzieci, które chroni i prowadzi przez życie. Tym bardziej człowiek nie ma prawa traktować drugiego człowieka jak swoją własność i wykorzystywać go do własnych celów. Każdy z nas jest tak cenny, że nie wolno mu nawet samego siebie traktować jak swoją własność. Moje ciało, zdrowie, życie jest „moje”, ale nie jest moją własnością! Nie mogę dowolnie dysponować tym, co odkrywam w sobie. Jedyne, co mi wolno, to odnosić się do siebie z miłością.
Życie na wokandzie
Niestety wciąż nie milkną dochodzące z różnych stron świata sygnały, że ludzkie życie – zarówno u jego początku, jak i kresu – jest przedmiotem rozmaitych manipulacji. Szczególnie smutnym i niepokojącym wydaje się być przypadek kanadyjskiego ustawodawstwa, które na początku tego roku zadecydowało, że warunkiem przetrwania hospicjów ma być zapewnienie możliwości przeprowadzania w nich także eutanazji. Placówki, które nie zgodzą się na zabijanie pacjentów, będą musiały zakończyć działalność, ponieważ nie otrzymają dotacji ze środków publicznych. Już trzy lata temu w Kanadzie, na poziomie federalnym, eutanazja została określona w prawie jako działanie o charakterze medycznym na równi z terapią i opieką paliatywną. Medyczne towarzyszenie przy śmierci stało się zatemszybkim rozwiązaniem obniżającym koszty procesu leczenia i opieki nad chorym. W praktyce oznacza to, że każdy kto chce umrzeć, może zwrócić się do odpowiedniej placówki podającej zabójczy preparat, a jego życie zostanie zakończone w majestacie prawa. Tymczasem w Belgii – jakby dla przeciwwagi – toczy się proces trzech lekarzy oskarżonych o złamanie norm regulujących zasady przeprowadzania eutanazji, a w konsekwencji zabicie 38-letniej Tiny Nys. Eutanazja Tiny Nys miała miejsce 27 kwietnia 2010 roku i została przeprowadzona na jej prośbę. Rodzice i rodzeństwo kobiety wnieśli jednak sprawę do sądu, oskarżając lekarzy o sfałszowanie historii jej choroby oraz o działanie w sposób niekompetentny i pozbawiony szacunku. Tina Nys, która była całkowicie zdrowa, poprosiła o eutanazję po rozstaniu z narzeczonym. Psychiatra, do której się udała, i która już wcześniej miała ją pod opieką, stwierdziła jednak, że nie ma mowy u niej o „chronicznej i nieuleczalnej chorobie”, która wymagana jest do wydania zgody na śmiertelny zastrzyk. Nys zwróciła się więc z pozytywnym skutkiem do słynnej psychiatry, która, jak podają belgijskie media, autoryzowała 1/3 wszystkich przypadków eutanazji przeprowadzonych w tym kraju z powodów psychicznych. Ten symboliczny proces może poważnie wpłynąć na system opieki zdrowotnej w Belgii, która w 2003 roku zalegalizowała eutanazję i mocno lansuje „słodką śmierć”. W wypadku udowodnienia lekarzom winy, grozi im dożywocie.
