Pontyfikat cierpienia – św. Jan Paweł II

Dokładnie 45 lat temu, 16 października 1978 roku, kardynał Karol Wojtyła został wybrany na papieża. Jak się szybko okazało, jego pontyfikat naznaczony był cierpieniem i bliskością z osobami chorymi.

zdjęcie: www.freechristimages.org

2023-10-16

Począwszy od papieża Piusa IX, który ogłosił dogmat o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny, wszyscy papieże wysyłali swoich legatów do Lourdes, aby ich reprezentowali podczas ważnych wydarzeń w tym sanktuarium Maryi. Jednak żaden z papieży w czasie trwania swego pontyfikatu osobiście nie udał się do tego świętego miejsca. Nawet Jan XXIII, który niemal natychmiast po wyborze na papieża wyraził takie życzenie, nie zdołał odbyć pielgrzymki do Lourdes.

Na drodze przybycia Jana Pawła II do Lourdes też stawały różne przeszkody. Najpierw był zamach 13 maja 1981 roku, który uniemożliwił jego obecność na odbywającym się w tymże roku Międzynarodowym Kongresie Eucharystycznym. Następnie, dwa dni przed jego przybyciem do Lourdes – 12 sierpnia 1983 roku, miał miejsce akt wandalizmu skierowany przeciw papieżowi, broniącemu życia i godności człowieka: przy pierwszej stacji Drogi Krzyżowej w Lourdes eksplodowała bomba, mocno uszkadzając figurę Piłata. Ostatecznie, wbrew wszelkim przeszkodom, Jan Paweł II jako pierwszy papież odbył pielgrzymkę do Lourdes, i to dwukrotnie. Znamienne jest to, że dwie pielgrzymki Jana Pawła II do Lourdes stanowią niezwykłą klamrę spinającą jego pontyfikat. Pierwszą z nich odbył na początku apostolskiej posługi (19. zagraniczna pielgrzymka papieża), a druga wizyta w Lourdes była jednocześnie jego ostatnią podróżą apostolską przed śmiercią (104. zagraniczna pielgrzymka).

Dzisiaj, z perspektywy lat, lepiej rozumiemy, dlaczego Jana Pawła II tak bardzo ciągnęło do Massabielskiej Groty. Być może od samego początku przeczuwał, że wszystko, co wydarzy się podczas jego długiego pontyfikatu, będzie nosiło znamiona bólu, cierpienia i ofiary przeżywanej w jedności z Jezusem Ukrzyżowanym i Matką Bożą Bolesną.

Cały pontyfikat Jana Pawła II był naznaczony cierpieniem, szczególnie zaś ostatnie jego lata. Jednak – jak wielokrotnie zapowiadał – spełnił swoją misję do końca. W ten sposób głosił jedno ze swoich najważniejszych kazań: o sensie ludzkiego cierpienia, które on zjednoczył z cierpieniem Chrystusa. Katecheza była tym ważniejsza, że niezwykle prawdziwa: głosił ją nie tylko słowem, ale całym sobą. W całkowitym zaufaniu Temu, któremu powiedział „tak” w październiku 1978 roku.

Był nie tylko pierwszym papieżem, który pielgrzymował do Lourdes, ale również pierwszym, który chorował na oczach świata. I pierwszym, który tuż po rozpoczęciu pontyfikatu zdecydował, że w razie potrzeby ma być leczony nie w Pałacu Apostolskim, ale w szpitalu, jak zwykli ludzie. Wybór padł na klinikę Gemelli, gdzie odtąd na dziesiątym piętrze czekał na niego specjalny apartament.

Jan Paweł II przebywał w klinice Gemelli dziewięciokrotnie – sześć razy poddawany był operacji, raz nastawiano mu zwichnięty bark. Za każdym razem, gdy leczył się w klinice, towarzyszyli mu wierni, modląc się o jego zdrowie.    

