Prosić Boga o cnotę pokory

„Kto się poniża, będzie wywyższony” – jak rozumieć słowa dzisiejszej Ewangelii?

zdjęcie: Loft Gallery

2020-10-31

Rozważanie do fragmentu Ewangelii Łk 14,1. 7-11
XXX tydzień zwykły


Pokora to nie chowanie głowy w piasek jak struś; to nie postawa wycofania się. Wręcz odwrotnie. To świadomość własnej tożsamości – tego, kim jestem. Jestem kochanym dzieckiem Boga. To wiara w stałą, niezmienną od okoliczności życia i od moich grzechów, miłość Boga. Miłość ta jest podstawowa i wyzwalająca z kompleksów. Prawdziwy fundament życia chrześcijańskiego! Jeśli nie doświadczam miłości ze strony Boga, nie będę umiał jej także przyjąć ze strony bliźnich. Konsekwencją tego będzie udowadnianie bliźnim i sobie swojej wartości. Używając obrazu zaczerpniętego z Ewangelii, udowadnianie to będzie przekładało się na „zajmowanie pierwszych miejsc”. Znając swoją wartość, czy siedzę na pierwszym, czy na ostatnim miejscu, czy jestem doceniony przez bliźnich, czy też nie, wiem, że Bóg nadal mnie tak samo kocha.

Przypomnijmy sobie dawną, jakże aktualną naukę o pokorze, św. Benedykta. W Regule skierowanej do zakonników pisał o niej jako o fundamencie życia zakonnego. Jest ona także fundamentem życia chrześcijańskiego. Ukazywał jej stopnie. „O pierwszym stopniu pokory mówimy wówczas – pisał – jeśli człowiek ma stale przed oczyma bojaźń Bożą i gorliwie się stara o niej nie zapominać”. Dzięki Bożej bojaźni wiem, że Bóg jako Stwórca kocha mnie miłością nieskończoną, a ja jako Jego stworzenie często odpowiadam Mu niewdzięcznością, grzesząc. „Grzeszymy, bo zapominamy o obecności Boga” – pisał święty z Nursji. Prawdziwa pokora to świadomość podwójnej otchłani: Boskiej Miłości i ludzkiej nędzy.

„Drugi stopień pokory – pisał autor Reguły – jeśli nie kochamy już własnej woli i nie znajdujemy przyjemności w wypełnianiu swoich pragnień”. Ten stopień pokory możemy odnieść do wypełniania obowiązków wypływających ze stanu naszego życia: obowiązków małżeńskich, rodzinnych, kapłańskich, zawodowych. Nieraz musimy opanowywać lenistwo, by wypełniać je. One de facto budują nasze życie. Ile samozaparcia musi mieć pielęgniarka, aby kolejny raz z wyrozumiałością podejść do trudnego pacjenta? Jak wielka musi być jej wiara, gdy sama doświadczając cierpienia będącego konsekwencją jej poświęcenia, przyjmuje cierpienie i ofiaruje je za innych?

„Trzeci stopień pokory: jeśli z miłości do Boga poddajemy się z całkowitym posłuszeństwem przełożonemu” – pisze św. Benedykt, ukazując przykład samego Chrystusa, który „stał się posłuszny aż do śmierci” (Flp 2, 8). Oddanie swojej woli przełożonemu to bardzo trudne zadanie, wymagające od podwładnego głębokiej pokory, ale i wielkiej odpowiedzialności ze strony przełożonego.

„Czwarty stopień pokory: jeśli w sprawach trudnych i w przeciwnościach, a nawet doznając jakiejś krzywdy, zachowujemy w posłuszeństwie milczącą i świadomą cierpliwość...”. Nie ma lepszego przykładu pokory jak postawa Syna Bożego, który uniżył się, stając się człowiekiem i dobrowolnie oddał swoje życie. Jeśli ktoś obmawia mnie, oczernia, krzywdzi, znając Miłość Bożą i poznając swoją nędzę, ofiaruję Bogu to przykre odczucie jako zadośćuczynienie za swoje i innych grzechy. Uwielbiam Go za to.

Panie Jezu, dziękuję Ci za różne trudne doświadczenia życiowe, bo one są okazją do pogłębienia więzi z Tobą. Wiele potrzeba mi Twojej łaski, bym potrafił Cię naśladować w pokorze. Więc proszę, pomóż mi.

Autorzy tekstów, Bartoszek Wojciech, Rozważanie

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024