O wirusie gniewu
Być może ten czas, który nam jest dany teraz, to czas, w którym Jezus mówi: „idź pojednać się z bratem. Potem wróć i złóż ofiarę”. Kościoły są zamknięte. Być może Jezus czeka, abyśmy ponownie przyszli do Jego świątyni z pokojem w sercu, pojednani z bliźnimi.
2020-04-15
„Słyszeliście, że kiedyś powiedziano: Nie popełnisz morderstwa, a kto by dopuścił się morderstwa stanie przed sądem. A Ja wam mówię, że każdy, kto się gniewa na swego brata, będzie osądzony (..) Jeżeli więc przyniesiesz swoją ofiarę na ołtarz i przypomnisz sobie, że twój brat ma coś przeciwko tobie, zostaw przed ołtarzem ofiarę i najpierw idź pojednać się z bratem. Potem wróć i złóż ofiarę” ( Mt 5, 21-24).
W jednym z odcinków serialu „Ojciec Mateusz” (który lubimy rodzinnie oglądać) pewien mężczyzna chciał zabić swoją żonę. W tym celu przygotował silną truciznę. Nastąpił jednak nieoczekiwany przebieg wydarzeń, w wyniku którego sam wypił wodę, którą zatruł. Zginął. Można powiedzieć, że sam się otruł.
Mam takie silne przeczucie, że większość z nas podtruwa siebie. Mam takie wrażenie, że jedną z największych słabości, z którymi przychodzi nam zmierzyć się jest „gniew na swego brata”. Ten gniew nie zabija nas od razu, ale stopniowo zatruwa nasze myśli i emocje. Piszę o tym, gdyż sam się z tym zmagam i jestem przekonany, że gniew ten ma kluczowe znaczenie w dążeniu do bliskości z Bogiem i tym samym odczuwaniu szczęścia. I być może ten czas, który nam jest dany teraz, to czas, w którym Jezus mówi: „idź pojednać się z bratem. Potem wróć i złóż ofiarę”. Kościoły są zamknięte. Być może Jezus czeka, abyśmy ponownie przyszli do Jego świątyni z pokojem w sercu, pojednani z bliźnimi.
Gniew objawiający się często przez sarkazm, obmawianie, obrażanie, poniżanie (w słowach lub myślach) jest niezwykle atrakcyjny dla człowieka. Silnie przyciąga naszą uwagę. Stąd przeglądając strony internetowe na każdym kroku spotkamy się z negowaniem, obrażeniem, wyśmiewaniem. Jezus przyrównuje to w pewnym stopniu do morderstwa. Tymi myślami i słowami powoli zabijamy innych i siebie również. Zabijamy naszą wrażliwość.
Gniew jest o tyle niebezpieczny, że pozwala nam odwrócić się od odpowiedzialności za własne słowa i myśli. Pozwala nam odwrócić uwagę od siebie, od własnych słabości. Być może pomaga nam poczuć się lepszymi od innych. Myślę, że gniew jest jedną z większych przeszkód w zbliżeniu z Bogiem, nawet dla osób głęboko praktykujących. Może się zdarzyć, że uciekamy w pobożność, w praktykowanie rytuałów, aby siebie usprawiedliwić, aby siebie wywyższyć, aby odwrócić uwagę od własnych słabości.
Kardynał Dziwisz powiedział ostatnio mniej więcej takie słowa: „kościoły są zamknięte, ale Serce Jezusa jest zawsze otwarte, poszukajmy tabernakulum w naszym sercu”. Myślę, że po ludzku nie da się zwyciężyć gniewu w naszych sercach. To Chrystus może dać nam moc, by częściej wygrywać ze złymi myślami i słowami. Jezus daje nam siłę, by czerpać radość, głęboką radość ze spotkania i przebywania z bliźnimi. Radość niezmąconą posądzeniami, domysłami, zarzutami, obrażaniem. Radość z odkrywania Chrystusa w nas. Oczywiście odczuwanie gniewu, jako emocji, jest naturalne. Świadomość odczuwania gniewu jest potrzebna, a jego nadmierne tłumienie, szkodliwe. Ważne jest jednak, co zrobimy z tym gniewem. Czy przezwyciężymy go, czy pozwolimy mu namnażać się w nas jak wirusowi.
Każdy z nas może wypracować sobie swoją metodę pokonywania gniewu w sercu. U mnie sprawdza się kierowanie dobrych myśli ku innym osobom podczas wieczornej Koronki do Miłosierdzia Bożego. Podczas modlitwy lubię objąć dobrymi myślami osoby, które znam osobiście, czy też z życia publicznego (np. polityków). Wśród tych osób pojawiają się i te, do których w ciągu dnia poczułem gniew. Powierzenie tych osób duchowo Bogu, duchowa prośba o ich błogosławieństwo działa na moją duszę jak balsam.
Jesteśmy ludźmi i słabości są nam przypisane. Swoje słabości mieli i mają również święci. Każdy z nas, bez wyjątku, ma swoje słabości. I tak sobie myślę, że to ziemskie pielgrzymowanie polega na szukaniu dróg wzmacniających nas w pokonywaniu słabości i tym samym przybliżaniu się do Boga. Jedną z tych dróg jest przemiana gniewu w miłość.
W tym wielkanocnym czasie życzę Wam i sobie, aby miłość Zmartwychwstałego, który zwyciężył śmierć i nienawiść prowadziła nas do zwycięstwa nad lękiem, niepewnością, gniewem. Niech nasze uwolnione serca i umysły czerpią z życia głęboką radość i z pełnym przekonaniem śpiewają: „Gdzie miłość wzajemna i dobroć, tam znajdziesz Boga Żywego”.