Papież i „Sanhedryn”

Kiedy został papieżem, miał 58 lat i był w doskonałej kondycji fizycznej. Wysportowany, jeździł na nartach, wędrował po górach, pływał. Kłopoty ze zdrowiem zaczęły się 13 maja 1981 roku, w dniu zamachu na placu św. Piotra. Zamachowiec Ali Agca wystrzelił w kierunku papieża trzy kule. Ranny w brzuch, postrzelony w palec i łokieć był przytomny, kiedy wieziono go ambulansem do oddalonej o sześć kilometrów od Watykanu kliniki. W szpitalu stracił przytomność z powodu utraty krwi. Podczas pięciogodzinnej operacji lekarze zszyli przedziurawioną okrężnicę, wycięli część jelita cienkiego oraz wykonali czasową kolostomię.

Kula zaledwie o milimetry ominęła tętnicę główną, nie drasnęła także kręgosłupa. „Czyjaś ręka strzelała, inna ręka prowadziła kule” – powiedział później Jan Paweł II. Po operacji papież przez cztery dni przebywał na oddziale intensywnej terapii. Nad przebiegiem leczenia czuwała międzynarodowa grupa lekarzy, w której był także Gabriel Turowski – lekarz z Polski i przyjaciel papieża z Krakowa. George Weigel w „Świadku nadziei” pisze, że ową grupę papież żartobliwie nazywał „Sanhedrynem”. 14 sierpnia 1981 roku papież powrócił do Watykanu, a potem do końca września nabierał sił w Castel Gandolfo. Szybko przystąpił do intensywnych zajęć, pracując po 17-18 godzin dziennie. Znów jeździł na nartach. Tryskał energią. Dobrze znosił bardzo wyczerpujące pielgrzymki.  

Błogosławić lewą ręką

Zamach nie pozostał jednak bez wpływu na jego zdrowie. Od tego też czasu nawet najdrobniejsza niedyspozycja papieża wywołana przeziębieniem, była obiektem zainteresowania światowych mediów. Lekarze z kliniki za każdym razem wydawali obszerne komunikaty o stanie zdrowia i przebiegu leczenia.

Trudne dla papieża lata rozpoczęły się na początku lat 90. Przez co najmniej kilka miesięcy 1992 roku papież wyglądał na wyczerpanego, miewał podwyższoną temperaturę. 13 lipca 1992 roku był operowany. Usunięto mu guza nowotworowego jelita grubego, który miał wielkość pomarańczy i – jak podano w lekarskim komunikacie – „zaczynał się uzłośliwiać”. W czasie operacji lekarze usunęli także woreczek żółciowy. Przed operacją Jan Paweł II, podobnie jak w 1981 roku, przyjął sakrament namaszczenia chorych.

W listopadzie 1993 roku, podczas audiencji dla uczestników obywającej się w Rzymie konferencji FAO, papież schodząc z podium, potknął się o skraj własnej szaty i upadł. W klinice nastawiono mu zwichnięty staw prawego barku. Gips nie był konieczny, wystarczyła elastyczna opaska. Przez następne cztery tygodnie błogosławił wiernych lewą ręką, co – jak żartował – można robić tak samo dobrze, jak prawą. Ten upadek i kilka kolejnych były najprawdopodobniej skutkiem rozwijającej się choroby Parkinsona. Mniej więcej w tym czasie postronni obserwatorzy zaczęli dostrzegać, że Jan Paweł II porusza się wolniej i bardziej ociężale, ma spowolnioną mimikę twarzy. W kwietniu 1994 roku papież znów przewrócił się, tym razem w łazience, i złamał szyjkę prawej kości udowej. W klinice, gdzie przebywał prawie miesiąc, wstawiono mu endoprotezę. Od tej jednak pory papież lekko utykał. Musiał także zarzucić jazdę na nartach.

W grudniu 1995 roku, w czasie bożonarodzeniowego orędzia Urbi et orbi, Jan Paweł II musiał przerwać wystąpienie. Powodem były dolegliwości układu pokarmowego, które powtórzyły się w marcu, kiedy odwołano audiencję generalną, a następnie w kwietniu, sierpniu i wreszcie podczas pielgrzymki na Węgry we wrześniu. Watykan mówił o infekcjach jelitowych, których przyczyny nie są znane. W październiku Jan Paweł II przeszedł kolejną operację. Lekarze usunęli mu wyrostek robaczkowy.

