Hospicjum, czyli gościna serca

Z okresu początków idei hospicyjnej można wydobyć przesłanie, aktualne w postępowaniu wobec człowieka umierającego także i w czasach dzisiejszych. Najważniejsza w tym przesłaniu jest zasada otwartości na człowieka ciężko chorego i umierającego, realizowana poprzez konkretną, zorganizowaną opiekę, której celem jest zaspokojenie różnorakich potrzeb cierpiącego aż do chwili jego śmierci.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2020-10-14

W połowie XX wieku zrodził się nowoczesny ruch hospicyjny, którego celem stała się cało­ściowa troska nad ludźmi terminalnie cho­rymi, określana jako opieka paliatywna. Jednym z podstawowych celów hospicjum było przezwyciężenie osamotnienia ludzi umierających. Chodziło o otwarcie się no­woczesnych społeczności na ludzi odcho­dzących oraz o stworzenie dla nich prze­strzeni życia godnego człowieka ciężko chorego. Używając całkiem współczesnych pojęć i terminów, można powiedzieć, że hospicjum i związana z nim opieka palia­tywna starają się dążyć do przezwyciężenia marginalizacji i wykluczenia osób znajdu­jących się w końcowej fazie życia i dążą do tzw. inkluzji, czyli włączania w życie społeczne ludzi ciężko chorych. Dzieje się to m.in. poprzez zapewnienie im jak najlepszej jakości życia.

Pojęcia takie jak otwarcie się społe­czeństwa, inkluzja, włączanie, mają swo­ją wartość, gdyż starają się rzeczywiście uczynić ludzkie życie (a tu chodzi o życie ludzi ciężko chorych i umierających) bar­dziej godnym. I taki jest ostatecznie sens unowocześnienia ludzkiego słownictwa. Ważne jest jednak, by w tych przemianach społecznych i językowych dostrzegać pew­ną ciągłość i zobaczyć, że współczesne unowocześnienia mają swoją wcześniej­szą tradycję i historię. Spoglądanie w ową tradycję nie ma być oczywiście czymś je­dynie sentymentalnym. Ma prowadzić do wydobycia z tradycji i historii bogactwa, które dziś okazuje się być aktualne, a – przybrane w nowoczesne formy – może przyczynić się do pogłębienia współcze­snych działań i rozwiązań.

Idea gościnności

I tak, u podstaw nowoczesnego ru­chu hospicyjnego znajduje się głęboko zakorzeniona w historii myśli ludzkiej oraz w tradycji chrześcijańskiej idea gościnności. Łaciński termin hospitium, znany klasycznym autorom pogańskim, takim jak Plaut, Cyceron, Wergiliusz, Pli­niusz i Seneka pochodził od słowa hospes. W łacinie klasycznej hospes miało nastę­pujące znaczenia: osoba połączona z inną trwałym związkiem wynikłym z udzielenia gościnności, druh, stary przyjaciel; gospo­darz podejmujący przybyłych (w domu prywatnym, w oberży, na kwaterze żoł­nierskiej); przybysz, obcy, wędrowiec; gość odwiedzający zajazd lub miejsce letniskowe. Na bazie słowa hospes ukształtował się termin hospitium: sojusz, przymierze związek gościnności, osoba połączona z inną trwałym związkiem gościnności (czyli synonim hospes); gościna, ugosz­czenie; dom gościnny, kwatera gościnna (dla żołnierzy lub urzędników), mieszka­nie czynszowe, zajazd, przytułek. Warto podkreślić, że łacińskie słowo hospitium wysuwa na pierwszy plan ideę gościnności, czyli relację między osobami gospodarza i przybywającego pod jego dach. Natomiast znaczenie hospitium jako domu gościnnego jest wtórne.

Chrześcijaństwo nadało nowe znacze­nie zarówno pojęciu hospicjum, jak i całej starożytnej idei gościn­ności. Warto zatem chrześcijań­skiej wizji gościnności przyjrzeć się bardziej dokładnie. Biblia przy­pomina, że każdy człowiek jest na ziemi jedynie przechodniem, jest gościem: „w wierze pomarli oni wszyscy, nie osiągnąwszy tego, co im przyrzeczono, lecz patrzyli na to z daleka i pozdrawiali uznawszy siebie za gości i pielgrzymów na tej ziemi” (Hbr 11, 13). Według przekazu biblijnego człowiek, który przychodzi i prosi o schronienie, po­winien być przygarnięty i potraktowany z miłością w imię Boga, który go kocha (por. Pwt 10, 18n). Znane jest powszechnie wydarzenie opisane w Księdze Rodzaju, w którym Abraham w sposób niezwykle serdeczny i otwarty przyjął w gościnie u sie­bie trzech gości. Jak się później okazało tajemniczymi gośćmi Abrahama byli Bóg i dwaj aniołowie (por. Rdz 18, 2-8).

