Opiekunowie w epidemii
Przez wieki ludzie musieli niejednokrotnie mierzyć się z epidemiami. Jest kilku szczególnych świętych, do których możemy się zwrócić w tych trudnych czasach.
2020-08-11
Wszystkim cywilizacjom i społeczeństwom na przestrzeni wieków towarzyszyły rozmaite zarazy i epidemie. Były to m.in. epidemia ospy, grypy, malarii, cholery, dżumy. Obecnie właściwie cały świat ogarnięty jest strachem przed epidemią koronawirusa. Gdy z początkiem roku 2020 zaczęła się ona coraz bardziej rozprzestrzeniać na kolejne kraje i kontynenty, światowe gospodarki i zwykli ludzie wpadli w popłoch. Z jednej strony trudno się dziwić, bo to, co nieznane i groźne budzi przecież lęk. To naturalna reakcja obronna. Z drugiej jednak strony, patrząc oczami wiary, podobne sytuacje w historii stawały się także okazją do gorliwszej modlitwy. Wielu ludzi w chwilach trwogi i zagrożenia uciekało się w modlitwie do Boga albo prosiło o orędownictwo świętych patronów. Wydaje się zatem, że dla osób wierzących właściwszą drogą jest ta, która prowadzi do zawierzenia nie jedynie własnym siłom, ale Bożej interwencji. Przyjrzyjmy się kilkorgu świętym, którzy już niejednokrotnie ratowali uciekający się do nich lud przed różnego rodzaju epidemiami.
Święta Korona
Choć należała niegdyś do popularnych świętych, to o jej życiu i pochodzeniu wiemy bardzo niewiele. Miała się urodzić na ziemiach dzisiejszego Egiptu lub Syrii ok. 160 roku i zginąć śmiercią męczeńską w 177 (według innych przekazów żyła w latach 287-303). Ze szczątkowych danych wynika, że jeszcze jako nastolatka została żoną Wiktora – rzymskiego żołnierza ze Sieny, chrześcijanina, który w czasach prześladowań w Cesarstwie Rzymskim nie chciał wyrzec się swojej wiary, za co został stracony. Młoda wdowa zginęła również śmiercią męczeńską w okresie prześladowań za czasów cesarza Antoniusza Piusa albo Dioklecjana.
Cześć oddawana św. Koronie, podobnie jak obecny dziś w różnych krajach świata koronawirus, także „przekroczyła granice”. Legendy o tej męczennicy znane są w Azji, Afryce i Europie. Z Bliskiego Wschodu legenda o niej dotarła do Włoch w VI wieku. Relikwie obojga małżonków znajdują się w Castelfidardo na wybrzeżu Adriatyku koło Ankony. Już wtedy powstał tam poświęcony im kościół. Już wówczas (VI wiek) św. Koronę ukazywano jako przykład wierności wierze. W 997 roku cesarz Otton III przewiózł jej relikwie do Akwizgranu, a w XI V wieku cesarz Karol IV sprowadził je też do Pragi. Od IV wieku była przyzywana jako patronka w ucieczce przed chorobami i zarazami. Z tamtego okresu pochodzą również pierwsze dowody oddawania czci tej świętej w Bawarii, Czechach i Austrii. Tam i w niektórych innych regionach św. Korona czczona jest jako patronka, która nie tylko ma chronić przed epidemią i złą pogodą, ale też jest symbolem trwania w wierze. Do tradycji należą np. w Austrii coroczne pielgrzymki św. Korony. W 1504 roku w małej miejscowości St. Corona am Wechsel w wydrążonym pniu lipy znaleziono jej figurkę, a na pamiątkę tego wydarzenia wzniesiono tam kaplicę. Kult tej świętej znany jest też w innych częściach Austrii, również w Wiedniu, gdzie do dziś działa apteka św. Korony. Przy tej okazji media austriackie zwracają uwagę, że fakt, iż bite przez mennicę austriacką w latach 1892-1924 monety, nazywano na pamiątkę świętej „koronami”, należy tłumaczyć tym, że św. Korona jest także patronką dobrego lokowania pieniędzy.