Wypełnić misję do końca

Coraz wyraźniejsze stawały się papieskie dolegliwości: drżenie lewej ręki, trudności z poruszaniem się, do czego z czasem doszło ślinienie. To były objawy choroby Parkinsona, polegającej na sztywnieniu mięśni. Watykan długo tego nie potwierdzał. Dopiero w 1996 roku rzecznik Joaquin Navarro-Valls przyznał, że Jan Paweł II choruje na schorzenie „układu pozapiramidowego mózgu”. Papież miał coraz większe kłopoty z chodzeniem: najpierw pojawił się ruchomy podest na kółkach, którym papież posługiwał się w czasie audiencji, potem na podeście pojawił się tron, z którego o własnych siłach podnosił się coraz rzadziej. Przełomowym momentem była pielgrzymka do Kazachstanu w 2001 roku – papież wjechał na pokład samolotu windą, i tak praktycznie pozostało już do końca. Wyjątkiem była wizyta w Polsce w 2002 roku, gdy Jan Paweł II sam wszedł i zszedł po trapie samolotu.

Podczas pielgrzymki do Polski w 1999 roku Jan Paweł II upadł w łazience nuncjatury w Warszawie i rozciął sobie skroń. Kilka dni później cała Polska zamarła, gdy nie odprawił Mszy świętej na Krakowskich Błoniach. Powodem było przeziębienie.

Z powodu stanu zdrowia papieża od 2000 roku zaczęto ograniczać liczbę i czas trwania pielgrzymek. Media zachodnie sugerowały, że papież nie tylko powinien ich zaprzestać, ale ustąpić z urzędu. Głosy te nie milkły nawet po wypowiedziach papieża, który oświadczył, że koniec jego misji wyznaczy sam Bóg. Gdy na zakończenie pielgrzymki w Polsce, w Kalwarii Zebrzydowskiej, w przejmującej modlitwie prosił Matkę Boską: „wypraszaj także i mnie siły ciała i ducha, abym wypełnił do końca misję, którą mi zlecił Zmartwychwstały”, świat w końcu zrozumiał, że rzeczywiście będzie swoją misję pełnił do końca. Jednak dopiero w ostatnim okresie choroby papieża, światowe media zaczęły lepiej rozumieć sens papieskiego cierpienia.

W 2004 roku, podczas ostatniej podróży zagranicznej – do Lourdes – Jan Paweł II wzruszony powiedział, że odczuwa, iż dotarł do kresu swej pielgrzymki. Od początku 2005 roku stan jego zdrowia zaczął gwałtownie się pogarszać. W lutym trafił do kliniki Gemelli z powodu komplikacji po infekcji i trudności z oddychaniem. Wyszedł po dziesięciu dniach, by powrócić do szpitala po dwóch tygodniach. Zabieg tracheotomii umożliwił papieżowi swobodniejsze oddychanie, ale spowodował ogromne trudności z mówieniem. Papież miał też problemy z przełykaniem pokarmów, dlatego rozpoczęto dożywianie przez sondę. Do tych komplikacji doszła jeszcze infekcja dróg moczowych i wysoka gorączka. Papieskie cierpienie szczególnie było wymowne w Wielki Piątek, gdy pierwszy raz nie wziął udziału w drodze krzyżowej w Koloseum. W liście do uczestników nabożeństwa napisał: „Ja także ofiaruję me cierpienia, aby wypełnił się plan Boży, a Jego słowo szło między ludzi”. Odszedł do Wieczności w wigilię Niedzieli Miłosierdzia Bożego, 2 kwietnia 2005 roku.

 


Zobacz całą zawartość numeru ►

 

Autorzy tekstów, Cogiel Renata Katarzyna, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2020nr05, Z cyklu:, Nasi Orędownicy, Najnowsze, bieżące

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024