W Nowym Testamencie najważniej­sze słowa na temat gościnności padły wówczas, gdy Jezus kreślił obraz sądu ostatecznego. Do ludzi, którzy za życia byli gościnni powiedział: „byłem przy­byszem, a przyjęliście Mnie” (Mt 25, 35), zaś ci, którzy byli zamknięci na człowieka proszącego o gościnę i schronienie, usły­szeli: „byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie” (Mt 25, 43). W Ewangelii według św. Mateusza na określenie słowa przybysz w oryginalnym języku greckim występuje słowo ksenos, zaś w łacińskim tłumaczeniu pojawia się termin hospes. Chrześcija­nin w każdym człowieku, stukającym do drzwi jego domu powinien dostrzegać Jezusa: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: je­śli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną” (Ap 3, 20).

Przesłanie, w którym Jezus utożsamia się nie tylko z osobą przybysza, czy gościa (hospes), ale z każdym bliźnim znajdującym się w jakiejś potrzebie, stało się dla chrześcijan wezwaniem do służby, nie tylko osobom przybywającym z podróży, lecz także ludziom bezdomnym, chorym, ubogim. Słowa Jezusa pogłębiły również motywację posługi względem bliźniego, do której zobowiązywały już nie tylko wymogi gościnności, ale przede wszystkim przekonanie, że czyn miłosierny jest speł­niany wobec samego Zbawiciela. Ważną rolę w kształtowaniu się chrześcijańskiej wizji hospicjum odegrała ewangeliczna przypowieść o miłosiernym Samaryta­ninie (por. Łk 10, 30-37), którego posłu­ga wobec pokrzywdzonego stała się dla chrześcijan inspiracją do podejmowania opieki nad cierpiącymi i ubogimi. Należy w tym miejscu zwrócić uwagę na fakt, że w przypowieści Samarytanin zawiózł pokrzywdzonego człowieka do gospody i tam powierzył go trosce gospodarza. Ewangeliczna gospoda kojarzyła się chrześcijanom ze starożytnymi domami gościnnymi, czyli hospicjami.

Kościół już od czasów apostolskich roztaczał opiekę nad ludźmi potrzebują­cymi. W sposób zorganizowany zaczął to czynić po Edykcie Mediolańskim w 313 roku poprzez tworzenie nowych instytucji dobroczynnych. Pierwszą nazwą chrze­ścijańskiego zakładu dobroczynnego było xenodochium (od ksenos), oznaczające gospodę, schronisko dla pielgrzymów i ubogich podróżnych. Z biegiem czasu zaczęły powstawać podobne instytucje różnie określane: nosokomia – publiczne szpitale, których dotąd nie znali ani Ży­dzi, ani społeczeństwa grecko-rzymskie, a które są oryginalnym tworem chrześci­jan, orfanotrofia i brefotrofia – przytułki dla sierot i niemowląt (gł. podrzutków), gerotokomia – przytułki dla starców, pto­chotrofia – przytułki dla ubogich, lobo­trofia – przytułki dla inwalidów i kalek, czy wreszcie pandocheia – podobne do współczesnych hoteli. Te różne greckie nazwy w większej części okresu staro­żytności chrześcijańskiej oznaczały po prostu przytułki lub schroniska, w których biednych i chorych nie tylko goszczono i karmiono, ale świadczono również usłu­gi medyczne. Z tej też racji, pierwotna w stosunku do pozostałych nazwa xeno­dochium jest używana na określenie nie tylko przydrożnych gospód lub domów dla pielgrzymów, ale stosuje się ją jako ter­min ogólniejszy na określenie wszystkich dobroczynnych zakładów lub przytułków wczesnochrześcijańskich.