Święta Rozalia
Kolejną świętą, którą możemy prosić o pomoc w czasie epidemii, jest św. Rozalia z Palermo. Żyła ona w XII wieku na Sycylii. Według legendy imię Rozalia zostało przekazane jej matce „nakazem z nieba” jeszcze przed narodzinami dziecka. Składało się ono z dwóch elementów – róży i lilii, a przepowiadać miało, że dziewczynka będzie najpiękniejszym kwiatem rodu i wyspy. Zwiastowało też jej pokutne życie (kolce róży) oraz niewinność (biel lilii). Rozalia dorastała w bogatym domu, jednak dobra materialne nie były dla niej ważne i już jako dziewczynka, w tajemnicy przed rodziną, złożyła śluby czystości. Nie chcąc wyjść za mąż, uciekła do groty na pobliskiej górze i rozpoczęła samotne życie pustelnicy. Przebywała też na Monte Pellegrino, gdzie dziś odwiedzić można poświęconą jej pamięci grotę. Według zapisów hagiograficznych zmarła 4 września 1160 roku w wieku 31 lat. Kult Rozalii jako świętej rozpowszechnił się na Sycylii w XVII wieku, kiedy przez przypadek odnaleziono jej relikwie. Według legendy ukazała się zagubionemu w okolicach Monte Pellegrino myśliwemu i wskazała mu miejsce, gdzie znajdowały się jej szczątki. Sprowadzenie relikwii do katedry w Palermo w 1624 roku miało powstrzymać rozwój epidemii dżumy. Od tego czasu świętą Rozalię uznano za patronkę miasta i orędowniczkę, mającą chronić zwracającą się ku niej społeczność od zarazy i chorób zakaźnych.
Święty Roch
Święty Roch urodził się w Montpellier w bogobojnej rodzinie, w XIII wieku. Po śmierci rodziców rozdał majątek i udał się w podróż do Włoch, gdzie w wielu miastach (m.in. w Acquapendente, Cesenie i Rzymie) posługiwał w szpitalach i opiekował się zarażonymi. Ostatnim miejscem, w którym usługiwał chorym była Piacenza, gdzie w końcu sam zaraził się dżumą. Kiedy niewdzięczni mieszkańcy miasta wygnali go w obawie przed zarażeniem, święty schronił się w lesie, gdzie oczekiwał śmierci. Wkrótce pustelnię odkrył pies rycerza Gottharda, który zaczął codziennie przynosić świętemu jedzenie kradzione ze stołu swego pana. Niebawem święty cudownie wyzdrowiał i podjął decyzję o powrocie w rodzinne strony, a opuszczając Włochy, w trakcie drogi przez las uzdrowił dotknięte zarazą leśne zwierzęta. W Montpellier żebracza postać świętego wydała się władzom miasta podejrzana, dlatego wtrącono go do więzienia. Tam spędził pięć lat, umartwiając się i modląc za grzeszną ludzkość. Tuż przed śmiercią ukazał mu się anioł, dając możliwość spełnienia przez Boga jednej prośby. Wzruszony objawieniem święty uprosił, by wszyscy zadżumieni mogli zwracać się do niego o pomoc. Wkrótce, w 1327 roku, św. Roch zmarł.
Kult św. Rocha rozprzestrzenił się bardzo szybko w większości krajów Europy, prawdopodobnie z uwagi na społeczne „zapotrzebowanie” na kolejnego (obok św. Sebastiana) skutecznego patrona antyzarazowego. Święty Roch był głównie patronem od dżumy, ale często także od innych chorób. W wielu krajach uczyniono go patronem od wścieklizny, grypy lub wszystkich chorób objawiających się wrzodami, np. ospy. Widziano w nim także patrona chorób zagrażających zwierzętom i roślinom, a w większości krajów Europy powierzano mu ochronę bydła przed pomorem.
