Arytmetyka i przebaczenie
Przebaczenie – zwłaszcza to, które nieraz wydaje nam się nieco „na wyrost”, bo udzielane nie „siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy” – w ostatecznym rozrachunku rodzi miłość.
2020-09-13
Rozważanie do fragmentu Ewangelii Mt 18, 21-35
XXIV Tydzień zwykły
„Piotr podszedł do Jezusa i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat zawini względem mnie? Czy aż siedem razy?». Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy”.
Przyznaję, że często, gdy czytam ten lub inny fragment Pisma świętego traktujący o przebaczeniu i pojednaniu, przychodzi mi na myśl historia, którą kiedyś, dawno temu, od kogoś usłyszałam. Nie pamiętam już czy ta historia wydarzyła się naprawdę, czy może jest tworem literackiej wyobraźni, ale to chyba nie ma większego znaczenia.
Otóż w pewnej małomiasteczkowej parafii zaproszony przez proboszcza rekolekcjonista głosił swą płomienną homilię zainspirowaną słowami przypadającej na ten dzień Ewangelii. Początkowo ludzie słuchali z należytym skupieniem, a ten i ów nawet pokiwał ze zrozumieniem głową. Ale większość z życzliwą pobłażliwością tylko spoglądała w stronę rekolekcjonisty: Przecież oni to wszystko wiedzą, tyle że to ich nie dotyczy.
Kiedy w miarę upływającego czasu jedni próbowali ukrywać znudzenie, inni, mniej dyskretni, zaczęli przeszukiwać swoje portmonetki, licząc, że za chwilę homilia się skończy, kaznodzieja jeszcze raz sięgnął do Biblii i przeczytał: „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i ofiaruj dar swój”. Skończył czytać i na chwilę umilkł. „Amen” – powiedzieli zgodnym chórem słuchacze. „Macie rację – potwierdził kapłan – Amen. Niech się tak stanie. A więc idźcie i pogódźcie się: z dziećmi, z mężem, z żoną, z teściową, z zięciem, z sąsiadką... Przebaczcie im krzywdy i przeproście za te, które wy im wyrządziliście. A potem wróćcie. Ja tu na was poczekam”.
Stary proboszcz, niepewny reakcji swoich owieczek, nieco zaniepokojony wychylił głowę z konfesjonału. W kościele zaległa cisza. Po chwili zobaczył, jak jego parafianie, jeden po drugim, powoli opuszczają swoje miejsca w ławkach. W końcu w świątyni pozostali tylko oni dwaj: rekolekcjonista i proboszcz. No i tysiące pracowitych korników w starych ławkach. Mijały minuty, kwadranse, godziny. Ale tej niedzieli już nikt nie pojawił się w kościele.
Krzywda i przebaczenie – temat bardzo często powracający w tekstach czterech Ewangelistów. Tak łatwo o tę pierwszą, gdy tymczasem to drugie wymaga tyle wysiłku! Ta pierwsza zawsze rodzi łzy i czyjeś cierpienie. Przebaczenie – zwłaszcza to, które nieraz wydaje nam się nieco „na wyrost”, bo udzielane nie „siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy” – w ostatecznym rozrachunku rodzi miłość. Czy zatem nie warto nauczyć się żyć w gotowości do przebaczania – nie raz, nie dwa, ani siedem razy, lecz zawsze?
Oczywiście nie każda historia przebaczenia i miłości nieprzyjaciół skończy się happy endem. Nie zawsze na akt przebaczenia odpowiedzą nam wdzięcznością, a na miłość miłością. Ale nie wolno się tym zniechęcać. Pamiętajmy, że jako wyznawcy Chrystusa przebaczając stajemy się świadkami Tego, który „sam siebie złożył w ofierze” odpuszczając nie tylko swoim winowajcom; tym którzy Go zdradzili, wydali Go w ręce oprawców, zaparli się Go, czy ukrzyżowali, ale także każdemu z nas. Tylko postawa nieustannej gotowości do przebaczania daje nam prawo w szczerości serca wołać codziennie do naszego Niebieskiego Ojca: „I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Prośmy więc Pana, aby otworzył nasze serca zapiekłe od uraz, a nasze usta nauczył na nowo wypowiadać te dwa bliźniacze słowa: „przepraszam” i „przebaczam”.