Struktury dobroczynnej gościnności

Pierwsze xenodochia powstawały na Wschodzie: w Bizancjum, Syrii, Pa­lestynie, Egipcie. Do rozwoju tego typu instytucji przyczynił się intensywny ruch pielgrzymkowy oraz pełna wolność chrześcijaństwa i coraz bogatsze lokalne kościoły. Jeden z powstałych w V wieku kanonów arabskich Soboru Nicejskiego (325 rok) nakazywał zakładanie xenodo­chiów w każdym mieście biskupim. Na bazie i wzorach instytucji xenodochiów wschodnich zaczęły powstawać podob­ne zakłady dobroczynne na Zachodzie – najpierw w Rzymie (już pod koniec IV wieku), skąd w VI i VII wieku rozszerzyły się na całą Italię i Galię, docierając także do Afryki Północnej, Hiszpanii i na Bał­kany. W związku z powstawaniem chrze­ścijańskich instytucji dobroczynnych na Zachodzie należy zwrócić uwagę na fakt, iż zakłady te początkowo były określa­ne przy pomocy zlatynizowanej greckiej nazwy xenodochium, mimo że łaciński termin hospitium był znany już wcze­śniej. Święty Paulin z Noli (353-431) jako pierwszy na określenie chrześcijańskich instytucji dobroczynnych użył terminu hospitia. O dziele Paulina wspomina św. Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej po­święconej życiu konsekrowanemu: „Św. Paulin z Noli, który rozdał swoją ma­jętność ubogim, aby w pełni poświęcić się Bogu, umieścił cele swego klasztoru nad hospicjum przeznaczonym właśnie dla ubogich. Radował się na myśl o tej szczególnej «wymianie darów»: ubodzy, którymi się opiekował, umacniali swoją modlitwą «fundamenty» jego domu, odda­nego bez reszty wielbieniu Boga”. Jan Paweł nawiązał w tej wypowiedzi do zwyczaju urządzania klasztoru przez Paulina z Noli: na parterze klasztoru mieszkali ubodzy, na piętrze zaś mnisi.

Wraz z prezentacją początków idei hospicjów jako zakładów dobroczynnych, warto spojrzeć również na najważniejsze założenia organizacyjne i zasady działania tych instytucji. Od samego początku xe­nodochia były zakładane przez trzy pod­mioty: zakonników, biskupów oraz osoby prywatne. Oficjalnym kuratorem wszyst­kich instytucji charytatywnych był biskup, którego reprezentantem w danym zakładzie był ksenodoch – świecki lub duchowny kierownik. Do jego obowiązków należało m.in. przygotowanie łóżek, pościeli i tego wszystkiego, co było niezbędne ludziom biednym i chorym.

Funkcjonowanie hospicjów było możli­we dzięki posłudze odpowiedniego perso­nelu. Święty Jan Chryzostom wybudowaw­szy szpitale w Konstantynopolu, umieścił w nich lekarzy, kucharzy i pielęgniarzy oraz szukał innych pomocników wśród celibatariuszy, aby leczyli przybywających chorych. Święty Jan Kasjan, choć stwierdza, że praca w xenodochium dostarcza wielu zbawiennych owoców, to jednak zauwa­ża, że nie wszyscy mogą się jej oddawać. Podobnie Jan Chryzostom zaznacza, że chorzy i ubodzy są nieraz wymagający, drażliwi i nietolerancyjni, i nawet drobny szczegół może ich rozdrażnić, co w su­mie wymaga od świadczących im usługi wielkiej cierpliwości i odwagi, spokoju i roztropności oraz zrozumienia, że są oni takimi z powodu swego nieszczęścia.

Pobyt w hospicjum był w zasadzie dar­mowy. Tylko ci, których było stać, zosta­wiali jakieś datki. Pieniądze na utrzymanie zakładów płynęły częściowo z darowizn, które były zwolnione przez ustawodawstwo państwowe z podatków, częściowo zaś ze składek od wiernych.