Święty Karol Boromeusz
Był kardynałem Mediolanu, gdy miasto to w 1577 roku nawiedziły głód i zaraza. Heroizm jakim św. Karol Boromeusz wykazał się podczas tej epidemii sprawił, że nazwano ją „epidemią św. Karola”. Jego cnoty najmocniej uzewnętrzniły się podczas pomocy cierpiącym i umierającym. Kiedy wszyscy inni uciekli, to właśnie on wraz z posługującymi z jego nadania kapłanami, otaczali chorych miłością, profesjonalną – jak na ówczesne czasy – opieką medyczną, dawali nadzieję i pocieszenie. Dla mediolańskiego metropolity było oczywiste – to właśnie chorzy i umierający najbardziej potrzebowali sakramentów, a Kościół był od tego by im je zapewnić. Święty Karol Boromeusz doskonale zdawał sobie sprawę z konieczności niesienia pomocy nie tylko duchowej, ale i medycznej. Jako świetny organizator zarządził lokowanie chorych w specjalnie wybudowanych w tym celu lazaretach, do stolicy Lombardii sprowadził najlepszych ówczesnych lekarzy, a z prywatnej kasy sfinansował remont szpitala. Przeznaczał też środki na poprawienie warunków sanitarnych. Za jego przykładem poszedł senat Mediolanu i za pieniądze z miejskiej kasy żywiono około 50 tysięcy chorych wraz z rodzinami. Dzisiaj, z perspektywy czasu, można powiedzieć, że w niektórych działaniach św. Karol Boromeusz wyprzedził swoją epokę. Propagował higienę osobistą i działania profilaktyczne. Zalecał – zgodne z ówczesną wiedzą medyczną – unikać oddechu chorego, dezynfekować dłonie octem, często zmieniać ubrania czy spożywać odpowiednie przyprawy korzenne. Dając przykład innym ludziom Kościoła, osobiście odwiedzał chorych, a tam gdzie się pojawiał, momentalnie u ludzi wzrastała nadzieja na powrót do zdrowia. Święty Karol Boromeusz wiedział, czego chorzy i umierający potrzebują najbardziej. Nie wyobrażając sobie ich opuszczenia, pozostał na miejscu, nawet, gdy papież Grzegorz XIII dał mu możliwość prowadzenia posługi zza granic miasta. Zainicjował wielką modlitewną akcję w intencji ustania zarazy, o nawrócenie grzeszników i przebłaganie Bożego Majestatu. W mieście odbywały się nabożeństwa czterdziestogodzinne, procesje i pielgrzymki. Praktyka postu i jałmużny objęła całą diecezję. Wiele osób nawracało się, przyjmowało Komunię i czyniło pokutę. Święty Karol Boromeusz niósł w procesjach wielki krzyż, który od tamtego czasu czczony jest w mediolańskiej katedrze.
Święty Sebastian
Choć hagiografia nie mówi wiele o specjalnych zasługach św. Sebastiana w pokonywaniu zaraz, wielowiekowa tradycja pokazała, że można na niego liczyć w takich sprawach. Święty Sebastian był oficerem wojsk cesarza Dioklecjana. Wobec nawracania na chrześcijaństwo własnych żołnierzy został wydany na śmierć, którą mieli mu zadać łucznicy z jego własnego oddziału. Po wypełnieniu rozkazu łucznicy pozostawili przeszyte strzałami ciało, wierząc, że spełnili zadanie. Świętego wkrótce odnalazła św. Irena i zaopiekowała się nim, przywracając do zdrowia. Po wyleczeniu św. Sebastian powrócił do misji szerzenia chrześcijaństwa, dlatego został ponownie pojmany i zatłuczony na śmierć maczugami. Patronat antyzarazowy św. Sebastiana wyznacza dokładna data – rok 680, w którym wielka zaraza opanowała Pawię. Wobec ogólnego przerażenia i bezradności jeden z mieszkańców miasta obdarzony został widzeniem, w którym św. Sebastian poprosił o modlitwy, obiecując koniec epidemii, co też się stało. Od tego czasu św. Sebastian dołączył do grona patronów antyepidemicznych, największą popularność zyskał w XI V i XV wieku, kiedy Europą zawładnęła „czarna śmierć”. Sebastian zginął męczeńską śmiercią około 288 roku z rozkazu cesarza Dioklecjana. Choć początkowo, chcąc piąć się po drabinie kariery jako rzymski urzędnik, nie przyznawał się do swojej wiary, to w momencie próby nie zawahał się przyznać do bycia uczniem Chrystusa i oddać za Niego życie.
Zobacz całą zawartość numeru ►