Ślady miłości
Świat nie lubi patrzeć na słabość, bezradność i ból. Chętniej za to interesuje się różnej maści superbohaterami. Tymczasem to miłość wobec najsłabszych jest prawdziwą miarą siły tego świata. To w niej drzemie wielkość człowieczeństwa.
2020-07-06
Miłość ma to do siebie, że wszędzie, gdzie się pojawia, pozostawia swój ślad. Jedyny, niepowtarzalny, wyjątkowy. Choć właściwie należałoby powiedzieć, że ślad pozostawiają ludzie, którzy kochają. Można ich spotkać w zaciszu dusznych pokoików – takich trzy na trzy metry, w których na łóżku od wielu tygodni leży ktoś bliski. Można ich spotkać, przemykających w pośpiechu szpitalnymi korytarzami, by zdążyć jeszcze przed końcem dyżuru zaopatrzyć kogoś w nadzieję. Można ich spotkać w domach opieki, gdy ukryci przed światem, karmią i przewijają podopiecznych. Można ich spotkać na salach rehabilitacyjnych, gdzie mozolnie walczą o sprawność pacjentów. W te wszystkie miejsca nie zaglądają telewizyjne kamery i radiowe mikrofony. A jeśli już, to rzadko. Mało kto bowiem ekscytuje się widokiem niepełnosprawnego mężczyzny, któremu ślina spływa z kącika ust, a wykręcone przez chorobę dłonie nie potrafią utrzymać kubka. Mało kto ekscytuje się widokiem pomarszczonej przez czas kobiety, której ktoś się pozbył, jak niepotrzebnego już mebla.
Świat nie lubi patrzeć na słabość, bezradność i ból. Chętniej za to interesuje się różnej maści superbohaterami. Tymczasem to miłość wobec najsłabszych jest prawdziwą miarą siły tego świata. To w niej drzemie wielkość człowieczeństwa. Dziękuję dzisiaj Bogu, że wciąż nie brakuje ludzi, którzy nie boją się ubrudzić sobie rąk cudzym nieszczęściem. Z wdzięcznością zwracam się w stronę ośrodków i osób, które wbrew zdrowemu rozsądkowi i ekonomii, ciągle na nowo budują wokół siebie lepszy świat. Jak to dobrze, że nie brakuje ludzi, którzy postanowili oddać swoje życie na służbę chorym, słabym i biednym. Jak to dobrze, że wciąż istnieją miejsca, w których najsłabsi odnajdują spokojną przystań życia.
Miejsca te to ośrodki dla osób niepełnosprawnych, domy pomocy społecznej, ośrodki rehabilitacyjne, zakłady opieki leczniczej, hospicja, szpitale, ochronki. Choć miejsca te są świadkami ludzkich dramatów i nieszczęść, to jednak przede wszystkim są ostoją tego, co najlepszego może dać z siebie człowiek. To tam dzień po dniu zza kurtyny lęku wychyla się światło nadziei. To miejsca, w których miłość pozostawia swój wyjątkowy ślad. Bo Bóg często objawia się w tym, co na pierwszy rzut oka zupełnie nie pasuje do Jego majestatu i chwały. Triumfuje w nędzy, słabości, biedzie. Niezwykłą duchową intuicję miał w tym względzie św. Bernard z Clairvaux, który mawiał, że „rana w ludzkim ciele otwiera tajemnice Serca Boga”. Dzięki tym słowom coraz wyraźniej dociera do mnie, że w tym, co po ludzku najbardziej kruche i wątłe, Bóg objawia wielką siłę; że najbliższe Jego Sercu są ludzkie rany; że miejsca najbardziej zranione i słabe, stają się kanałami przepływu Jego mocy.
Zobacz całą zawartość numeru ►