Serca otwarte dla chorych

Z powyższej prezentacji wynika, że wczesnochrześcijańskie instytucje dobro­czynne były nową formą dobroczynności. Wychodząc od przesłania Chrystusa, wzy­wającego do troski o chorych i ubogich oraz łącząc słowa Jezusa z ideą przedchrze­ścijańskich hospicjów, podkreślających gościnność i otwartość względem gości i przybyszów, pierwsi chrześcijanie stwo­rzyli pierwszą zorganizowaną formę troski o ludzi bezdomnych, biednych i chorych. W nowej idei hospicjum można dostrzec połączenie dwóch płaszczyzn: naturalnej, akcentującej gościnne odniesienie do dru­giego oraz nadprzyrodzonej, podkreślającej potrzebę służby Chrystusowi, obecnemu w każdym potrzebującym bliźnim. Choć wszesnochrześcijańskie hospicja nie po­sługiwały wyłącznie ludziom znajdującym się w obliczu bliskiej śmierci, to jest jednak sprawą oczywistą, że wśród przebywają­cych w tych zakładach było wiele osób ciężko chorych i umierających. Opieka nad nieuleczalnie chorymi i ludźmi znajdują­cymi się w obliczu śmierci, podejmowana przez starożytnych chrześcijan, była czymś całkowicie nowym w porównaniu z trady­cją starożytności pogańskiej, w której lekarz nie leczył w sytuacjach beznadziejnych. Z okresu początków idei hospicyjnej można wydobyć przesłanie, aktualne w postępowaniu wobec człowieka umie­rającego także i w czasach dzisiejszych. Najważniejsza w tym przesłaniu jest za­sada otwartości na człowieka ciężko cho­rego i umierającego, realizowana poprzez konkretną, zorganizowaną opiekę, której celem jest zaspokojenie różnorakich po­trzeb cierpiącego aż do chwili jego śmier­ci. Fundamentem zasady otwartości jest naturalna idea gościnności, dopełniona i ubogacona przez chrześcijańską cnotę miłości.

Na potrzebę gościnności w dzisiej­szych czasach zwracał uwagę Jan Paweł II, który pisał w adhortacji apostolskiej poświęconej rodzinie chrześcijańskiej: „w szczególny sposób należy podkreślić wzrastające w naszym społeczeństwie znaczenie gościnności ze wszystkimi jej przejawami, od otwarcia na prośby braci drzwi własnego domu, a bardziej jeszcze serca, aż po konkretne zatroszczenie się o zapewnienie każdej rodzinie własnego mieszkania, jako naturalnego środowiska, które ją zachowuje i pozwala jej wzrastać”. Wnioski, które wypływają z tej papieskiej wypowiedzi można odnieść do opieki nad ludźmi umierającymi. Gościnność względem ciężko chorych należy rozu­mieć przede wszystkim jako otwarcie dla nich ludzkich serc. Być gościnnym względem umierającego – to znaczy dać mu miejsce w swoim życiu; dać w swoim sercu duchowe schronienie temu, który ma do przejścia ostatni etap ziemskiej wędrówki. Tak rozumiana gościna serca jest (i powinna być) fundamentem opieki nad ludźmi umierającymi. Otwarcie serca wyprzedza wszelkie działanie zewnętrzne, w wymiarze materialnym.

Przytoczony tekst papieski nie zatrzy­muje się tylko na duchowym wymiarze go­ścinności. Mówi bowiem o otwarciu drzwi domu oraz o konieczności zapewnienia rodzinie własnego mieszkania. Także te słowa można pośrednio odnieść do ludzi umierających, dla których drzwi domu własnej rodziny powinny być otwarte. Odchodzić wśród swoich najbliższych w domu rodzinnym ma bowiem dla umie­rającego nieocenione znaczenie. Jeśli zaś nie jest to możliwe czy to ze względu na aktualny stan zdrowia, czy też ze względu do konkretną sytuację rodzinną, ludzie ciężko chorzy powinni znaleźć domowe warunki w hospicjum stacjonarnym. Jedno ze śląskich hospicjów, działające w Katowicach-Janowie nosi piękną nazwę Hospicjum Cordis, czyli Gościna Serca.

Ruch hospicyjny stara się w róż­nych wymiarach realizować gościnność względem ludzi umierających. Biskupi niemieccy w liście pasterskim poświęco­nym pomocy ciężko chorym i umierają­cym napisali przed laty: „Ruch hospicyjny chciałby być – jak mówi nazwa hospitium – stacją gościnności na ostatnim odcinku drogi człowieka ku nowej egzystencji”. Tak, w ruchu hospicyjnym realizowana jest idea gościnności względem umiera­jących. Podobnie inne, współczesne pro­cesy inkluzji i włączania nie są niczym innym, jak nowoczesną formą realizacji gościnności.


Zobacz całą zawartość numeru ►

Autorzy tekstów, Ks. Bartoszek Antoni, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2020nr10, Z cyklu:, Z bliska

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024