Jezus zapyta nas o miłość

Rozmowa z ks. Łukaszem Stawarzem, dyrektorem Caritas Archidiecezji Katowickiej.

zdjęcie: archiwum prywatne

2020-07-06

Redakcja: – Historia działalności dobroczynnej w archidiecezji katowickiej sięga lat dwudziestych ubiegłego wieku. To wtedy rodziły się na tych ziemiach fundamenty dzisiejszej Caritas.

ks. Łukasz Stawarz: – Tak. Dokładnie w roku 1924 ówczesny administrator apostolski na tym terenie, ks. August Hlond, pierwszy biskup diecezji katowickiej i późniejszy prymas Polski, zaczął tworzyć zręby działalności charytatywnej. W późniejszym okresie znaczącą postacią był również biskup Czesław Domin, który od 1980 roku przewodniczył Komisji Charytatywnej Episkopatu Polski. Z racji tego, że był on biskupem pomocniczym diecezji katowickiej, pomoc, którą otrzymywaliśmy ze Stanów Zjednoczonych i różnych części Europy, rozchodziła się na całą Polskę właśnie przez stolicę Górnego Śląska. Ostatnie 30 lat Caritas Archidiecezji Katowickiej – po odrodzeniu się jej formalnych struktur – to z kolei dynamiczny rozwój różnego rodzaju placówek i ośrodków. Zasługi na tym polu należy przypisać moim dwóm poprzednikom: ks. Marianowi Malcherowi oraz ks. Krzysztofowi Bąkowi.

– Komu i jaką pomoc świadczą wspomniane przez Księdza placówki Caritas?

– Placówki Caritas wspierają ludzi na każdym etapie życia. Prowadzimy przedszkole dla najmłodszych, świetlice dla dzieci i młodzieży oraz ośrodki całodobowe, w których przygotowują się do dorosłego życia. Mamy ośrodki dla osób niepełnosprawnych fizycznie i intelektualnie, domy pomocy społecznej dla seniorów, zakłady opieki leczniczej dla przewlekle chorych a także hospicjum. Caritas prowadzi również dom dla księży emerytów i ośrodek rekolekcyjny w Ustroniu-Nierodzimiu. Ponadto wspieramy osoby bezdomne, prowadząc w Katowicach noclegownię dla 50 mężczyzn. Ogółem tych placówek na terenie archidiecezji katowickiej jest 65. Pracuje w nich około 1100 pracowników, a podopiecznych jest 2700 (w tym 1000 osób korzysta z opieki całodobowej, 1700 osób z opieki dziennej od poniedziałku do piątku). Okresowo w ciągu roku pomagamy 13700 osobom. Dodatkowo w programie żywnościowym FEAD przekazujemy żywność co miesiąc przez cały rok dla 8000 osób.

– Tak się składa, że jubileusz 30-lecia Caritas przypada w Roku św. Jana Pawła II. Myślę, że to wymowny „zbieg okoliczności”, bo polskiemu papieżowi bliskie były przecież idee, które Caritas na co dzień wciela w życie.

– Tak. Papież zawsze był blisko osób najbardziej potrzebujących. Wiemy z jaką miłością pochylał się nad chorymi, ubogimi, odrzuconymi przez innych. Obecnie przygotowujemy jubileuszową publikację na temat inspiracji, jakie Jan Paweł II dał dla działalności Caritas. Chcemy w tej publikacji pokazać, że działalność instytucjonalna Caritas jest odpowiedzią, jaką kościół katowicki dał Janowi Pawłowi II na jego wezwanie zawarte w liście na Wielki Post 1994 roku. W liście tym – w Roku Rodziny – wzywał on wspólnoty diecezjalne i parafialne, żeby zaangażowały się w szeroko rozumianą pomoc rodzinie. Placówki Caritas są konkretną odpowiedzią na ten papieski apel. Jubileusz, o którym pani wspomina, z racji epidemii świętujemy nietypowo. Póki co, nie możemy się spotkać realnie, więc to świętowanie w dużej mierze przeniosło się do świata wirtualnego, do mediów społecznościowych. Wymownym momentem były obchody święta patronalnego Caritas, jakim jest Niedziela Miłosierdzia Bożego. Msza święta sprawowana była w pustej katedrze katowickiej. Przy ołtarzu byli obecni tylko kapłani, a wierni – także pracownicy i podopieczni Caritas – łączyli się z nami duchowo dzięki transmisji radiowej i internetowej. To zrodziło refleksję w moim sercu, że ostatecznie liczy się to, jak i dla kogo działamy, nawet jeśli nie możemy się spotkać.