Kościół broni życia
Zdecydowany i konsekwentny odpór aborcji, eutanazji i wszelkim manipulacjom dotyczącym życia ludzkiego daje Kościół. Niedawno dał temu wyraz abp Vincenzo Paglia, kierujący Papieską Akademią Życia. Arcybiskup zwrócił uwagę, że mimo ogromnych nacisków z różnych stron na rzecz aborcji, eutanazji i wspomaganego samobójstwa, budzi się również coraz większa świadomość tego, że na takie praktyki nie może być zgody. Jako przykład działań podejmowanych w tym kierunku wymienił podpisanie w ubiegłym roku w Watykanie międzyreligijnej deklaracji na temat końca życia i jednoznaczne stanowisko świeckiej instytucji, jaką jest Światowe Towarzystwo Medyczne, które w zdecydowany sposób sprzeciwiło się jakimkolwiek praktykom przyspieszającym koniec życia. Arcybiskup Vincenzo Paglia wskazał, że w kwestiach obrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci bardzo ważną misję mają do wypełnienia lekarze. Przypomniał, że w sumieniu każdego lekarza musi zostać wyryte, iż jego powołaniem jest leczenie, a nie eliminowanie pacjentów; niesienie pomocy, a nie porzucanie chorego; zapewnienie ulgi w cierpieniu, a nie stawanie się panem życia. Wskazał też, że „trzeba stanowczo odrzucić medycynę wszechmogącą, czyli takie myślenie, że jeśli medycyna nie może chorego wyleczyć, to poniosła klęskę i trzeba się wycofać”.Zdaniem kierownika Papieskiej Akademii Życia odpowiedzią na szerzenie kultury śmierci powinno być promowanie opieki paliatywnej, czyli otoczenie chorego u kresu jego życia płaszczem obecności i pełnej troski miłości.
Z miłości do życia
„Tam, gdzie chodzi o obronę życia nienarodzonych, nie trzeba odwoływać się do problemu wiary czy niewiary, wystarczy być człowiekiem” – mówił w 1972 roku prymas Stefan Wyszyński. Z kolei Zofia Kossak-Szczucka pisała, „że Polska będzie tylko wówczas żyła, gdy będą żyły polskie, poczęte, a jeszcze nienarodzone dzieci!”. Na szczęście w historii polskiego narodu nie brakuje przykładów heroicznych i kochających matek, które ocaliły życie swych nienarodzonych dzieci. Kierowane wielką miłością macierzyńską, bojaźnią Bożą, ryzykując własnym życiem, wbrew radom lekarzy powiedziały „tak” życiu swych dzieci. Być może nie wszyscy wiedzą, że jednym z ocalonych od aborcji dzieci był Karol Wojtyła. Emilia Wojtyłowa, będąca pod opieką lekarza ginekologa, była namawiana do aborcji. Ciąża była zagrożona i bardzo ryzykowna dla jej zdrowia i życia. Państwo Wojtyłowie postanowili jednak zaufać Bożej Opatrzności i skorzystali z konsultacji z innym lekarzem – Samuelem Taubem, który podjął się prowadzenia pacjentki. Zapewnił matce i dziecku swoją opiekę, dając odpowiednie wskazówki medyczne, aby doprowadzić do szczęśliwego rozwiązania. I tak się stało. 18 maja 1920 roku przyszedł na świat mały Lolek, późniejszy papież Jan Paweł II. Warto w tym miejscu przywołać informacje, które w ostatnim czasie docierają z Wielkiej Brytanii odnośnie do błędnych diagnoz lekarskich, będących „wskazaniem” do aborcji. Otóż, jakiś czas temu opublikowano wyniki badań medycznych przeprowadzonych na zwłokach trzech tysięcy nienarodzonych dzieci. Badania dowiodły, że tylko 39% prenatalnych diagnoz medycznych, które stanowiły „prawne” przesłanki do wykonania aborcji, było prawidłowych.
Początek i kres
We wspomnianej encyklice „Evangelium vitae” papież staje w obronie życia, szczególnie w jego dwóch najbardziej kruchych momentach – u początku i u kresu: „Mimo wszelkich trudności i niepewności każdy człowiek szczerze otwarty na prawdę i dobro może dzięki światłu rozumu i pod wpływem tajemniczego działania łaski rozpoznać w prawie naturalnym wypisanym w sercu świętość ludzkiego życia od poczęcia aż do kresu oraz dojść do przekonania, że każda ludzka istota ma prawo oczekiwać absolutnego poszanowania tego swojego podstawowego dobra” (EV 2). Na mecie życia staniemy przed kochającym Bogiem. Spotkamy się z miłującym nas Ojcem, który od początku świata czeka na spotkanie z nami. Jedyne, co będzie się wtedy liczyć, to miłość – to, jak bardzo potrafiliśmy kochać. Będzie się liczyć to, jak bardzo ukochaliśmy otrzymany od Niego dar życia.
Zobacz całą zawartość numeru ►