– Kiedy słyszymy o Caritas, pierwsze, co przychodzi nam na myśl to najczęściej instytucja. Ale w Caritas nie struktury są najważniejsze.

– Bez wątpienia. Proszę pamiętać, że struktury się zmieniają, dyrektorzy się zmieniają, biskupi się zmieniają. Tym, co trwa, jest miłość. Przez wiele lat Caritas nie miała formalnych struktur, a miłość jednak przetrwała. Przetrwała, bo ona żyje w ludzkich sercach i z nich rozlewa się na świat. I można to pokazać na przykładzie trwającej epidemii. Mimo, że wiele struktur i instytucji w czasie epidemii zostało zewnętrznie zatrzymanych, sparaliżowanych, to dobra i wzajemnej miłości nie zabrakło. Dlaczego? Bo one biorą się nie ze struktur, ale z głębi ludzkich serc wypełnionych miłością Bożą. Owszem, miłość jest konkretna i tych struktur również potrzebuje, ale one są tylko kanałami, którymi miłość ma się przelewać, są kanałami przepływu dobra.

– I to jest najważniejsza misja Caritas?

– To jest jedyna misja Caritas. Misją Caritas jest krzewienie miłosierdzia i realizowanie go w praktyce. Innej misji nie ma. Pan Jezus powiedział: „Miłujcie się wzajemnie, tak jak Ja was umiłowałem” (J 13, 34). On nas umiłował nie wirtualnie, ale przez konkretne czyny. Dlatego Kościół również musi to przykazanie realizować nie tylko w idei, ale przede wszystkim czynem.

– Kościół, czyli my wszyscy.

– Tak, bo Caritas nie jest jedną z grup w Kościele, ale dotyczy całego Kościoła. Oznacza to, że każdy, kto czuje się członkiem Kościoła, musi wypełniać przykazanie miłości. Przyznam szczerze, że kiedyś miałem błędne wyobrażenie na temat parafialnych zespołów Caritas tzw. zespołów charytatywnych. Wydawało mi się, że zespół charytatywny jest jedną z grup, które działają w parafii. Że zwykle tworzą go starsze panie, które kilka razy w roku organizują zbiórkę przed kościołem na jakiś cel albo przygotowują paczki na święta dla chorych. Tymczasem do zespołu charytatywnego w istocie należą wszyscy parafianie, bo wszyscy otrzymali to samo przykazanie wzajemnej miłości. Z obowiązku miłowania nie można w Kościele nikogo zwolnić, bo to jest jądro chrześcijaństwa. Proszę zwrócić uwagę, że pierwszych chrześcijan rozpoznawano właśnie po wzajemnej miłości. Mówiono: „Zobaczcie, jak oni się miłują”. To właśnie miłość powinna wyróżniać chrześcijan.

– No dobrze – powie ktoś – ale przecież można okazywać komuś miłość, nie będąc chrześcijaninem. Co wtedy?

– Wtedy odpowiem, że miłość wyróżnia chrześcijan w tym sensie, że jest ich stylem życia. Nie jest okazjonalną czynnością i jakimś dodatkiem do życia, ale jest jego sensem i treścią. Dlatego Pan Jezus, gdy przyjdzie na końcu czasów, zapyta nas właśnie o miłość. Rozliczy nas z tego, czy daliśmy Mu jeść i pić, czy przyodzialiśmy Go, czy odwiedziliśmy Go, gdy był chory lub w więzieniu. Bo chrześcijańska miłość jest miłością ze względu na osobę Jezusa Chrystusa. Naszą misją jest więc nie tylko pomaganie, ale pomaganie ze świadomością, że czynimy to dla Jezusa. Celem Caritas jest tak naprawdę zbawienie każdego człowieka – i tego pomagającego i tego, któremu się pomaga.

– A co, jeśli ktoś tę miłość odrzuca, depcze, nie chce jej przyjąć?

– Wtedy nadal mamy miłować. To jedyna droga. Każdy człowiek reaguje na miłość. Ona jest czymś tak uniwersalnym i pięknym, że nie można przejść obok niej obojętnie. Czasem tylko problem polega na tym, że nie potrafimy dotrzeć do człowieka z miłością w taki sposób, by on właściwie na nią zareagował, przyjął ją. Bo miłość chrześcijańska to nie tylko miłość na poziomie ludzkim. To miłość do Boga obecnego w drugim człowieku. Każda miłość, w której nie ma Jezusa Chrystusa prędzej czy później rozbije się jak bańka mydlana o sytuacje trudne i te momenty, w których potrzebne jest wyrzeczenie, posłuszeństwo, życie w prawdzie. I tutaj znowu dochodzimy do miłości w rozumieniu chrześcijańskim. Ona jest miłością, która czerpie z miłości Boga i dlatego jest gotowa do ofiary. Dlatego jeśli miłość, którą okazujemy, zostaje odrzucona i podeptana, możemy jednoczyć się z Jezusem ukrzyżowanym, który cierpi właśnie z tego powodu.

– Czego uczy się Ksiądz, kierując Caritas Archidiecezji Katowickiej?

– Uczę się, że małe rzeczy są ważniejsze niż wielkie projekty i wielomilionowe kontrakty. Uczę się tego, że dla ludzi naprawdę nie jest najważniejsze to, co dostali, ale to, że ktoś o nich pamięta. Ostatnio jeden z wolontariuszy opowiadał mi, że zadzwonił do pani, która podczas rozmowy się rozpłakała, bo pierwszy raz ktoś zupełnie bezinteresownie zapytał, co u niej słychać i jak się czuje. Posługując w Caritas, wciąż na nowo odkrywam swoje hasło prymicyjne: „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie”. Przekonuję się, że my nie mamy miłości sami z siebie, ale przyjmujemy ją od Pana Boga i przekazujemy dalej. Jest jej tak dużo, że nie pozostaje nam nic innego, jak podzielić się nią z drugim człowiekiem. Ponadto jako kapłan uczę się, że nie mam być dobrym organizatorem i menadżerem, ale mam być blisko swojego Mistrza i Pana – Jezusa Chrystusa oraz że wszystko, co mam nie pochodzi ode mnie, ale od Niego. Dlatego chcę jako dyrektor dbać o to, by Caritas była przekazicielem daru darmo otrzymanego. Tylko tyle i aż tyle.

– W takim razie życzę, by ta posługa dawała Księdzu ewangeliczną radość, ale też ludzką satysfakcję, bo i jedno i drugie jest w życiu potrzebne.

– Największą radością w tej posłudze jest dla mnie poczucie, że działając w Caritas, jestem w sercu Kościoła. Jestem pełen entuzjazmu i nadziei, bo mam obok dobrych ludzi, którzy służą mi swoim doświadczeniem i wszelką pomocą. Funkcję dyrektora pełnię niecały rok, więc wszystko mnie ciekawi, codziennie czymś się zachwycam, coś mnie zaskakuje. Ale też cały czas pamiętam, że jestem sługą nieużytecznym. Proszę o modlitwę, bym podołał wszystkim odpowiedzialnym zadaniom i co najważniejsze, nigdy nie stracił z oczu Pana Jezusa.

– Bardzo dziękuję Księdzu za rozmowę.


Zobacz całą zawartość numeru  

Autorzy tekstów, Cogiel Renata Katarzyna, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2020nr07, Z cyklu:, W cztery oczy

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 24.11.2024